Wywiad polityczny w radiu ma coś z rządów autorytarnych
(fot. Jonathan Velasquez/Unsplash)
Wywiad polityczny w radiu ma coś z rządów autorytarnych, a dziennikarz jest jak dyktator.
Tekst warsztatowy pochodzi z magazynu „Press” (10/2016)
Poranna rozmowa polityczna w radiu to ważny punkt w ramówce, napędza newsy, buduje słuchalność kolejnych elementów programu. Jest po to, by wyciągniętymi z rozmowy tematami bądź wypowiedziami móc później jeszcze grać na antenie. Prowadzący wywiad oprócz tego, że ma uzyskać odpowiedzi na swoje pytania, musi więc także pamiętać o tym, że wspiera serwisy informacyjne. Jak to osiągnąć? – spytaliśmy doświadczonych dziennikarzy wyspecjalizowanych w wywiadach radiowych.
Jak pytać?
Pytania powinny być krótkie, skondensowane, nieprzegadane. Słuchacz – w przeciwieństwie do rozmowy telewizyjnej – nie widzi twarzy dziennikarza i gościa, na których mógłby skupić uwagę, dlatego trzeba cały czas próbować utrzymać atrakcyjność przekazu.
Pytanie w stylu: „Jak pan ocenia polskie doświadczenia w dziedzinie wykorzystania środków unijnych na tle innych państw naszego regionu?” jest słabe, bo rozległe i wymaga zbyt długiej odpowiedzi. Tego typu pytania zostawiają za dużo furtek pytanemu, łatwo mu będzie uciec od konkretnej odpowiedzi. Z drugiej strony, nie należy zadawać pytań, które dadzą odpowiedź przewidywalną, czyli jeśli wiadomo, co ów polityk powie (bo inaczej mu nie wypada bądź nie może ze względu na przynależność partyjną). Pytania w wywiadzie radiowym nie powinny też skłaniać do odpowiedzi typu „no tak”, bo rozmowa będzie się rwała. Najlepiej jest, gdy pytania są zaczepne, budują jej klimat – ma to wpływ na przebieg rozmowy, dodaje jej emocji.
Nie pytajmy polityków: „Co pan myśli/sądzi/uważa na dany temat?”, bo nie o taką odpowiedź chodzi, nie tego oczekują słuchacze. Pytajmy o konkretną sprawę: „Co w tym konkretnym przypadku pan zrobi/zrobiłby, jak by się pan zachował?”.
Ponieważ poranna (ale też popołudniowa) rozmowa radiowa jest zwykle krótka, liczy się każda sekunda. Szkoda czasu na zwroty typu: „przejdźmy teraz do innego tematu”, „zmieńmy temat”, „chciałem jeszcze pana/panią zapytać o…” – lepiej od razu zadać pytanie na nowy temat.
Dziennikarz musi zdawać sobie sprawę z tego, że wywiad ma być przede wszystkim aktualny. Pamięć jest zawodna. Nie ma co liczyć, że słuchając tej rozmowy – np. w drodze do pracy czy siedząc już w biurze – słuchacz sięgnie w pamięci do wydarzenia sprzed tygodnia czy dwóch.
Złym pomysłem jest czytanie z kartki wcześniej przygotowanych pytań, ponieważ patrząc w nie, można nie usłyszeć na któreś z nich odpowiedzi. Ponadto gotowe pytania usztywniają. Skupiają uwagę dziennikarza na kartce, a nie na rozmówcy. Agnieszka Gulczyńska, robiąc wywiady w Radiu Merkury, przed rozmową pisała sobie pytania, lecz podczas samego wywiadu miała przed sobą tylko hasła, zagadnienia, które chciała poruszyć.
Język pytań powinien być prosty. Agnieszka Michajłow z Radia Gdańsk powtarza swoim studentom, że muszą mówić tak, żeby zrozumiał ich wykładowca, ale też sprzedawca w warzywniaku – zamiast „gdyż” mów „bo”, nie: „poniósł śmierć na miejscu”, tylko „zginął”. Nie używaj „w ogóle”, „w każdym razie”, bo to nic nie znaczy, nie używaj też zdań wielokrotnie złożonych.
Kolokwializmy nie są tym, czego należy absolutnie unikać – dynamizują bowiem rozmowę, rozładowują atmosferę. Warto jednak czasem podkreślić, że używamy kolokwializmu, by wywiad nie przerodził się w rozmowę rodem z szemranego towarzystwa – mówiąc np. o przekręcie, lepiej dodawać, że świadomie używa się kolokwializmu.
