Temat: na weekend

Dział: SYLWETKI

Dodano: Listopad 05, 2021

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Gdyby był poważany w środowisku aktorskim, nie komentowałby polityki w TVP. Sylwetka Jarosława Jakimowicza

Aktorzy go nie lubią, dziennikarze nie poważają, ale za to z mediami publicznymi dogaduje się bezbłędnie – dopóki jego poglądy są zbieżne z linią programową.

Sylwetka Jarosława Jakimowicza pochodzi z magazynu "Press" (5-6/2021)

Gdy w połowie stycznia dziennikarz Piotr Krysiak, w przeszłości związany m.in. z TVP Info, a także „Wprost” i „Super Expressem”, napisał na swoim profilu na Facebooku, że „gwiazdor publicystyki TVP Info” miał zgwałcić uczestniczkę konkursu Miss Generation 2020, w mediach społecznościowych natychmiast pojawiły się sugestie, że mowa o Jarosławie Jakimowiczu, celebrycie, aktorze i dziennikarzu współpracującym z TVP Info.

Krysiak nie podał nawet imienia owego „gwiazdora”. Do przestępstwa miało dojść rok wcześniej w hotelu Parisel Palace w Klimkach pod Łukowem. Na Jarosława Jakimowicza miało wskazywać jego zdjęcie z partnerem jednej z uczestniczek konkursu wykonane we wspomnianym hotelu. – To nie tak, że on sam się przyznał. Został do tego zmuszony – nie ma dziś wątpliwości Krysiak. Najbardziej dziwi go, że gdy przygotowując tekst, zadzwonił do aktora z pytaniem, czy był w tym hotelu, Jakimowicz zaprzeczył.

Następnego dnia na Instagramie Jarosław Jakimowicz napisał: „Prawdą jest, iż rok temu brałem udział w imprezie Miss Generation 2020 na zaproszenie organizatora, jako gość specjalny. Jednakże opisywane zdarzenia przez Pana Piotra Krysiaka, a przekazane mu przez anonimową osobę w jego publikacji mijają się z prawdą”. „Nikogo nie zgwałciłem! Przysięgam na zdrowie moich dzieci! Nie jestem zdolny do takich czynów, brzydzę się agresją wobec kobiet” – dodał w rozmowie z Onetem. Zaś w sobotę 23 stycznia w swoim programie „W kontrze” na antenie TVP Info zapowiedział, że udowodni swoją niewinność. „Bo prawda jest jedna i jestem niewinnym człowiekiem. Nie zniszczycie mi życia” – powiedział i… rozpłakał się na wizji.

Tylko pod informacją zamieszczoną tego samego dnia przez TVP Info na Twitterze ukazało się prawie tysiąc komentarzy. „Czerwona hołota ma doświadczenie w niszczeniu cudzego życia. Proszę się trzymać, nie wierzymy w te podłe pomówienia” – pocieszała aktora Małgorzata Starosta. „Gocha. Poszukaj rozumu” – odpowiedziała jej Justyna Gubała. Internautka OlkaGrazyna przekonywała: „Żałośni jesteście. Madziula pociesza kryminalistę. Jakie to typowe w tym waszym pisowskim ścieku…”. Ale Teresa Wrocławska przekonać się nie dała: „Olać trolli, i jechać dalej! Panie Jarku, zawiść ludzka nie zna granic. Nie ma co się mazać, chłopaki nie płaczą” – napisała.

Jarosław Olechowski, dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, dzień po tekście Krysiaka poinformował na Twitterze, że po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego „nie stwierdzono nieprawidłowości w funkcjonowaniu redakcji publicystyki TVP Info”. Dodał, że opisywane przez Krysiaka zdarzenie nie miało żadnego związku z telewizją publiczną.

Piotr Krysiak, autor m.in. książki „Dziewczyny z Dubaju”, postępowanie władz Telewizji Polskiej uważa za kuriozalne. – W ciągu kilku godzin przeprowadzono postępowanie i wydano wyrok uniewinniający. Absurd – stwierdza.

