Stachanowcy propagandy w TVP
(screen: YouTube/Tygodnik DoRzeczy, Telewizja Republika, Telewizja wPolsce)
Poeta, partner biznesowy sojusznika dyktatora Asada, radny PiS i sznurek prorządowych propagandystów – to stali komentatorzy "Wiadomości" TVP. Wynagradzani za komentowanie po linii partii.
Przypominamy tekst Krzysztofa Boczka "Stachanowcy propagandy" z magazynu „Press” (05-06/2020)
Twitterowicz o pseudonimie FlasH, autor strony Ekspercitvpis.info, ponad dwa lata temu napisał program, który analizuje „Wiadomości” TVP. System robi zrzut ekranu co 7/10 sekundy, zbierając od 1,5 do 1,8 tys. screenów z każdego wydania. Program to analizuje, wyszukując podobne sceny, nazwiska itd. W lutym br. FlasH opublikował raport za rok 2020 – 20 najpopularniejszych ekspertów wystąpiło aż 1484 razy w głównym wydaniu „Wiadomości”. Tylko 15 wydań programu obyło się bez któregokolwiek z nich. Czasem komentatorzy z listy Top 20 występują po kilkanaście razy w jednym wydaniu.
Rekordy popularności bili: Adrian Stankowski (146 razy), Artur Wróblewski (132), Tomasz Sakiewicz (130), Miłosz Manasterski (129), Michał Karnowski (96), Karol Gac (92), Wojciech Wybranowski (88), Jacek Karnowski (87), Mieczysław Ryba (77) i Jakub Maciejewski (66). Ci najbardziej rozchwytywani wypowiadają się czasem nawet w dwóch materiałach jednego wydania.
Miłosz Manasterski tłumaczy, że TVP powtarza wypowiedzi, więc jego popularność może być tylko wrażeniem. Lider rankingu Adrian Stankowski wyjaśnia, że nie występuje bardzo często w „Wiadomościach”, bo w TVP Info jest... częściej. FlasH potwierdza: – Zestawienia nie obejmują TVP Info, a tam dyżurni komentatorzy wypowiadają się znacznie częściej.
NA KAŻDY TEMAT
– Znikają, gdy nie można lub nie wypada nic złego powiedzieć o przeciwniku, na przykład w czasie ciszy wyborczej i w święta. Do wzmożenia ich aktywności dochodzi zaś podczas kolejnych afer Prawa i Sprawiedliwości, które trzeba przykryć, lub gdy zbliżają się wybory – zauważa autor Ekspercitvpis.info.
W połowie ub.r. Maciej Budzich z portalu Mediafun.pl, specjalista od marketingu w internecie, po analizie wydań „Wiadomości” zauważył, że niemal w każdym programie pojawia się trójka tych samych ekspertów: Manasterski, Stankowski i Wróblewski. Podobne wnioski wynikały z analizy Press-Service Monitoring Mediów. W trakcie kampanii wyborczej – od 5 maja do 11 lipca – występowali oni w 68 głównych wydaniach „Wiadomości”, w sumie 114 razy. Chwaląc rząd i prezydenta Dudę i atakując jego przeciwnika Rafała Trzaskowskiego oraz opozycję. Zgodnie z linią propagandową „Wiadomości” i obowiązującym w PiS przekazem dnia.
„Nie ma praktycznie tematu, którego eksperci nie mogliby skomentować. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek zdarzyło im się odmówić wypowiedzi” – pisze Budzich.
Większość ekspertów, z którymi rozmawiałem, przekonuje, że czasem odmawiają. Ale Stankowski nie pamięta, by kiedykolwiek to zrobił – co może tłumaczyć jego zwycięstwo w rankingu.
Mariusz Kowalewski, były pracownik TVP, który napisał książkę „TVPropaganda”, mówi: – Oni potrzebują swoich publicystów, którzy będą mówili tak, jak partia chce, i którzy zachowają jej tępy przekaz. Te komentarze nie wnoszą nic do rzeczywistości.
Łatwo o przykłady. Dorota Kania była najpopularniejszą ekspertką „Wiadomości” przez półtora miesiąca przed kwietniowym awansem do zarządu Polska Press. Mówiła:
– o tym, jak Kamil Durczok pod wpływem alkoholu wjechał autem w słupki na drodze: „To jest śmiertelne zagrożenie dla uczestników ruchu”,
– o obietnicach PO: „Wielka ściema – tak można podsumować działania Platformy”,
– o roli „Gazety Wyborczej” w ujawnieniu afery z majątkami Obajtka: „»Gazeta Wyborcza« od dawna jest zbrojnym ramieniem opozycji”.
Maciej Budzich zastanawiał się, czy niektóre z tych wypowiedzi nie są nagrywane kilka dni do przodu. „Bo właściwie są ciągle o tym samym” – pisze.
