Zespół "Wyborczej" rozmawiał z Heleną Łuczywo. Jerzy Wójcik nie zostanie przywrócony do pracy
W czwartek zespół "Gazety Wyborczej" spotkał się z Heleną Łuczywo, współzałożycielką dziennika i członkinią Holdingu Agory (fot. Grzegorz Mehring/Archiwum ECS)
W czwartek doszło do spotkania kierowników i dziennikarzy "Gazety Wyborczej" z Heleną Łuczywo, współzałożycielką dziennika, wieloletnią wicenaczelną, obecnie zasiadającą w Agorze Holding. Zaproponowała możliwe zmiany w firmie, ale przywrócenie Jerzego Wójcika, byłego dyrektora wydawniczego "GW", wygląda już na niemożliwe.
W spotkaniu online uczestniczyło między 200 a 380 osób. Z relacji jego uczestników wynika, że dziennikarze czują niedosyt, bo Łuczywo była powściągliwa i zdawkowo odpowiadała na pytania. Przy wielu pytaniach odsyłała do zarządu. "Ja nie zarządzam tą firmą na litość boską!" – miała zareagować na jedno z nich. Podczas spotkania zasłaniała się też rzekomym brakiem sprawczości, bo jest członkiem holdingu, a nie zarządu. Stwierdziła, że teoretycznie wraz z innymi członkami Agora Holding mogłaby odwołać obecny zarząd i powołać nowy, ale trudno jej sobie wyobrazić taka sytuację.
Obrona Jurka się nie uda
Wśród pomysłów na rozwiązanie konfliktu, które padły podczas spotkania, był taki, by dotychczasowego zastępcę Jerzego Wójcika - Wojciecha Bartkowiaka - powołać do zarządu Agory SA. Mógłby on odpowiadać za cały biznes "Gazety Wyborczej". Inną propozycją Łuczywo było wprowadzenia do Agory Holding redaktora naczelnego "GW" Adama Michnika. Ale było to powiązane z powołaniem jeszcze jednej osoby, której głos w holdingu równoważyłby głos Michnika.
Na spotkaniu wybrzmiały także opinie o rezygnacji z walki o przywrócenie Jerzego Wójcika do pracy. "Większość z nas uznała, że obrona Jurka się nie uda. Wola pozbycia się go jest w zarządzie tak wielka, że nie jesteśmy w stanie nic zrobić" – powiedział Wojciech Czuchnowski podczas spotkania. Dodawał: "Dalej sprzeciw - myślę, że jednak większości z nas - budzi tryb zwolnienia oraz niezgoda zarządu, aby Jurek był zatrudniony w redakcji »Gazety Wyborczej« na wskazanym przez kierownictwo stanowisku".
Łuczywo tłumaczyła motywy zwolnienia Jerzego Wójcika. Jak relacjonują dziennikarze, mówiła, że "wrogość wobec reszty firmy była nakręcana przez Jurka, który w ten sposób jednoczył redakcję. Czy to prawda, czy nie – tego nie wiem, ale słyszałam to od wielu osób".
Łuczywo wspomniała także o możliwości zmiany trybu zwolnienia Wójcika - z dyscyplinarnego na porozumienie stron.
Obie strony winne
– Było dużo emocji, szczególnie po naszej stronie – relacjonuje pracownik "Gazety Wyborczej". – Helena zbyt dużo nie mówiła, stale odsyłała do zarządu. Samo spotkanie nie było konkluzywne, ale może się z niego coś urodzić – zaznaczył nasz informator.
Na koniec głos zabrali Jarosław Kurski i Adam Michnik, ten ostatni powtórzył, że nie rozumie, dlaczego Helena Łuczywo w tym konflikcie stoi po stronie zarządu, a nie dziennikarzy, z którymi przez tyle lat pracowała.
Helena Łuczywo stwierdziła już wcześniej, że nie zamierza komentować zachowań obu stron konfliktu. "Można skrytykować mocno obie strony, ale postanowiłam tego nie robić" – usłyszał zespół. Łuczywo dodała, że "obie strony zrobiły rzeczy niedopuszczalne".
Konflikt między zarządem Agory a "Gazetą Wyborczą" trwa od czerwca br. Zrodził się na tle pomysłu zarządu Agory dotyczącego połączenia portalu Gazeta.pl z "Gazetą Wyborczą". To spotkało się ze sprzeciwem kierownictwa dziennika. Wówczas po raz pierwszy podjęto próbę zwolnienia dyrektora wydawniczego Jerzego Wójcika, jednak zarząd ostateczną decyzję podjął dopiero 25 listopada. Redakcja próbowała przywrócić Wójcika do pracy, jednak ponowne zatrudnienie Jerzego Wójcika w redakcji gazety jest niemożliwe bez zgody zarządu.
Michnik: "Cios od wewnątrz"
Tymczasem w środę redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik w szwedzkim dzienniku "Dagens Nyheter" działania Agory określił jako "mające kontekst polityczny". "»Gazeta Wyborcza« stoi na czele obrony praworządności i wartości demokratycznych w Polsce. W takiej sytuacji przeprowadzenie ataku na redakcję i wywołanie konfliktu może mieć tylko dwa wytłumaczenia: albo robione jest to świadomie, albo zarząd działa jako pożyteczni idioci Kaczyńskiego i PiS" - powiedział Michnik w "Dagens Nyheter".
Autor artykułu zatytułowanego "Niezależność pierwszej demokratycznej gazety w Polsce jest zagrożona" przypomina, że od lat polski narodowo-konserwatywny rząd atakuje "Gazetę Wyborczą" poprzez procesy sądowe i kampanie nienawiści. Według Michnika nikt w redakcji nie spodziewał się, że cios zostanie zadany "od wewnątrz", czyli przez właścicieli. "Zarząd (Agory) musi wybrać: albo rezygnuje, albo idzie na kompromis z redakcją" - stwierdził Michnik.
(BAE, DAN, CP, 03.12.2021)