Pierwsze i ostatnie pytanie
Ważne jest pierwsze pytanie, które otwiera rozmowę. Powinno być ciekawe, trochę kontrowersyjne, by rozmówcę nieco sprowokować, by temperatura rozmowy od początku była wysoka. Na przykład Marcin Zaborski w RMF FM wywiad z szefem PO Grzegorzem Schetyną zaczął: „Będzie pan jak Jarosław Kaczyński?”. A Konrad Piasecki w Radiu Zet ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła zapytał na początek: „Uronił pan, panie ministrze, symboliczną łzę po pierwszym koledze z rządu, który stracił fotel?”. Pierwsze pytanie powinno zaskoczyć słuchacza i rozmówcę i np. pokazać, że dużo o nim wiemy.
Teresa Torańska powiedziała kiedyś Marcinowi Zaborskiemu, że pierwsze pytanie jest jak akord w muzyce: uderzasz w klawisz, a potem jest albo cisza, albo od razu kolejne mocne uderzenie.
W zależności od gościa i okoliczności w krótkim wywiadzie radiowym można poruszyć najwyżej kilka tematów. Trudno założyć z góry, że np. w czwartej minucie zapytamy o to i o to. Dziennikarz musi ocenić na bieżąco, czy już warto zacząć nowy wątek. Czy zdąży porozmawiać z gościem na dany temat. Bo samo zadanie pytania tylko po to, by nowy temat zaistniał, to za mało. Może się okazać, że gość powie, co ma do powiedzenia, a prowadzący nie będzie miał możliwości dopytania go. Jeśli jest niewiele czasu, lepiej pogłębić wcześniej zaczęty wątek, niż rozpoczynać nowy.
Warto jednak zawsze mieć temat rezerwowy. Bo choć z reguły czasu na poruszenie wszystkich wątków jest za mało, może się okazać, że któryś zakończy się wcześniej, niż planowaliśmy. Wystarczy, że na pierwsze pytanie w danej sprawie gość jasno zadeklaruje coś, co miało być celem całego wątku, albo przetnie go, odpowiadając, że nie ma na ten temat informacji lub nic nie może powiedzieć.
Z kolei ostatnie pytanie powinno odegrać rolę puenty. Czasem warto zapytać o coś zupełnie niepolitycznego, co pokaże bardziej ludzką twarz polityka. Marcin Zaborski pewnego gościa na koniec wywiadu zapytał, czy lubi ślepe ryby z myrdyrdą (lokalna potrawa z Wielkopolski). Bo polityk ten kandydował w wyborach w okręgu wielkopolskim, choć z Wielkopolską nie miał wiele wspólnego. Oczywiście nie wiedział, co to jest. Obraził się i nazwał Zaborskiego quizowym dziennikarzem.
Jeżeli natomiast czas rozmowy się kończy, a gość mówi o ważnych rzeczach, nie należy wytracać impetu rozmowy, zmieniając temat na luźniejszy.
Własne zdanie dziennikarza
Czy dziennikarz, zadając pytania, powinien wyrażać swoje stanowisko? Przedstawiciele szkoły konserwatywnej uważają, że nie, ale istnieje też bardziej liberalne podejście.
Agnieszce Michajłow kilka razy na antenie zdarzyło się powiedzieć, że posłała swoją sześcioletnią córkę do pierwszej klasy i uważa to za dobre rozwiązanie. Dziś już by się zastanowiła, czy powinna wyrażać takie przekonanie, bo sprawa nabrała wymiaru politycznego. Decyzja o wysłaniu dziecka do pierwszej klasy może zostać odebrana jako popieranie Platformy Obywatelskiej, a wybór zerówki – jako głos za Prawem i Sprawiedliwością.
„Czy nie wydaje się panu niewłaściwe?”, „Czy nie sądzi pan, że kogoś pan obraża?” – o takich pytaniach można powiedzieć, że zawierają emocje dziennikarza, ale ich użycie jest uzasadnione, bo dziennikarz ma możliwość wyrażenia zdania tych osób, które nie mogą być na jego miejscu.
Jeśli prowadzący jest w kontrze, dodaje to wywiadowi ekspresji. Dziennikarz jest po to, żeby rozmówca z nim polemizował, żeby pokazał mu inne sposoby myślenia, nowe argumenty.