Przeanalizowaliśmy materiał zebrany przez FlasH – na wielu screenach widać, że choć eksperci wypowiadają się w różnych wydaniach „Wiadomości”, odległych o jeden, dwa lub kilka dni, to często są tak samo ubrani, występują w tej samej scenerii i przy tej samej pogodzie. Tylko kąt filmowania się zmienia, więc i nieco tło.
U Miłosza Manasterskiego takich sytuacji znajdujemy wiele, np. w 2019 roku 20 i 21 maja, 25 i 26 lipca, 19 i 20 sierpnia itd. W tym roku Dorota Kania powtarzała się: 12 i 15 marca i 22 i 23 marca. Artur Wróblewski: 27 i 30 stycznia, Jacek Karnowski 3 i 4 lutego.
U Adriana Stankowskiego 12 i 13 stycznia br. takie samo było: ubranie, pogoda, tło, kąt filmowania, uczesanie, a nawet stopień otwarcia kurtki. Trudno się więc oprzeć wrażeniu, że to wypowiedzi nagrywane za jednym razem, na zapas, do kolejnych wydań „Wiadomości”, do różnych tematów. Bo zawsze będą pasować.
Mediafun.pl podaje przykłady wypowiedzi z sond ulicznych, które są kopiowane z jednego wydania „Wiadomości” do innego wydania (np. 16 maja i 11 czerwca 2020) i za każdym razem tworzą... newsa.
Gdy 31 marca br. „Wiadomości” zaatakowały Pawła Borysa, szefa Polskiego Funduszu Rozwoju, ten na Twitterze oznajmił, że ekspert Mateusz Wyrwich, który w materiale o nim mówił o odpowiedzialności urzędnika, tego komentarza udzielił w innej sprawie i w dodatku trzy dni wcześniej.
EKSPERT DO WYNAJĘCIA
Karol Gac wylicza, że razem z TVP Info tygodniowo w telewizji publicznej jest siedem–osiem razy, czyli średnio raz dziennie. A zajmuje dopiero szóste miejsce w rankingu. O Stankowskim w TVP żartowali, że chyba ma gdzieś w budynku pokoik, bo jest na każde zawołanie.
– Rano w „Minęła ósma”, godzinę później, jeśli trzeba było, i w „Minęła dwudziesta” – opowiada Kowalewski. Komentowanie to czasochłonne zajęcie. Robione za darmo? – Ci znikąd na 100 procent mają zapłacone. To wiem. Mają do wypełnienia normę – ileś tam wejść – przekonuje nas były dziennikarz TVP zastrzegający sobie anonimowość. – Dostają za komentowanie kasę od TVP – potwierdza Mariusz Kowalewski. Wojciech Wybranowski – jeden z Top 10, dziennikarz freelancer – przyznaje, że miał umowę-zlecenie jako „stały komentator na wyłączność”. Wieści.pl podają, że dostawał za to 5 tys. zł miesięcznie. Teraz już umowa nie obowiązuje, ale dostaje pieniądze za felietony dla TVP. Raz też za szkolenie młodych researcherów, dziennikarzy. – Ale nie mam apartamentu, żyję w 48-metrowym mieszkaniu, które pomógł mi kupić ojciec. Wystarcza – zaznacza Wybranowski.
Według doniesień NaTemat.pl Manasterski też ma dostawać pieniądze za swoje występy. Zapytaliśmy go o to – nie odpowiedział i nie zanegował tego. „To moja sprawa” – napisał, gdy dopytywaliśmy, dlaczego tak często zgadza się bywać w TVP, jeśli nie dostaje za to wynagrodzenia.
Karol Gac zapytany o honoraria z TVP nagle milknie, a Stankowski i prof. Mieczysław Ryba zaprzeczają, by dostawali jakieś wynagrodzenie od TV publicznej za stałe wypowiadanie się. – Nigdy w życiu za komentowanie nie brałem pieniędzy – przekonuje też Wróblewski. I to dwukrotnie w pięciominutowej rozmowie. Potem jeszcze dodaje to w esemesie. To o tyle dziwne, że jego akurat o to nie pytam. Ta sytuacja sugeruje, że eksperci przekazują sobie informacje o moich dociekaniach.
TVP zapytałem: ile osób (w latach 2019–2020) miało podpisane umowy na stałe komentowanie w programach informacyjnych, zwłaszcza w „Wiadomościach”; jakiego rzędu były to zarobki; wynagrodzenia najpopularniejszych ekspertów i wymagania wobec nich. Nie otrzymałem odpowiedzi.
