Temat: na weekend

Dział: INTERNET

Dodano: Luty 26, 2022

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Pol, Borek, Smokowski, Stanowski. Dobrze weszło z Kanałem Sportowym

Wszyscy znali się bardzo dobrze. Widywali się m.in. w Onecie, gdzie wspólnie kręcili program „Misja Futbol” (screen: YouTube/Kanał Sportowy)

Dobrali się, każdy ma inne atuty, wszyscy znają się na futbolu. Podobno prowokują, ale oburzonych, którzy chcieliby się pod nazwiskiem wypowiadać, ze świecą szukać.

Nikt już nie pamięta, jaka była pogoda – grudniowo, więc najpewniej szaro i mokro – ale w studiu panował duży optymizm. Michał Pol prowadził, chyba trochę speszony, kilka razy gubił wątek, ale wreszcie jakoś to wybrzmiało: Michał Pol, Krzysztof Stanowski, Tomasz Smokowski i Mateusz Borek tworzą Kanał Sportowy. Był koniec 2019 roku, a wszystko działo się w programie „Stan futbolu”. Początkowo w projekt miał także zaangażować się Przemysław Rudzki, który do września 2019 roku był redaktorem naczelnym „Przeglądu Sportowego”. Wszyscy znali się bardzo dobrze. Widywali się m.in. w Onecie, gdzie wspólnie kręcili program „Misja Futbol”.

POLSAT, CZYLI WRÓG

– Kiedyś spotkaliśmy się i zaczęliśmy rozmawiać na temat rozwoju mediów – opowiada nam Mateusz Borek. – Krzysiek Stanowski wiedział, że każdy ma plany związane z miejscem, w którym pracuje. Rzucił w eter, że po co mamy się kanibalizować, że może spróbujmy coś zrobić razem.

Gdy Borek i Smokowski informowali, że tworzą nowy projekt, wciąż związani byli z Polsatem. Smokowski wcześniej ponad 20 lat pracował w Canal+ i jego przejście do stacji Solorza było jednym z najgorętszych transferów w polskim dziennikarstwie sportowym. Jak sam przyznał – nie chciał odchodzić z Canal+.

– Poszedłem do ówczesnego prezesa, Francuza. Powiedziałem, że przepracowałem u nich ponad 20 lat. Zawdzięczam im wszystko, ale oni nam też sporo. Chcieliśmy zejść z części uposażenia (razem z Andrzejem Twarowskim, z którym stanowili telewizyjny duet – przyp. red.), robić swoje rzeczy niezależnie od Canalu+ i mieć w tym wolną rękę – zdradził w jednym z pierwszych „Hejt Parków”.

Ich nowy pracodawca – Marian Kmita, szef sportu w Polsacie – podobno wiedział o tych planach. Zgodził się, by dziennikarze zaangażowali się w nowy projekt. Tak przynajmniej kilka razy w różnych wywiadach mówił Borek. Z czasem jednak Polsat zmienił zdanie. Smokowski odszedł ze stacji po zaledwie półtora roku, pod koniec stycznia 2020 roku, czyli miesiąc przed oficjalnym startem Kanału Sportowego. Borek już wcześniej przestał się pojawiać na antenie Polsatu. O tym, że oficjalnie już tam nie pracuje, powiedział dwa miesiące po uruchomieniu kanału na YouTubie. Co ciekawe – wypowiedzenie dostał pocztą, w końcówce kwietnia 2020 roku, datowane na luty.

To był dopiero początek tarć z Polsatem. Do Kanału Sportowego od początku nie przychodzą eksperci związani z Polsatem i Eleven. Nie obejrzymy tam na przykład Romana Kołtonia, z którym Borek zna się od dawna i wspólnie tworzyli polsatowski program „Cafe Futbol”. W lipcu 2020 roku Borek poinformował, że kończy współpracę z federacją mieszanych sztuk walki KSW. Przeprowadzał tam wywiady po walkach. „Nie wszystko zależy ode mnie” – napisał wtedy. KSW właściwie od początku swojego istnienia związane było z Polsatem. Miesiąc później Marian Kmita z okazji 20-lecia Polsatu Sport udzielił obszernego wywiadu „Rzeczpospolitej”, w którym wprost zaatakował Mateusza Borka.