Gdy rozmówca nie odpowiada
Warto prześledzić wcześniej, czy nasz gość w innych wywiadach wypowiadał tylko obiegowe formułki, ile w tych jego odpowiedziach było konkretnych informacji, a ile pustego przekazu dnia. To pozwoli przygotować pytania, które nie dadzą szansy na powtarzanie tych formułek. Można też te formułki skonfrontować z rzeczywistością: „Mówi pan, że…, a co to oznacza dla....?”. Czyli pytać o fakty. Politycy zwykle, jeśli ich wypowiedź zostanie podchwycona i spodoba się „politycznej górze”, chętnie je potem sprzedają w odmienionej wersji w kolejnych mediach. Dlatego warto próbować ich zbić z tropu.
Nie należy zadawać pytań, na które nasz rozmówca już udzielał odpowiedzi. Pytanie Hanny Gronkiewicz-Waltz o podanie się do dymisji nie ma większego sensu, jeśli we wcześniejszych rozmowach powiedziała, że nie ustąpi ze stanowiska. Chyba że zostanie ono sformułowane inaczej. Konrad Piasecki w Radiu Zet zapytał prezydent Warszawy tak: „Co jeszcze musiałoby się zdarzyć, żeby powiedziała Pani: podaję się do dymisji?”.
Gdy nie uzyskał odpowiedzi, pytał dalej: „Ale czy jest coś takiego, jest taka cezura, taki kamień milowy, taki punkt zwrotny, który Pani sobie wyznaczyła, po którym Pani powie: rzeczywiście, moja osoba jest zawadą, moja osoba jest tym, co ciąży na reprywatyzacji i na tym wszystkim, co działo się w Warszawie?”. I dalej: „Ale powtórzę pytanie: jest taki punkt graniczny, po którym Pani powie: odchodzę, poddaję się?”. „Czyli zarzuty prokuratorskie nie skłonią Pani do dymisji?”. „A jeśli ten audyt, który Pani chce przeprowadzić, dowiedzie, że reprywatyzacja po warszawsku obfitowała nie tylko w nieprawości, że nie tylko była skażona nepotyzmem czy kumoterstwem, ale była skażona korupcją – odejdzie Pani?”. „Ale jeśli podlegli Pani urzędnicy byliby urzędnikami skorumpowanymi, to czy nie jest to powód do tego, żeby wyciągnąć wobec siebie odpowiedzialność polityczną?”. „Ale to nie była odpowiedź na moje pytanie. Czy słowo »dymisja«, czy pomysł dymisji to jest coś, co Pani absolutnie wyklucza?”. „Pani prezydent, wyklucza Pani, czy nie?”. „Ale ja rozumiem, co jest Pani celem, tylko pytanie, jeśli ten audyt wykaże nieprawidłowości w ratuszu, odejdzie Pani?”. I na to pytanie Hanna Gronkiewicz-Waltz w końcu odpowiedziała: „Jeżeli audyt wykaże nieprawidłowości, no to oczywiście absolutnie będę rozważała wtedy dymisję”. Po kilku minutach dziennikarz uzyskał to, o co zapytał na początku.
Konrad Piasecki opowiada, że to był wywiad, w którym rzeczywiście zadawał właściwie to samo pytanie na różne sposoby formułowane i odnoszące się do rzeczy, ale powtórzył je dobrych kilka razy z podobną dociekliwością. Uważa, że są momenty, kiedy warto.
Bywa, że dziennikarze odpuszczają dany temat, jeśli ich rozmówca za drugim czy trzecim razem nie odpowiada na pytanie. Najzwyczajniej szkoda im czasu, który mają na cały wywiad. A nie zawsze, nawet po zadaniu tego samego pytania wiele razy, uzyska się satysfakcjonującą odpowiedź.
Jeśli gość nie odpowiada, można np. zapytać, czy pamięta, jakie pytanie zostało mu zadane albo czy wie, na jakie pytanie nie odpowiada. Innym wyjściem jest przerwanie rozmówcy, gdy odpowiada nie na temat, ale trzeba pamiętać, że jeżeli robi się to zbyt często, sprawia to wrażenie napastliwości.
Niektórzy rozmówcy mówią w tak rozległy i dygresyjny sposób, że temperatura wywiadu spada przy każdej kolejnej odpowiedzi – a to zabójcze dla radia. Rolą dziennikarza jest utrzymać tempo na odpowiednim poziomie, powodując, by pytania były nieco prowokujące, zaciekawiające słuchacza. Choć zdarzają się oczywiście goście, których dygresje są ciekawe i warto dać im je opowiedzieć.