Większość z Top 10 komentatorów jest mocno uzależniona finansowo od władzy PiS (szczegóły przy ich profilach). Albo pracują w instytucjach i firmach kontrolowanych przez rząd, albo w mediach, które wspierają przez sponsoring i reklamy spółki skarbu państwa. O przychodach tygodnika „Sieci” i spółki Fratria Jacka i Michała Karnowskich oraz „Gazety Polskiej”, Niezaleznej.pl i TV Republika Tomasza Sakiewicza pisaliśmy w „Press” i na Press.pl, więc nie będziemy tu powtarzać. Nie przedstawiamy też bliżej tej trójki, bo nie ma przecież takiej potrzeby. Dość napisać, że dyspozycyjność braci Karnowskich i Sakiewicza nie dziwi, bo tzw. dobra zmiana od dawna pompuje w ich media niemałe pieniądze.
Dla wcześniej nieznanych ekspertów bonusem jest popularność. – Żadnej Telekamery nie dostałem, nawet nie byłem kandydatem – utyskuje na brak efektów Manasterski. Wcześniej pisał, że komentowanie w TVP jednak mu pomogło – zapraszają go „różne media” w „specyficznych sprawach”. Stankowski też nie ukrywa, że obecność w TVP rodzi owoce – aż trudno mu wymienić wszystkie stacje TV, do których już był zapraszany. Ale zaznacza, że „szokująco dużo” ludzi zna go z TV Republika. Ta stacja w 2020 roku miała oglądalność 0,05 proc. – jedną z najniższych w Polsce. – Mam ograniczone zaufanie do badań oficjalnych z uwagi na ich archaiczną metodykę. Moje odczucia, kształtowane na podstawie reakcji widzów, są zupełnie inne – tłumaczy Stankowski.
Karol Gac pisze, że „bez wątpienia” obecność w TVP przyczyniła się do jego popularności. Również poza prawicowymi mediami – np. od 2019 roku minimum sześć razy brał udział w audycjach Tok FM. – Rozpoznawalność jest taka sama dla tych, którym się podobam, i dla tych, którzy mówią „ty skurwysynu” i chętnie by mnie zabili – dodaje Wybranowski.
Christian Paul, który miał być amerykańskim projektantem mody zachwalającym kreacje Agaty Kornhauser-Dudy, udowadnia, że jednak nie potrzeba wielu występów w „Wiadomościach”, bo wystarczy raz a dobrze. Zaistniał tylko przez 10 sekund na wizji, ale w dwa tygodnie powstało 13 tys. 422 publikacje w mediach i niezliczona ilość memów o tym biznesmenie od internetowego sklepu z damską odzieżą. Instytut Monitorowania Mediów szacował, że tak wielka akcja promocyjna kosztowałaby 7,5 mln zł.
CHWALENIE RZĄDU TO NIE PROPAGANDA
Piątkę czołowych komentatorów, którzy ze mną choć przez chwilę rozmawiali lub mailowali, pytam o przykłady telewizji propagandowych. Gac i Wróblewski milkną, gdy dostają pytania e-mailem, Manasterski pisze nie na temat. Gdy dopytuję, też cichnie.
Stankowski długo myśli. – TVN. Z tysiąca powodów, ale choćby z faktu, że tak samo zaciekle zwalczał obóz prawicy, nawet gdy ten nie był przy władzy.
Wybranowski: – Russia Today. Bo jednostronnie przestawia materiał, który podsuwają służby specjalne.
Ryba: – To stacje tożsamościowe z profilem ideowym, które próbują wpływać na odbiorców. A teraz wszystkie tak się profilują.
– TVP jest tożsamościowa, czyli także propagandowa?
– Nie… Jest... konserwatywna – zaskakuje brakiem logiki.
Nikt z ekspertów nie potwierdzi, że TVP i TVP Info robią propagandę dla Prawa i Sprawiedliwości.
Ryba uważa, że propagandowe telewizje wcale nie bronią rządzących i nie atakują przeciwników władzy. W rozmowie Stankowski też zapewniał mnie, że chwalenie rządzących nie ma nic wspólnego z propagandą. Przy autoryzacji wycofał się z tego rakiem. Zaznacza, że sam wielokrotnie krytykował rząd i prezydenta w stacjach TVP. Przykłady? Przy konflikcie Dudy z „Gazetą Polską” na temat odejścia Antoniego Macierewicza z funkcji ministra i w kwestii ustawy o degradacji oficerów Wojska Polskiego. A rząd? Długo myśli, jednak nie potrafi sobie nic przypomnieć.
Wybranowski przekonuje, że w telewizji państwowej są też materiały krytyczne wobec PiS. – TVP tylko przedstawia pewną wizję i broni interesu państwa polskiego, które jest jego właścicielem – tłumaczy.