– Nie uważa pan, że to jednak była dość niejednoznaczna obrona pana osoby? – pytam Jarosława Jakimowicza. Ten zaprzecza w e-mailu. – Telewizja daje wiarę w moje wyjaśnienia, za co jestem wdzięczny. Jest to też chyba dowód na to, że kierownictwo TVP docenia to, co robię.

Wyjaśnienie telewizji komentuje dr Mirosław Oczkoś, ekspert do spraw wizerunku ze Szkoły Głównej Handlowej: – TVP strzeliło sobie w stopę, mówiąc, że po godzinach pracy to nie jest ich człowiek. To połączenie strategii strusia, czyli chowania głowy w piasek, i strategii kelnerskiej, czyli mówienia, to nie mój rewir, to mnie nie dotyczy.

Oczkoś podkreśla, że Jakimowicz dla TVP jest kimś bardzo wygodnym. – Bo okazuje się, że są jednak celebryci popierający obecną władzę. Ale nie są to aż tak ważne osoby, by nie można się było ich pozbyć z dnia na dzień. Można powiedzieć, że jest traktowany przez TVP jak pożyteczny idiota – mówi.

Sergiusz Trzeciak, specjalista ds. komunikacji strategicznej i autor wielu książek na temat PR, uważa, że jedyną drogą dla aktora było skierowanie sprawy do sądu i czekanie na wyrok. – I Jakimowicz to zrobił. Teraz musi uczynić wszystko, by sytuację nieco uspokoić. Powinien być mniej widoczny. Lepiej, żeby na jakiś czas się schował i zszedł z linii strzału. Żeby nie prowokować – przekonuje Trzeciak.

– Dlaczego? – oponuje Jakimowicz. – Nic nie zrobiłem, jestem niewinny. Dlaczego mam rezygnować z tego, co lubię robić? Wiele osób miałoby satysfakcję, ale niestety nie tym razem – odpowiada „Press”. I zaznacza, że najbardziej żal jest mu rodziny, „która po prostu po ludzku cierpi”.

– Tego nie wybaczę nigdy… – przestrzega. Wątek rodziny pojawia się zresztą w narracji Jakimowicza dość często. Podobnie napisał 17 marca na Instagramie: „Za wszystko co zrobiliście ostatnio mi i mojej rodzinie nie będzie przebacz”. W Dzień Kobiet zaś na Facebooku ostrzegał: „Życzę każdemu, który uczestniczył w tym medialnym niszczeniu mnie i mojej rodziny opartym tylko na pomówieniach żeby jego i jego rodzinę spotkało dokładnie to samo!”.

Natalia Żaba, ekspertka z Instytutu Zamenhofa, medialnego think tanku, uznaje za kuriozum to, że Jakimowicz tłumaczył się, korzystając z czasu antenowego programu, który współprowadzi. – Nie żegnając się przy tym z publicznością na czas trwania wyjaśnień, tylko zapowiadając pozwy i kontynuację pracy w mediach. Gdyby w Polsce panowały prawidłowe standardy zachowania w takich przypadkach, Jakimowicz byłby zawieszony w pracy do czasu wyjaśnienia sprawy – uważa Natalia Żaba.

Ale zawieszony nie został.

BO NIE ZGŁASZAŁA ZASTRZEŻEŃ

Internautki Paulina Backo i Halina Baran pocieszały aktora na Facebooku: „Grunt, to się nie dać!!!!!”; „Panie jarku wspieramy Pana”. A wsparcie było potrzebne, bo nie minęły dwa tygodnie i Piotr Krysiak zamieścił na Facebooku kolejną relację – tym razem statystki z filmu „Zenek”, w którym wystąpił Jakimowicz. Twierdziła, że na planie była molestowana przez „gwiazdora TVP”. – Miałam bardzo krótką sukienkę. On siedział, ja stałam. Był blisko, miał kolano między moimi nogami. Wykorzystał to. Najpierw powiedział mi, że bardzo chętnie by mnie przeleciał. Nawet nie zdążyłam zareagować, kiedy włożył rękę między moje nogi i zaczął mnie dotykać – opisywała zdarzenie kobieta.