Bywa, że dziennikarz da się trochę zwieść: zadawszy pytanie i usłyszawszy odpowiedź nie na temat, podąża za tą odpowiedzią, zapominając, że nie otrzymał odpowiedzi na swoje pytanie. Wtedy jest 1:0 dla rozmówcy.
Jak traktować gościa?
Warto poinformować gościa, jak długo potrwa rozmowa i że nie jest to wbrew pozorom dużo czasu. Rozmówca jest gościem w studiu, dziennikarz jednak musi zdawać sobie sprawę, że polityk nie przychodzi po to, by być głaskanym, tylko porozmawiać na tematy, o których może powiedzieć coś ciekawego. Gościa należy traktować od początku do końca merytorycznie.
Zdaniem Agnieszki Gulczyńskiej najgorsze, co może się przydarzyć dziennikarzowi, to okazywanie irytacji. Nieprofesjonalne jest ujawnienie, że ponoszą nas emocje, choć to czasem trudne, gdy wiemy, że rozmówca kręci lub wręcz kłamie. Jednak spokój jest najlepszą metodą. Strategią wytrawnego rozmówcy jest tak długo odbiegać od tematu, by dziennikarz w końcu odpuścił albo się zdenerwował. Oznaką słabości dziennikarza jest próba wyegzekwowania odpowiedzi pokrzykiwaniem na gościa.
Dziennikarze są podzieleni w kwestii, czy przed wejściem na antenę warto poruszać z zaproszonymi osobami tematy planowanej rozmowy. Według niektórych sama rozmowa traci wtedy efekt świeżości czy zaskoczenia. Inni nie mają z tym problemu i zdarza im się już w czasie wywiadu wykorzystać to, czego się dowiedzieli poza anteną, ale nigdy nie na zasadzie: „Powiedział mi Pan przed wejściem na antenę, że…”.
Praca przed rozmową
Pytania rodzą się często podczas rozmowy. By były merytoryczne, trzeba zadbać o ich solidne przygotowanie. Dlatego dobrze jest znać inne wypowiedzi naszego rozmówcy, cytaty, zagadnienia z projektów ustaw czy dokumentów programowych partii politycznych. Wiedzieć także, co mówił wcześniej (lub jego partia) na dany temat – szczególnie, jeśli zmienił zdanie. Marcin Zaborski zapytał Grzegorza Schetynę o likwidację testu szóstoklasistów i organizowanie sprawdzianu w losowo wybranych 10 proc. szkół – który to pomysł teraz krytykuje – w ten sposób: „Ale wie pan czyj to jest pomysł? Skąd ten cytat, który przytoczyłem?”. „To może z jakiegoś starego projektu” – odpowiedział szef PO, na co Zaborski stwierdził: „Program Platformy Obywatelskiej, 2015 rok, przed wyborami”.
Do rozmowy warto przygotować się nie tylko merytorycznie, ale też fizycznie. Najważniejsze, by mieć rozgrzany aparat mowy. Są odpowiednie ćwiczenia na język, mięśnie twarzy.
Do studia nie należy biec – dotyczy to zarówno dziennikarza, jak i gościa. W przeciwnym razie będzie się mieć przyspieszony oddech, a w trakcie rozmowy on się nie uspokoi, tylko może sprawiać wrażenie duszenia się. Lepiej też nie pić przed wywiadem w radiu napojów gazowanych.
W trakcie rozmowy gość powinien siedzieć na krześle stacjonarnym, a nie obrotowym – bo to oznacza ciągłą zmianę pozycji w stosunku do mikrofonu. Należy usiąść wygodnie, by nie naciskać przepony, bo wtedy gorzej się mówi. Jeśli rozmówcy np. spadnie filiżanka na podłogę, takie sytuacje najlepiej jest ograć na antenie, opowiedzieć.
Z siedzeniem wygodnie bywa różnie, o czym przekonał się w 2015 roku kandydat na prezydenta RP Paweł Kukiz, który 5 maja gościł w „Salonie politycznym Trójki”. „Kandydata to już prawie na kolana rzuciliście na początku, bo krzesło jest tak skonstruowane, że jestem na klęczkach przed panią” – wypalił. „Nie, jakoś tego nie odczuwam jeszcze” – odpowiedziała prowadząca audycję Beata Michniewicz. „Później przyjdzie pan Bronisław, to mu ustawicie w porządku” – kontynuował Kukiz. Co Michniewicz ucięła: „Nie szkoda czasu? Może porozmawiamy o Panu?”.
Maciej Kozielski