I chyba zapomina, że przed minutą twierdził, że propagandowa TV broni interesów... właścicieli.
SIEDMIU WSPANIAŁYCH Z TVP
MANASTERSKI – EKSPERT LAST MINUTE
Miłosz Manasterski (Youtube.com/TVP Info)
To człowiek znikąd – mówi o nim inny komentator. – Traktują go w TVP jak eksperta od wszystkiego – dodaje FlasH. – Został wykreowany na potrzeby dobrej zmiany. Jest w stanie skomentować wszystko: od tańca na rurze po skomplikowane zagadnienia z polityki zagranicznej, a na niczym się nie zna – zauważa Mariusz Kowalewski. Według NaTemat Manasterski jest pośmiewiskiem w TVP – mają go nazywać: „wydmuszka”, „ekspert last minute”. „Jak ci się temat zmienia o 15 i potrzebny jest komentarz, to on zawsze może” – tłumaczył jeden z rozmówców portalu.
„Wypowiada się na każdy temat, ale zawsze dobrze o partii rządzącej, a źle o opozycji” – pisze FlasH. Zgodnie z przekazem z Nowogrodzkiej, ze słowami kluczami „made in PiS”. Manasterski zasłynął tłumaczeniem, że „loty marszałka Kuchcińskiego i członków władzy PiS przekładają się na rozwój gospodarczy”, zaś „setki lotów polityków PO przełożyły się na dziurę w budżecie, wyciekający VAT, aferę Amber Gold”. Podczas strajku nauczycieli przekonywał: „W oświacie można zarabiać przyzwoicie”. Przy proteście mediów w lutym br. tłumaczył, że bunt jest niepotrzebny, bo w części pieniądze do mediów wrócą. Nie dodawał, że tylko do prorządowych.
Sędziów nazywa „kastą”, kolejne afery PiS ujawniane przez „GW” to „kapiszony”, a info o ułaskawieniu pedofila przez prezydenta Dudę – „fake news”. „Trudno jednak wyobrazić sobie, by ktokolwiek był gorszym prezesem Sądu Najwyższego niż Małgorzata Gersdorf” – twierdził, a gdy odchodziła, mówił: „skończył się postkomunizm”. Krytykę wyborów widmo nazywał „próbą sparaliżowania polskiego państwa”, a gdy wiadomo było, że się nie odbędą, mówił o „chaosie” wywołanym przez opozycję, która „chce wyłączyć państwo”.
Zajadle krytykował Rafała Trzaskowskiego („opowiada się przeciwko tradycji chrześcijańskiej, wręcz przeciwko Kościołowi”), PO („zorientowana jest bardzo prorosyjsko”) lub kartę praw osób LGBT („jest narzędziem widmo do manipulowania społeczeństwem”). Wychwala wicepremiera Sasina („Jego działania i oczywiście działania spółek skarbu państwa to jest wzorzec”) i poucza innych dziennikarzy ujawniających afery PiS („To nie jest w ogóle dziennikarstwo, tylko antyrządowa brutalna nagonka na rząd, liderów prawicy, prezesa Jarosława Kaczyńskiego”).
W „Wiadomościach” jest opisywany jako „redaktor naczelny Agencji Informacyjnej”. Co to jest? Agencja Informacyjna Sp. z o.o., z Manasterskim jako „prezesem zarządu”, działa od 24 kwietnia 2019 roku pod adresem Wspólna 63B, lok. 2 w Warszawie. To wirtualne biuro, faktycznie istnieje tam firma Grand Nova, która proponuje klientom kupno już założonych spółek i oferuje adres pod siedzibę.
Strona agencji publikuje dziwaczne teksty o mydle i powidle – od środowiska prepersów, przez miłość do serników, opowieści o karabinku Beryl, po „dywagacje o rynku naftowym”. Według narzędzia Semstorm do badania tzw. ruchu organicznego w sieci (pochodzący od użytkowników, którzy znaleźli stronę w bezpłatnych wynikach wyszukiwania) ruch tej strony jest wyjątkowo niski – ok. 1,3 tys. użytkowników dziennie. Pytamy więc Manasterskiego, na czym zarabia agencja. Nie chce odpowiedzieć nawet na pytanie o model biznesowy, czy zarabia na reklamach, czy na sprzedaży tekstów. „Model biznesowy (...) opiera się na know-how. Odnosi się to do pewnych przewag konkurencyjnych oraz oryginalnego pomysłu (...) zgłaszają się inwestorzy, którzy są zainteresowani bądź udziałami w spółce, bądź zakupem całej spółki, to oznacza, że rynek szanuje i docenia ten model biznesowy” – pisze zagadkowo.