Reakcja Jakimowicza – błyskawiczna. „Kłamliwe zarzuty, sprawę kieruję do sądu” – napisał w oświadczeniu opublikowanym na Instagramie. „Podczas kręcenia wspomnianej sceny na planie filmowym znajdowało się, co najmniej kilkanaście osób (…) Osoba, »cytowana« dzisiaj przez Pana Piotra Krysiaka nie zgłaszała żadnych zastrzeżeń, co do mojego zachowania. Nie zgłaszał ich również nikt inny, kto obecny był podczas kręcenia filmu” – podkreślał.

Krysiak w rozmowie z „Press” zdradza, że podobnych opowieści otrzymał więcej. – To taki natrętny bajerant z dużą łatwością nawiązywania kontaktów. Kiedyś kobiety same pchały mu się do łóżka – relacjonuje Krysiak słowa jednej z jego informatorek.

Jakimowicz deklaruje, że jest gotów stawić się i odpowiedzieć na wszystkie pytania śledczych. – Niczego nie zamierzam zatajać – podkreśla.

Dziennikarz śledczy Tomasz Patora przyznaje, że kwestie związane z oskarżeniami kierowanymi pod adresem Jakimowicza należą do kategorii tych trudnych do udowodnienia.

– Mamy słowo przeciwko słowu – mówi. Jego zdaniem dla wizerunku aktora nie ma to jednak większego znaczenia. – To człowiek, który nigdy nie powinien się pojawić w mediach. Określanie go mianem redaktora jest obraźliwe dla profesjonalnych dziennikarzy – uważa Patora.

Jarosław Jakimowicz: – Redaktor? Jeśli fakt, że zabieram głos w telewizji predysponuje mnie do tego, by mówić do mnie redaktorze, to tak, jestem redaktorem.

Natalia Żaba z Instytutu Zamenhofa uważa za bardzo prawdopodobne, że Jakimowicz podjął się w mediach roli, której do końca sam nie rozumie. – Celem programu „W kontrze”, który aktor prowadzi z Magdaleną Ogórek, jest rozprawianie się z politycznymi oponentami lub osobami, które przez rządzących są uznane za wrogie. Do wykonywania takich zadań wybiera się osoby, które miały wcześniejszą widoczność w mediach, ale niewiele wspólnego z warsztatem dziennikarza – stwierdza Żaba.

LAURKA DLA MACIEREWICZA

Punktem zwrotnym w karierze Jakimowicza okazał się 6 listopada 2019 roku. Był jednym z komentatorów w programie „Jedziemy” Michała Rachonia w TVP Info, który gościł w studiu Antoniego Macierewicza. Gdy tylko aktor zobaczył polityka, podbiegł do niego z podziękowaniami. „Ja mam 50 lat i dziękuję za te 50 lat walki o niepodległość” – mówił z emfazą Jakimowicz. „Dziękuję za kraj, w którym żyję, w imieniu moich dzieci, Polaków, tych, którzy rozumieją i inaczej rozumieją. Naprawdę jestem dumny i zaszczycony” – kontynuował.

Internauci komentowali: „To się nie dzieje naprawdę... jak trzeba mieć mózg sprany, żeby tak się upodlić?” – to opinia obserwatora70. „Muppet Show w wydaniu ludycznym” – dodał MarekS997.

Aleksandra Pajewska-Klucznik, zastępczyni dyrektora rozrywki w Interii, dziennikarka i specjalistka od wizerunku: – Słysząc o tym nagraniu, pomyślałam: to musi być żart. I to kiepski. Ale gdy zobaczyłam ten fragment programu, zdałam sobie sprawę, że Jakimowicz nie żartował – mówi. – Nie wiem, czy zrobił to cynicznie, ale z całą pewnością wiedział, że takie zachowanie mu się opłaci – dodaje.