– Przekroczył granice przyzwoitości. Wydawało mu się, że to on rządzi, wykroczył poza obowiązki komentatora. Chciał też, aby Kanał Sportowy, w którym pracuje obecnie, znalazł się na antenie Polsatu. To byłoby działanie sprzeczne z naszymi interesami i nie mogłem na to pozwolić. Wpuszczenie tej internetowej grupy do telewizji źle by się skończyło, bo ja tych ludzi dobrze znam. A po odejściu Mateusza zespół odetchnął, skończyły się napięcia – powiedział Kmita.

Borek nie chciał nigdy szerzej komentować tego wywiadu. – Byłbym bardzo nieuczciwy, gdybym powiedział, że w Polsacie kiedykolwiek nie miałem swobody działania. Nikt nigdy nie ingerował w treści moich programów, nie sugerował, co mam mówić, a czego nie – przekonuje teraz. – Nie było zamachu na moją niezależność. Tak było przez wiele lat aż do momentu zapalnego. Nikomu nigdy nie przeszkadzało MB Promotions, moja kilkunastoletnia współpraca z firmami bukmacherskimi oraz to, że prowadzę komercyjne imprezy. Dostałem zgodę na Kanał Sportowy, którą potem de facto cofnięto. Gdyby nie ta decyzja, byłbym dalej w Polsacie.

Do kulminacji konfliktu doszło przed rokiem. YouTube przerwał charytatywny program na żywo Kanału Sportowego po tym, jak roszczenia do praw autorskich w jego trakcie zgłosiła Redefine – spółka córka Polsatu.

Dziś sprawą przerwania tej transmisji zajmuje się kancelaria prawna Bogusława Leśnodorskiego, byłego prezesa Legii Warszawa. Kanał Sportowy będzie domagał się odszkodowania od Polsatu.

SŁUP REKLAMOWY

Borkowi nie po drodze jest też ostatnio z „Przeglądem Sportowym”, a Kanałowi Sportowemu generalnie z grupą Ringier Axel Springer Polska. W sierpniu gazeta zerwała współpracę z dziennikarzem, który publikował w niej komentarze. Stało się to po tym, jak Onet opisał sprawę naukowca Zbigniewa D., który miał wystawiać fałszywe dyplomy ukończenia studiów dla sportowców. W tekście pojawiło się m.in. nazwisko Mateusza Borka. „W materiałach znalezionych u Zbigniewa D. jest również korespondencja z Mateuszem Borkiem” – donosił Onet. „Wynika z niej, że w 2016 roku Borek bardzo dziękował naukowcowi za przesłanie dyplomu”.

– Tak, poprosiłem redaktora naczelnego „Przeglądu Sportowego” o wstrzymanie współpracy z Mateuszem Borkiem (...). Gdybyśmy nie poinformowali, że jest częścią śledztwa prowadzonego przez prokuraturę, naruszylibyśmy zasady w gwałtowny sposób. Mateusz wydaje się tego nie rozumieć, w związku z czym mamy tutaj olbrzymią różnicę poglądów co do standardów dziennikarskich – powiedział wówczas „Pressowi” redaktor naczelny Onetu Bartosz Węglarczyk.

– Gdybym był naczelnym, zatrudniał Borka czy Smokowskiego i przyszedłby jakiś facet, który by zabronił publikowania ich tekstów, to następnego dnia podałbym się do dymisji, bo sprawa nie ma nic wspólnego z „Przeglądem Sportowym”. Nie każdy ma jednak komfort podejmowania decyzji, które chciałby podjąć. Ja mam to szczęście, że po 30 latach ciężkiej pracy mam przywilej mówienia tego, co myślę – mówi nam dziś Borek.

I dodaje: – Do „Przeglądu Sportowego” pisałem od końca lat 90. To było ważne miejsce, historia polskiego sportu i rynku mediów sportowych. Niezależnie, jaka tam była wierszówka, to zawsze był dla mnie duży honor. Zaproponowano mi kontrakt ambasadorski. To oni do mnie przyszli. Po roku zaproponowali, żeby go przedłużyć, ale za połowę mniejszą kwotę, „bo nas nie stać”. Zgodziłem się w minutę, bo chciałem być w tej gazecie. Nie pozwolę sobie jednak na to, żeby ktoś, kto nie ma pojęcia o sporcie i biznesie sportowym, wypowiadał się na mój temat.

W artykule dla Onetu Borek tłumaczył, że za namową Zbigniewa D. na jego uczelni zrobił licencjat, a potem magisterkę. Wszystko miało odbyć się legalnie „jakieś 15 lat temu”. Nie pamiętał, by z D. rozmawiał w 2016 roku.