Nie znajdujemy w jego CV na LinkedIn żadnego doświadczenia w mediach informacyjnych, nim został szefem agencji. Nas przekonuje, że publicystą jest od „kilkudziesięciu lat, jeszcze w czasach pracy w rozgłośniach lokalnych w Wielkopolsce czy w radiu Classic FM oraz na portalu Literaci.eu”. Publicystyką polityczną miał się zająć, gdy był sekretarzem redakcji pisma „Dobre Słowo na Czasie”.
Jak to się stało, że to akurat jego wyłowiła TVP i uczyniła superekspertem? – Literaci.eu to bardzo wartościowy portal. Miał ponad milion odsłon – z powagą tłumaczy swój awans. Literaci.eu to były adres strony Związku Literatów Polskich.
Może więc jakieś inne doświadczenia tłumaczą taką karierę w TVP? Nim stał się ekspertem, zajmował się głównie... poezją. Na LinkedIn pisze o sobie: „poeta, prozaik, tłumacz poezji. Autor dziesięciu książek poetyckich”. Prowadził blog Życiejakpoezja.pl (nie działa). Ma być laureatem ponad 100 konkursów literackich i prezesem Związku Pisarzy Katolickich – strona WWW nie działa, a na Facebooku związku ostatni post, w którym pojawia się jego nazwisko, jest z... 2016 roku.
A zarobkowo? Był specjalistą ds. promocji i wydawnictw w domach kultury w Łomiankach i na Bielanach, „instruktorem ds. literackich”, a między 2011 i 2012 rokiem prowadził firmę Akademia poezji. W Łomiankach był dyrektorem Centrum Kultury. Manasterski w swoim CV do „wyróżnień i nagród” wpisał m.in. „przyjaciel Szlachetnej Paczki” (2013), Nagroda Redakcji Poezji Dzisiaj (2009), a nawet „podziękowania” z „Akademii Seniora” (2015).
STANKOWSKI – W TVP MÓWI TO, CO PARTIA CHCE
Adrian Stankowski (screen Yotube.com/TVP Info)
Mariusz Kowalewski wspomina: – Do czasu zaistnienia w TVP nie napisał niczego istotnego. Nie istniał dziennikarsko – sprawdzałem. Nie chcieliśmy go jako publicysty ani w „Wiadomościach”, ani w TVP Info.
„Nie ma znaczącego dorobku dziennikarskiego sprzed roku 2015, na „autorytet” medialny awansował dopiero po objęciu władzy przez PiS” – pisze Wojciech Czuchnowski w „Gazecie Wyborczej”.
Stankowski pytany o swoje sukcesy zawodowe przed karierą w TVP mówi o jednym: informacji, że partia Ryszarda Petru nie dostanie dofinansowania. – Wtedy padło moje nazwisko jako autora informacji – wspomina.
Kowalewski uważa, że ten redaktor naczelny portalu Gazeta Polska Codziennie został także wykreowany przez TVP na potrzeby tzw. dobrej zmiany, a teraz się rozwinął. Dodaje, że Stankowski wrócił do komentowania w TVP, „bo mówi to, co partia chce”. – Ma zdanie na każdy temat – od Sasa do Lasa – ale zawsze popiera obecny rząd – przekonuje.
Wypowiada się o pedofilii, gospodarce, polityce, samorządach, LGBT. Decyduje, które działania Sądu Najwyższego są „bezprawne” – np. słynna wspólna uchwała trzech izb („Ludzie ubrani w prawnicze togi wygłaszają poglądy polityczne”). Nie przeszkadza mu, że nowa prezes SN prof. Małgorzata Manowska była wiceministrem w rządzie PiS i jest koleżanką prezydenta Andrzeja Dudy i Zbigniewa Ziobry. Chwali m.in. Sasina („wzmacnia i to znacząco siłę spółek skarbu państwa”) oraz rząd PiS („Niedługo w USA będą mówić o polskim stylu kampanii. PiS wyznacza trendy”). Satyryczny Sok z Buraka porównuje do sekcji „D” w SB („Zajmuje się on rozsiewaniem nienawiści, odczłowiecza i kontynuuje politykę przemysłu pogardy”), a PO nazywa partią „postkomunistyczną”. W trakcie kampanii wyborczej bił w Trzaskowskiego („Uprawia sowiecki model sprawowania władzy”), twierdząc m.in., że jest złym gospodarzem Warszawy, bo ta „jest najbogatszą gminą w Polsce, a mimo to stoi na krawędzi bankructwa”. Tymczasem stolica ani nie jest najbogatszą gminą (33. miejsce), ani nie stoi na granicy bankructwa.
W radiu RDC zapytany, czy podoba mu się regulacja, która w ciągu roku bez odszkodowania może skasować ludziom ich dorobek życia, odparł twierdząco. Utyskiwał, że drugi publicysta w studiu, Łukasz Warzecha, mu przerywa.