Bardziej wyrozumiały dla Jakimowicza jest dr Sergiusz Trzeciak. – Może facet jest aż tak emocjonalny? A może naprawdę Macierewicza lubi i ceni? Uznał, że to dobry moment, żeby zaistnieć i się jasno określić. Na pewno nie zrobił tego nieświadomie – stwierdza specjalista ds. komunikacji strategicznej. – A może to cynizm? – dopytuję. – Nie można wykluczyć, ale dowodów nie ma. Jestem w stanie uwierzyć, że Jakimowicz ma takie poglądy – stwierdza Sergiusz Trzeciak.

Ustawka? – Być może. Rzadko się zdarza, by ktoś wylewał z siebie publicznie aż tyle wazeliny – odpowiada Mirosław Oczkoś. – Niewątpliwie zależało mu na tym, żeby wszyscy to zobaczyli. Przecież mógł to zrobić w garderobie czy na korytarzu. A zrobił w programie na żywo, bo doskonale wiedział, że będzie to skuteczny sposób na zaistnienie w pisowskich mediach. I nie pomylił się – argumentuje ekspert od wizerunku.

– Naprawdę pan wierzy w te bzdury, które ktoś powtarza? Uważa pan, że nie stać mnie byłoby na bardziej wyrafinowaną formę autopromocji? – odpowiada pytaniem Jarosław Jakimowicz. I powtarza, że Antoni Macierewicz jest wybitną postacią związaną z walką o niepodległość kraju. – Darzę go ogromnym szacunkiem – podkreśla. Swojego zachowania bronił także w programie „Skandaliści” w Polsat News. „Gdybym miał zrobić to jeszcze raz, przygotowałbym laurkę dla Macierewicza. Napisałbym piosenkę dla niego i pocałowałbym go w rękę” – mówił Jarosław Jakimowicz w „Skandalistach”.

Niecałe dwa tygodnie od spotkania z Macierewiczem Jakimowicz dołączył do grona prowadzących rozmowy w programie TVP 2 – „Pytanie na śniadanie extra”.

OKO ZA OKO

„Ciota jesteś”; „frajerze, chcesz mi obciągnąć”; „faja”; „Boże, ciota w czystej postaci”; „w dupę mnie cmoknij fajo”; „pederasto w dupę jebany mogę ją ci przypudrować w ten przecwelony ryj”. To tylko kilka z ponad 30 zgłoszeń, jakie Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych otrzymał od osób, które komentator TVP Info znieważał w mediach społecznościowych. Facebook już kilka razy zablokował Jakimowiczowi dostęp do jego kont. – Jakimowicz chętnie znieważa wszystkich, którzy nie pasują do wizji „jedna partia, jeden naród, jeden wódz” – wyjaśnia Konrad Dulkowski, prezes OMZRiK.

Przykłady? „Posłuchaj, podstarzały frajerze...” – od takich słów zaczął swoją wiadomość skierowaną do byłego dziennikarza m.in. Telewizji Polskiej – Sławomira Matczaka. Zaproponował, by Matczak spotkał się z nim, by „wytłumaczyć parę spraw”. „Tylko bez psiarni, żebyś się nie skarżył” – dodał Jakimowicz. Matczak wiadomość upublicznił na Twitterze. „Nie wolno przechodzić obojętnie wobec takiego hejtu” – uzasadniał. Sprawy nie zgłosił na policję, zablokował jednak Jakimowicza na Facebooku. Jakimowicz pyta mnie: – Rozmawiał pan ze Sławomirem Matczakiem? Przyznał się panu do tego, w jaki sposób prowadził ze mną wcześniej dyskusję na jednym z komunikatorów internetowych, wyzywając mnie, obrażając, próbując mnie zdyskredytować?

Ale przyznaje: – Fakt, puściły mi nerwy. Powiedziałbym słowo „przepraszam”, gdyby pan Sławomir publicznie przyznał się do tego, w jaki sposób mnie prowokował. Skoro on nie ma odwagi tego zrobić, kłamie publicznie, ja nie zamierzam go przepraszać – stwierdza.