Bartosz Węglarczyk starł się także z Krzysztofem Stanowskim. Stanowski jako nastolatek zaczynał w „Przeglądzie Sportowym”, dla którego już w 2002 roku relacjonował piłkarskie mistrzostwa świata w Korei Południowej i Japonii. Potem pracował m.in. w „Super Expressie” i „Dzienniku”. Związał się z branżą bukmacherską, ale po wprowadzeniu ustawy hazardowej firma musiała się wycofać. Początkowo anonimowo założył portal Weszlo.com, który szybko zasłynął z mocno szyderczego stylu i celnych newsów. Następnie rozbudowywał firmę. Powstało internetowe radio WeszloFM oraz WeszloTV. Jest też autorem kilku sportowych książek, które okazały się best-
selerami, m.in. biografii Andrzeja Iwana „Spalony” oraz Wojciecha Kowalczyka „Kowal. Prawdziwa historia”. Założył też klub piłkarski KTS Weszło, do którego sprowadza młodych zawodników z Konga, a następnie promuje ich do mocniejszych zespołów.

Poszło o bukmacherkę. To branża, która bardzo chętnie korzysta z usług dziennikarzy, w tym wszystkich założycieli Kanału Sportowego.

W sierpniu na portalu Wirtualnemedia.pl ukazał się artykuł Michała Radkowskiego, w którym Mirosław Żukowski, szef sportu w „Rzeczpospolitej”, mocno skrytykował swoich kolegów za to, że biorą pieniądze od bukmacherów.

„Reklamowanie czegokolwiek przez dziennikarzy jest niezgodne z naszą etyką zawodową. (…). Dziennikarz nie może być słupem ogłoszeniowym. To, że tak się dzieje, oznacza drastyczny upadek dziennikarskiego morale i dziennikarskich obyczajów” – grzmiał Żukowski. Link do artykułu podał dalej na Twitterze Węglarczyk, opatrując go własnym komentarzem. „Dziennikarz nie może być słupem reklamowym, a słup reklamowy nie może być dziennikarzem. Kropka. Jest dla mnie szokujące, że ktoś próbuje się z tego tłumaczyć. Dziękuję, Mirek Żukowski, za pokazywanie standardów” – napisał naczelny Onetu.

Na reakcję właścicieli Kanału Sportowego nie musiał długo czekać. Borek zauważył, że większość znaczących dziennikarzy sportowych ma podobne umowy, a gdy wraca ten temat, to zazwyczaj podaje się kilka tych samych nazwisk. Stanowski swoją tyradę prowadził na Twitterze.

Próbował zarzucać Węglarczykowi, że ten prowadził w przeszłości komercyjną imprezę Cydru Lubelskiego, a w programach Onetu dziennikarze jeżdżą wokół redakcji samochodami, w których przeprowadzają wywiady i w ten sposób promują producentów aut.

Już w 2020 roku Stanowski pisał: „Na stałe współpracuje ze mną ponad 40 osób. Mógłbym dwudziestu z nich powiedzieć: Wiesz co, jednak musimy zakończyć współpracę, bo zamykamy radio, zmniejszamy liczbę artykułów na stronie. Wszystko dlatego, że jeden mędrzec napisał, że reklamowanie bukmacherów jest niemoralne”.

O sprawę pytała go także Monika Jaruzelska, która zaprosiła Stanowskiego do swojego internetowego programu. Córka gen. Jaruzelskiego od marca 2020 roku na YouTubie prowadzi kanał „Monika Jaruzelska zaprasza”, w którym prowadzi długie rozmowy z ludźmi różnych środowisk – od Rafała Ziemkiewicza aż do Jerzego Urbana.

– Wokół jest dużo wszelkiej maści moralizatorów – mówił Stanowski u Jaruzelskiej. – Fajnie jest pracować w takim wydawnictwie jak Onet, w takim molochu jak Ringier Axel Springer. Mieć sowitą pensję i wydawnictwo, które ma rocznie kilkaset milionów złotych do wydania między swoich pracowników. To wygodny model biznesowy. Trochę mniej wygodny – chociaż ja go wolę – jest taki, że samemu sobie trzeba te pieniądze przynieść. Pan Węglarczyk niech się zajmie swoją aktywnością biznesową i nie wtrąca się w moją.

Poprosiliśmy o komentarz na temat działania Kanału Sportowego zarówno Bartosza Węglarczyka, jak i Mirosława Żukowskiego.