„Gdy słyszę takie bzdury, jakie pan wygaduje, to nie jestem w stanie wysłuchać do końca” – odparł publicysta „Tygodnika do Rzeczy”.
Wypowiedzi Stankowskiego są tak zbieżne z linią PiS, że często podaje je bastion tej partii – PiS Podkarpacie. – Tak, popieram ten rząd, ale mówię to, co ja uważam, bez żadnej ingerencji ze strony kogokolwiek. To w 100 procentach moje opinie – zaznacza Stankowski.
Nie chce zdradzić swojego wykształcenia. Na WizjaRozwoju, gdzie zapowiadano jego prelekcję, piszą: „z wykształcenia prawnik, studia wydział aktorski PWST”. Pytam, czy ukończył szkołę aktorską. Nie. A prawo? Cisza. Godzinę później mówi, że mogę napisać, iż studiował jedno i drugie.
Swoją popularność w publicznej telewizji tłumaczy tym, że umie „krótko podsumować sprawę” i jakoś się widać przydaje.
Mówienie po linii PiS najwyraźniej się opłaca – oprócz pisania w „GPC”, prowadzenia portalu tego tytułu, kilku programów w TV Republika, w 2019 roku dostał program w Polskim Radiu 24.
WRÓBLEWSKI – WSPÓLNIK SPRZYMIERZEŃCA ASADA
Gratulacje dla @Tvn24 za zaproszenie wspólnika „sprzymierzeńca Asada” do komentowania wizyty POTUS [prezydent USA – red.] w Polsce” – ironizował w lipcu 2017 roku Adam Bielan na TT, linkując tekst „Wprost” autorstwa Anny Gielewskiej.
Chodziło o Artura Wróblewskiego z Uczelni Łazarskiego, który komentował wybory w USA. Gielewska w 2014 roku opisała biznesową współpracę Wróblewskiego z Hassanem al-Nourim – ministrem u syryjskiego satrapy Baszara al-Asada.
W 2014 roku Nouri został objęty sankcjami EU za pracę dla zbrodniczego reżimu, który pochłonął już 600 tys. istnień. Według Gielewskiej Nouri miał wtedy w Polsce szerokie kontakty, także na uczelni Łazarskiego, gdzie wykładał. – Był wysokim funkcjonariuszem reżimu i wywiadu. Planował utworzenie w Polsce grupy lobbingowej. Wiem, bo spotkałem się z nim i mi to mówił – twierdzi jeden ze specjalistów od Bliskiego Wschodu, który chce zostać anonimowy. – Wróblewski opowiadał mi, że pomagał Nouriemu robić kampanię wyborczą. Wiedział, z kim robi biznesy, nie miałam wątpliwości – wspomina Gielewska. „Wprost” pisało, że Forum Polsko-Katarskie dla Al-Nouriego też organizował Wróblewski. W KRS, w firmie Management & Marketing Group International, nadal al-Nouri jest prezesem, a Wróblewski członkiem zarządu i wspólnikiem z 10-procentowym udziałem.
W programie TV Republika z 11 czerwca 2019 roku „Gospodarka na dzień dobry” prowadzący program Aleksander Wierzejski zapowiada gościa: „Artur Wróblewski, profesor Uczelni Łazarskiego”. „Dzień dobry” – odpowiada uśmiechnięty Wróblewski i dalej toczy się program. Szukamy, czego jest profesorem. W bazie Nauka Polska brak jakichkolwiek jego prac, stanowisk czy tytułów. Na stronie Uczelni Łazarskiego piszą o nim mgr i asystent. Wykładowcy Uczelni Łazarskiego mają rubryki o swoich obszarach badawczych i działalności zawodowej i społecznej. U Wróblewskiego jest tylko informacja o 50-minutowym dyżurze dla studentów. Uczelnia udostępnia też publikacje naukowe swoich pracowników, średnio po ok. 200 rocznie. Sprawdzam pięć ostatnich lat. Nic autorstwa Wróblewskiego.
Ostatnia jego publikacja w tym spisie z... 2015 roku – tuż przed wyborami wygranymi przez PiS.
„Prawdziwą perełką w kategorii kreowania fałszywego obrazu profesora jest postać Artura Wróblewskiego (...) Bywa nazywany „profesorem” [przez Marka Domagalskiego w „Rzeczpospolitej” – red.] „znawcą prawa międzynarodowego”, „amerykanistą”, także „doktorem” – pisała w ub.r. „Gazeta Bałtycka” w tekście o politykach, komentatorach, aktywistach, którzy funkcjonują jako profesorowie, a takiego tytułu nie posiadają. Znajdujemy wiele publikacji, w których Wróblewskiemu nadawano tytuł naukowy, m.in. w ww. tekście „Wprost”. – On się przedstawiał jako „doktor” albo tak figurował na stronie uczelni – nie pamiętam – mówi teraz Gielewska.