– To, co zrobił Jakimowicz, to przykład typowego hejtu – mówi nam dziś Matczak. – Jak szczeka na ciebie pies, to możesz się odwrócić i iść dalej. Możesz też szczekać jak on albo, co najgorsze, rzucić w niego kamieniem. To nie ja mam problem, to on ma problem z samym sobą. Musi mieć jakieś deficyty, skoro tak agresywnie atakuje. Pod tym względem mu współczuję – przyznaje były dziennikarz, który obecnie prowadzi m.in. zajęcia w szkołach dotyczące walki z hejtem.

Wcześniej, w maju 2019 roku, Jakimowicz wypowiedział się nieprzychylnie o Borysie Szycu, który skrytykował słowa Zofii Klepackiej o środowisku LGBT. „Ideologicznie reprezentujesz mnie, nas reprezentujesz i zgadzam się z tobą w stu procentach” – mówił aktor do żeglarki w filmie zamieszczonym na Instagramie. Zaś Szyca nazwał – choć nie wymieniając z nazwiska – „chorym pacjentem, który przebalował pół życia”.

Potem za te słowa przeprosił. „Zawsze dobrze ci życzyłem, życzę i kibicuję jako megaaktorowi, człowiekowi ”– napisał do Szyca na Instagramie.

Jakimowicz wyjaśnia, że nigdy nikogo celowo nie obraża. A użyte sformułowania były formą odreagowania. – Ciekawe, jak pan by się zachowywał, otrzymując dziennie setki wiadomości od nieznanych osób, w których jest pan wyzywany od kur***, PiS-owskich szmat, które liżą dupę Kaczorowi albo Macierewiczowi. Uważa pan, że druga strona ma do tego prawo, gra fair? – pyta Jakimowicz. – Ja już taki jestem, że nie umiem pozostać obojętny na zaczepki. Oko za oko – dodaje.

Mirosław Oczkoś: – Zaskakuje mnie, że on jest zdziwiony krytyką pod swoim adresem. Jak ktoś bierze udział w szczuciu, to musi liczyć się z tym, że będzie przez jednych uwielbiany, a przez innych krytykowany. I to ostro.

BŁĘDY MŁODOŚCI

Wychował się – co lubi często podkreślać – na warszawskiej Woli. Ukończył technikum mechaniczne. Opiekowali się nim głównie dziadkowie. Jak zdradził w czerwcu 2019 roku w radiu Wnet, wina nie pija. Raczej wódkę. Gdy miał 19 lat, wyjechał do Niemiec. Co tam robił? Wiele ujawnił w wydanej w 2019 roku autobiografii pt. „Życie jak film”.

Jakimowicz miał więc dołączyć do szajki złodziei. Kradli alkohole, telewizory. „Kradliśmy też skóry po osiemset marek każda” – pisał. Skazany najpierw na prace społeczne za „napad na pocztę w Niemczech” trafił na cztery miesiące do więzienia. „Zaczęliśmy złodziejskie manewry z Bundepost, czyli pocztą niemiecką. Najprościej mówiąc, okradaliśmy ją. Mieliśmy na to swój patent” – donosił w książce. „Robiłem to wszystko dla pieniędzy, ale też dla zabawy. Wzrost adrenaliny i fun to był motor do działania”.

Nam wyjaśnił: – Razem z kumplami znaleźliśmy – nazwijmy to patent – jak oszukać automat w budce telefonicznej na parę czy parędziesiąt marek, dzięki czemu mogliśmy za darmo dzwonić do swoich bliskich w Polsce! Cała historia… – wyjaśnia. – Jasne, złamaliśmy w ten sposób prawo, ale to były szczeniackie wybryki, a nie żaden napad na pocztę. Jeszcze raz powtarzam – nigdy nie wtargnąłem do żadnego budynku, nie groziłem nikomu bronią czy nożem, nie straszyłem pozbawieniem życia – uzupełnia swoją opowieść.