„Nie, dziękuję bardzo. Nie zabieram głosu w sprawie Kanału Sportowego, bo to nie jest firma, która mnie grzeje lub ziębi. Dbam o standardy w mojej redakcji, czasem wypowiadam się o mediach teoretycznie publicznych. Inne firmy prywatne to ich własna sprawa” – napisał nam Węglarczyk.

Natomiast Żukowski stwierdził, że „nie jest dobrym rozmówcą na ten temat”, bo żadnego programu Kanału nie widział.

Mateusz Borek podsumowuje: – Krytykują cię, znaczy, że się boją. Dopóki nie przekręcają nazwisk, jest OK.

STANOWSKI I „PROGRAM SATYRYCZNY”

„Ma wielu sympatyków, ale jeszcze więcej wrogów” – tak najczęściej mówi się lub pisze o Krzysztofie Stanowskim. Tylko że jego antagoniści albo się pochowali, albo nie chcą o nim mówić. W środowisku dziennikarskim znaleźć kogoś, kto pod nazwiskiem powiedziałby o Stanowskim coś krytycznego, wręcz nie sposób. Węglarczyk i Żukowski to wyjątki. Fakt – jest to ryzykowne, bo można zostać bohaterem któregoś z autorskich programów Stanowskiego na Kanale Sportowym – „Dziennikarskiego zera” czy „Stanowiska”. A to prosta droga do tego, by zostać obiektem drwin ze strony jego widzów.

– „Dziennikarskie zero” jest programikiem satyrycznym, a nie takim, z którego należy się uczyć życia. Ktoś może powiedzieć, że obieram sobie łatwe cele do obśmiania. To tak jak w programie Tadeusza Drozdy „Śmiechu warte” – pokazywał gościa, który wpadł w budkę z lodami i wszyscy się śmiali. Ja też jestem takim gościem, który patrzy, kto się wywrócił, i potem o tym mówię. Nie zmieniam świata tym programem – tłumaczył u Jaruzelskiej Stanowski.

Jego programy to styl przeniesiony z portalu Weszło. Serwis od początku słynął z szyderczej krytyki wobec piłkarzy. To był jego znak rozpoznawczy. Stanowski zaadaptował to niejako do „Dziennikarskiego zera”, „Stanowiska” czy ostatnio do duetu z Robertem Mazurkiem na Kanale Sportowym. Rzadziej konfrontacyjny charakter mają prowadzone przez niego „Hejt Parki”, chociaż bywały i takie, w których od początku chciał upokorzyć swojego interlokutora. Tak było z Jasiem Kapelą z „Krytyki Politycznej”, tak było z Marcinem Najmanem. Ten ostatni film jest najpopularniejszy na kanale KS – ma blisko 7 mln odsłon.

A widzów Stanowski i Kanał Sportowy ma lojalnych. Pod każdym filmem zdecydowanie więcej jest pozytywnych reakcji, a wśród dzwoniących na żywo do „Hejt Parku” mało jest tych, którzy chcą gospodarzom dogryźć, choć przecież taka była w zasadzie idea programu.

Stanowski zaatakował Maję Staśko, feministkę i działaczkę lewicową. Poszło o jej tekst na Wyborcza.pl, w którym pisała, że podczas pandemii kobiety zostały zamknięte w mieszkaniach „ze swoimi oprawcami”, a ona sama na dyskotekach musi oganiać się od molestujących ją mężczyzn.

Stanowski brutalnie wykorzystał wszystkie słabe punkty artykułu. – Wychodzi na to, że mężczyźni praktycznie jak mówią „dzień dobry”, to już molestują – mówił w felietonie wideo. Gdy Staśko opisywała, że w klubach bardzo często jest napastowana przez mężczyzn, stwierdził:

– Po co ty, kobieto, tam chodzisz w ogóle? To tak, jakbyś poszła do sklepu mięsnego, zerwała z haków te wszystkie wędliny i powiesiła kalafiora.

Następnie dodał:

– Wygooglowałem (zdjęcia Mai Staśko – przyp. red.) i wydaje mi się, że to chyba jakiś blef jest.

***

To tylko fragment tekstu. Pochodzi on z najnowszego numeru Press. Przeczytaj go w całości w magazynie.

„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.

Czytaj też: Nowy „Press”: Wolność Poczobuta bez ceny, Durczoka obraz prawdziwy, Trzódka się zgadza

Press

Jakub Guder

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.