W TVP podśmiewają się z niego – nazywają go „Tołdi” – ma przypominać tę postać z kreskówek. „Załoga Info traktuje go jak pogotowie ratunkowe. Dzwonią po dr. Wróblewskiego, kiedy trzeba dać odpór. I Wróblewski daje radę. O każdej porze. Od poranka do północy” – pisał tygodnik „Przegląd”.
Jego komentarze doskonale wpisują się w „przekaz dnia” PiS: „Opozycja w Polsce jest spadkobiercą republiki cwaniaków” albo „Protesty środowisk LGBT są wykorzystywane przez (...) służby nie do końca przychylne Polsce”. Doradzał też na wizji prezydentowi Dudzie: „Oś podziału określiłbym konfrontacją: Mr. Duda versus Herr Trzaskowski” (hasło „Herr Trzaskowski” stosowały media prorządowe: wPolityce, TVP, Fronda, „Gazeta Polska”, szereg portali prawicowych np. Wolna-Polska.com i sami politycy PiS). Jako mgr politologi zna się też na prawie – „Argumenty dyżurnych, dyspozycyjnych prawników są po prostu absurdalne” – mówił o sprawie ewentualnego przejęcia władzy przez marszałka Grodzkiego.
Twierdzi, że między 2016 a 2018 rokiem „niemalże codziennie” występował w TVN, „BiS”. Od dwóch lat jest jednym z topowych komentatorów „Wiadomości”. To duża zmiana. – Jak go poznałem, był platformiany, a potem stał się dobrozmianowy. Teraz to nawet TV Republika jest dla niego za bardzo lewicowa – żartuje nasz rozmówca.
Wróblewski najpierw zgadza się ze mną rozmawiać, ale gdy słyszy pytanie, dlaczego akurat jego tak często zapraszają do TVP, przerywa rozmowę. Po godzinie wysyła esemesa, że „trudno” mu to wyjaśnić. I milknie.
GAC – W TVP MUSI SPAĆ
Karol Gac (screen Youtube.com/Telewizja Republika)
W 2019 roku niemiecki dziennikarz Thomas Dudek przez tydzień śledził tylko prorządowe polskie media. „Codziennie widziałem Wojciecha Biedronia, a Karol Gac z »Tygodnika do Rzeczy« był tak często na antenie, że miałem wrażenie, że musi tam u nich spać. Mówił stale i na każdy temat” – opisywał w berlińskim magazynie „Dummy”.
–Tak, występuję sporo, ale nie jestem najczęstszym gościem – zaznacza Gac. Szacuje, że tygodniowo w TVP ma siedem–osiem wystąpień, bywa, że więcej.
Ma jedynie słuszne poglądy:
„Gazeta Wyborcza” do perfekcji opanowała atak na to, co związane jest z polskością, patriotyzmem i jakimkolwiek przejawem tożsamości narodowej”,
„Bardzo dużo agresji i negatywnych emocji wypływało ze sztabów Platformy Obywatelskiej”,
„Część dziennikarzy i komentatorów lepiej zrobiłaby, gdyby założyła własną partię polityczną. Przecież niektóre tygodniki i media wprost zamieniły się w sztaby wyborcze, to one prowadziły de facto kampanię Koalicji Obywatelskiej”.
W programie „Siódma – Dziewiąta”, który prowadzi w Poranku Rozgłośni Katolickich (np. Radio Nadzieja, Pallotti FM), gośćmi są ostatnio wyłącznie prawicowi politycy (Jaki, Braun, Horała, Kowalski), prawicowi publicyści, dziennikarze (Warzecha, Miziołek) i katoliccy księża. Wyjątek – senator Libicki. Ale dopiero gdy mówił o ewentualnym poparciu dla kandydata PiS na RPO. Chyba nie mogłoby być inaczej – sponsorzy audycji to państwowe spółki: KGHM i PKN Orlen.
Gac konserwatystą jest też z wykształcenia – na TT pisze o sobie „doktor nauk o polityce i administracji” i podkreśla to w e-mailu. Pracę pt. „Działalność antyreżimowa środowiska kibiców piłkarskich w PRL w latach 70. i 80. XX w.” obronił na katolickim Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Zgadza się na rozmowę telefoniczną, ale przekłada ją na za kilkanaście minut. I już nie odbiera. Esemesem prosi o pytania mailem. Odpowiada tylko na pierwsze pięć. Twierdzi m.in., że w TVP występuje od połowy 2017 roku, ale wcześniej miał komentować „niemal wszędzie” – w TVN, Polsacie, Polskim Radiu, TV Republice. Gdy dopytujemy o jego ewentualne zarobki w TVP za komentowanie, milknie.