Dariusz Janas, były policjant, wieloletni znajomy Jakimowicza: – Na potrzeby biografii historię ubarwił. Koloryzowanie życia – to typowe dla niego.

Aleksandra Pajewska-Klucznik, dziennikarka i specjalistka od wizerunku: – Jakimowicz dziś zaprzecza temu, co pisał w biografii. Pytanie: czy kłamał, gdy pisał książkę, czy kłamie teraz?

Również podczas pobytu w Niemczech miało dojść do historii często przypominanej przy okazji oskarżeń o gwałt. Jakimowicz opisał w biografii, jak to pewnego dnia otrzymał od pewnego „Jugola” propozycję kupienia młodej Tajki. „Kupić to znaczy sprowadzić kogoś, kto chce wyjechać ze swojego kraju, zamieszkać w Niemczech i wyjść tam za mąż. Ja oczywiście, będąc w tak młodym wieku, nie bardzo sobie mogłem to wszystko wyobrazić” – pisał Jakimowicz. – „Okazało się, że mogę taką dziewczynę mieć za dwa tysiące marek”. Wyszło na jaw, że Tajka ma zaledwie 12 lat. Do transakcji nie doszło. „– Co to jest? – spytałem, nie mogąc wyjść ze zdumienia. – No jak to, twoja dziewczynka. – Jugol radośnie przyklasnął, dumny z siebie. – Ale… – zacząłem się trochę jąkać. – Ona jest mała… trochę… jakby. – Spokojnie, urośnie ci!” – tak Jakimowicz opisywał niedoszły zakup.

Inny kontrowersyjny epizod miał się wydarzyć w Warszawie. „Gwiazdor TVP przyznał się, że postanowił zostać hieną cmentarną i w tym celu wraz z kolegami zaplanował popełnienie tego obrzydliwego przestępstwa na cmentarzu żydowskim w Warszawie przy ulicy Okopowej” – doniósł pod koniec ubiegłego roku na swoim profilu na FB Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. „Mężczyźni zdecydowali, że rozkopią świeży żydowski grób, by dostać się do zmarłej osoby i okraść grób z cennych przedmiotów jakie spodziewali się tam znaleźć” – czytamy we wpisie. Ośrodek zawiadomił w tej sprawie prokuraturę. Chodzi o zdarzenie z 1987 roku.

Dziś Jakimowicz wyjaśnia, że ta historia znalazła się w książce, bo chciał opowiedzieć o młodzieńczej naiwności. – Czekaliśmy na świeży pochówek. Trafił się. Myśleliśmy – jakaś szkatułka zakopana w piachu. Zaczęliśmy zdejmować świeże wiązanki kwiatów. Nie zdążyliśmy jeszcze wbić łopaty, kiedy ni stąd, ni zowąd pojawił się zarządca cmentarza. To była dla nas lekcja na całe życie – opowiada „Pressowi” Jakimowicz. – Naprawdę wnioskuje pan z tego, że byłem cynicznym złodziejem, który nie cofnie się przed niczym, okrada groby, który tylko czekał na okazję, żeby nielegalnie zarobić parę groszy? – pyta w e-mailu.

ŻONA W NBP

Przełom w życiu Jarosława Jakimowicza nastąpił w 1995 roku, kiedy dostał rolę Cichego w filmie „Młode wilki” Jarosława Żamojdy. Dwa lata później zagrał też w „Młodych wilkach 1/2”. Potem pojawił się w filmach „Nic śmiesznego”, „Wyjazd integracyjny”, „Poranek kojota” oraz w małych rolach w serialach „Złotopolscy” czy „Pierwsza miłość”.

Dariusz Janas, który dość dobrze poznał ówczesne środowisko aktorskie, przyznaje, że Jakimowicz nie był traktowany przez kolegów jak aktor. – Raczej jako ktoś, kto ma rozpoznawalną twarz.