RYBA – CZŁOWIEK O. RYDZYKA
Profesor Mieczysław Ryba, który chętnie komentuje tematy polityczne w „Wiadomościach” oraz innych programach i mediach prorządowych, opisywany jest jako politolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Tyle że to nieprawda – Ryba jest historykiem, który doktorat zrobił, opisując ruchy narodowe w II RP. W Nauce Polskiej nie znajdujemy jego wykształcenia politologicznego. Sam potwierdza, że nie jest politologiem. Dlaczego nie korygował tego notorycznego błędu w TVP? – Próbowałem, ale różnie tam piszą... – mętnie tłumaczy.
Co istotniejsze, „Wiadomości” przemilczają fakt, że Ryba jest radnym PiS – wielokrotnie startował z list tej partii. Jest też urzędnikiem podległym ludziom PiS – pełnomocnikiem wojewody lubelskiego do spraw nauki i rozwoju szkolnictwa wyższego na Lubelszczyźnie w urzędzie wojewódzkim. Dorabia też w radach u ministrów Piotra Glińskiego i Przemysława Czarnka. Ale „Wiadomości” przedstawiają go jako niezależnego eksperta. – Oni mnie nie pytają jako radnego PiS w sprawach samorządowych – Ryba tłumaczy brak tej informacji.
Czy TVP go zaprasza dlatego, że jego poglądy są tak zgodne z linią PiS? – Pewnie tak jest, że jeśli ktoś ma poglądy bliższe profilowi ideowemu jakieś stacji, to do niego dzwonią – wyjaśnia.
Występuje w całej litanii prawicowych mediów – od radia Wnet, poprzez wPolityce.pl, po TV Trwam. Zwłaszcza w tym ostatnim – bo to człowiek o. Rydzyka, wykłada w jego Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu.
MACIEJEWSKI – SPEC OD LEWACKICH IDEOLOGII
Jakub Maciejewski – publicysta tygodnika „Sieci” i portalu wPolityce.pl, związany z krakowskim dwumiesięcznikiem „Arcana”, napisał o lewicowych ideologiach i praktykach książkę „Ludzie czerwonego mroku”. Na FB afiszuje się z dużym drewnianym różańcem, przed kościołem, na pasterce u abp. Jędraszewskiego, z kotwicą Polski Walczącej na czerwono-białym tle. Mierzy też ze starego pistoletu do nieznanego wroga. „Polskiej sprawie każdy żołnierz się przyda” – przekonuje. Z powagą opisuje jak jego patron – św. Jakub Większy, apostoł – 800 lat po Jezusie przybył znów na ziemię „z nieba”. Podczas bitwy króla Ramira I z muzułmanami na czele niebieskich zastępów pogonił wrogów chrześcijaństwa i Europy”.
Cieszy się, gdy wygrywa prezydent Duda: „Niech Bóg błogosławi Polskę, Rumunię i Europę!”. W wywiadzie dla bratniej węgierskiej gazety „Valasz” utyskuje, że Polska jest zbyt „słaba” wobec mediów z zagranicznym kapitałem i „może reformy idą za wolno”. „Ale nie idzie drogą autorytaryzmu” – przekonuje.
WYBRANOWSKI – NIE HAJLOWAŁEM
Wojciech Wybranowski (screen YouTube.com/Tygodnik DoRzeczy)
Ten prawicowy dziennikarz z dużym stażem w mediach („Rzeczpospolita”, „Nasz Dziennik”, „Do Rzeczy”, „Głos Wielkopolski”), zanim nastała tzw. dobra zmiana, zasłynął kilka lat temu zdjęciem, na którym trzyma rękę w rzymskim salucie, na tle wizerunku Lenina. – To nie było hajlowanie. Parodiowałem na imprezie Wojciecha Wierzejskiego – prawą rękę Giertycha – tłumaczy. Dodaje, że sam wrzucił fotkę do internetu.
–Mówi to, co trzeba, bo nawet szkoły średniej nie skończył – twierdzi Kowalewski. – To bzdura – komentuje Wybranowski, ale długo nie chciał powiedzieć, jakie ma wykształcenie. Wreszcie zgodził się ujawnić: średnie, pomaturalne ekonomiczne, bo prawo na UAM studiował krótko.
Dlaczego go tak często zapraszają do TVP? – Może odpowiada im ta linia, którą... – przerywa, ale po chwili kończy: „moje prawicowe poglądy”. Zaznacza, że mówi, co myśli, i zapraszają go też do TVN.
Jako jedyny z komentatorów „Wiadomości” ujawnił nam, że dostawał za to pieniądze.
Krzysztof Boczek