Aleksandra Pajewska-Klucznik nie ma wątpliwości, że gdyby Jakimowicz miał poważanie w środowisku aktorskim, to nie komentowałby polityki w telewizji, ale grałby w filmach. – Zwłaszcza że „Młode wilki” były wielkim sukcesem. A on źle nie wypadł. Brak kolejnych propozycji udowadnia, że nie umiał się w tym odnaleźć i nie wzbudził sympatii – przekonuje dziennikarka.

W pewnym sensie przyznaje to także sam Jakimowicz. „Zawsze byłem odepchnięty. Zawsze byłem obcy” – mówił w czerwcu 2019 roku w radiu Wnet. Zaś w rozmowie z Łukaszem Warzechą we wSensie.tv zdradził, że przez swoje poglądy stracił możliwość zagrania w jednym z seriali. Jakimowicz opowiada też historię sprzed 22 lat, gdy często spotykał się ze swoim sąsiadem Cezarym Pazurą. – Było nad ranem. Czarek mówi do mnie wtedy: „Jarek, muszę ci wreszcie coś powiedzieć. My generalnie w tym środowisku jesteśmy z małych miejscowości z wielkimi marzeniami o karierze. Od małego zabiegaliśmy o to, by gdzieś zaistnieć. Kółka teatralne, domy kultury. To miał być wstęp do wymarzonej kariery. (...) I nagle pojawiasz się ty. Machnąłeś dwa razy blond grzyweczką i zakochała się w tobie cała Polska. Nienawidzimy cię i nigdy cię nie zaakceptujemy” – opowiada Jakimowicz. I dodaje, że tamte słowa okazały się prorocze. – Nie uwierzyłby pan, jak wiele razy dano mi to odczuć – przyznaje aktor.

Ale na zainteresowanie ze strony serwisów plotkarskich nie mógł narzekać. Tym bardziej że Cichy z „Młodych wilków” dbał o to, by cicho o nim nie było. W 1998 roku wziął ślub z malarką Joanną Sarapatą, z którą ma syna Jovana.

Aleksandra Pajewska-Klucznik: – Ten związek, choć nie przetrwał, pozwolił mu wybić się w kręgach towarzyskich.

„Jarek zawsze miał jasne poglądy i to za bardzo się nie zmieniło. To jest człowiek, który jak miał coś do powiedzenia, to mówił i się nie bał” – mówiła niedawno Joanna Sarapata w rozmowie z „Faktem”. Z kolei syn Jovan w listopadzie 2020 roku w rozmowie z portalem NaTemat.pl przyznał, że nie miał pojęcia, że ojciec ma takie poglądy. „Choćby LGBT. Jak rozmawialiśmy z tatą wcześniej, to nie miał nic przeciwko tym osobom. Zawsze wspierał, ma przyjaciół z tego środowiska” – mówił Jovan Jakimowicz, który angażuje się politycznie, wspierając m.in. Strajk Kobiet.

Drugie dziecko, Jeremiasza, Jakimowicz ma z Joanna Gołaszewską. Chłopiec urodził się w 2001 roku i miał poważną wadę wątroby. Niezbędny okazał się przeszczep, a sam Jakimowicz został dawcą narządu. „Do drugiego roku życia sześć razy przechodził zapalenie płuc. Dziś bierze lek przeciwodrzutowy, ale poza tym skacze na trampolinach, gra w piłkę, jeździ na rowerze, ale nie normalnie, tylko po wertepach, wykonuje wszystkie ekstremalne historie” – opowiadał Jarosław Jakimowicz w październiku 2019 roku w Radiu Zet.

Aleksandra Pajewska-Klucznik, dziennikarka i specjalistka od wizerunku: – To jeden z naprawdę nielicznych pozytywnych akcentów w wizerunku Jakimowicza. 

W 2008 roku było głośno o występie Jakimowicza w programie „Big Brother VIP”, który zresztą wygrał. Jak opowiadał – za każdy tydzień pobytu w domu Wielkiego Brata dostawał 30 tys. zł. Tam poznał celebrytkę Jolę Rutowicz, z którą miał romans. Po latach aktor w rozmowie z Onet.pl stwierdził, że ten romans był ustawką.

„Fakt” donosił w 2016 roku o ślubie aktora. Z przyszłą żoną poznać się mieli na siłowni. O Katarzynie Sykon-Jakimowicz zrobiło się głośno na początku lutego br., gdy tygodnik „Polityka” poinformował, że znalazła zatrudnienie w Narodowym Banku Polskim niedługo po tym, jak Jakimowicz zaczął wychwalać władzę w TVP. „Proszę, dajcie mojej Żonie spokój… Uszanujcie jej prywatność” – apelował na Instagramie 7 lutego. W rozmowie z Wirtualną Polską nie zdementował jednak informacji, że żona pracuje w NBP.

PRZEKROCZYŁ RUBIKON

Eksperci od wizerunku uważają, że dla przyszłości Jakimowicza kluczowe będą dwie sprawy. Wyrok sądu w sprawie oskarżenia o gwałt oraz zmiany na scenie politycznej. – Dopóki TVP za nim stoi, włos mu z głowy nie spadnie. Może nawet kariera jeszcze bardziej się rozwinie. Zwłaszcza gdyby zarzuty o gwałt i molestowanie nie zostały potwierdzone przed sądem – uważa Aleksandra Pajewska-Klucznik. – Zmiana rządu i zmiana w TVP oznaczać będą koniec medialnej kariery Jakimowicza. Pewnie zostanie mu wtedy robienie jakiegoś niszowego kanału na YouTubie – przewiduje dziennikarka. 

– Nie wiem, co przyniesie życie – mówi Jakimowicz. Przyznaje, że jest gotowy na zmiany, choć jest bardzo zadowolony ze współpracy z Telewizją Polską. – Chciałbym tutaj, gdzie jestem, zostać jak najdłużej. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że nic nie trwa wiecznie. Mam swoje pomysły, mam apetyt na życie, także to zawodowe – dopowiada aktor, który na swoim instagramowym profilu umieścił cytat: „Nie trać czasu na tłumaczenie się: ludzie zawsze słyszą to, co chcą usłyszeć”.

– Przekroczył Rubikon. Przeszedł na drugą stronę mocy – dodaje dr Mirosław Oczkoś, ekspert do spraw wizerunku. – Nie dziwi mnie, że ludzie nie chcą z nim mieć do czynienia – uzupełnia.

– A z kim pan rozmawiał na mój temat? Rozmawiał pan ze Zdunkiem, Kogutem czy Uchem, czyli z moimi kumplami z lat szkolnych, z którymi do dziś jesteśmy przyjaciółmi? – pyta Jakimowicz. – A może myśli pan o znajomych z tak zwanego środowiska? Co oni mogą o mnie wiedzieć? – pyta retorycznie.

Dariusz Janas poznał Jakimowicza, gdy ten był u szczytu popularności. – Młody aktor, lubiący życie, wesoły, sympatyczny. Nawet z pewną charyzmą – wspomina. – Poglądy? Otwarte. O polityce czy sprawach światopoglądowych raczej wtedy nie rozmawialiśmy. Zresztą Jarek nie zdradzał większego zainteresowania polityką. Nie wydawał się też specjalnie gorliwy religijne. Do kościoła raczej nie chodził – opowiada były policjant. Dziś panowie kontaktu nie utrzymują. – Nie zamierzam polemizować z człowiekiem, który jest tak głupio radykalny. I który uważa, że wszyscy są prostakami, a tylko on ma rację – mówi Dariusz Janas. – Myślałem, że go znam. Ale nie poznaję. 

Grzegorz Sajór

Pozostałe tematy weekendowe

"Rzeczpospolita" bliżej spółki skarbu państwa. Orlen lub PZU...
Iwona Piwek: Za YouTube tęsknilibyśmy bardziej niż za...
Modlitwa do łasic. O warsztacie publicystki...
* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.