Temat: na weekend

Dział: INTERNET

Dodano: Sierpień 06, 2021

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Prank-dziennikarstwo

Rosyjscy pranksterzy Władimir Kuzniecow i Aleksiej Stoliarow, którzy rok temu nabrali prezydenta RP Andrzeja Dudę, tym razem ośmieszyli szefową szwedzkiej dyplomacji Ann Linde.

Satyrycy znani pod pseudonimami Wowan i Lexus, kontaktując się z Linde, podali się za Julię Nawalną, żonę Aleksieja Nawalnego, której głos naśladowała kobieta, a także za współpracownika opozycjonistów Leonida Wołkowa. W ponad 10-minutowej rozmowie opublikowanej na kanale YouTube minister spraw zagranicznych Szwecji omawia pomoc dla rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego oraz sankcje Unii Europejskiej wobec Rosji. 

Przypominamy tekst Andrzeja Poczobuta z magazynu „Press” (09/10/2020) o autorach telefonicznych pranków. 

Zbieramy ważne informacje za pomocą rozmów telefonicznych, ujawniamy kulisy i zachowania, które w normalnych warunkach nie mogłyby być ukazane – tłumaczy jeden z pranksterów, którzy nagrali Andrzeja Dudę

Władimir Kuzniecow ma 33 lata, Aleksiej Stoljarow 32 lata i w związku z tym, że prowadzili programy – telewizyjny oraz radiowe – często nazywają siebie dziennikarzami. Lista osób, z którymi rozmawiali, wygląda imponująco: prezydent Francji Emmanuel Macron, prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka, prezydent Turcji Recep Erdogˇan, prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, książę Harry, były prezydent Gruzji Michael Saakaszwili, senator USA John McCain, piosenkarz Elton John i dziesiątki postaci ze świata polityki i show-biznesu. Mało która dziennikarska gwiazda może poszczycić się takimi rozmówcami. Jednak dziennikarzami, w tradycyjnym znaczeniu tego słowa, oni nie są. Kuzniecow i Stoljarow są telefonicznymi żartownisiami, czyli pranksterami. W czasie kampanii prezydenckiej w Polsce ich ofiarą padł prezydent Andrzej Duda.

– Dlaczego właśnie Duda? Zainteresowała nas sytuacja w Polsce i wybory prezydenckie. Przede wszystkim dlatego, że o tym dużo pisano i była intrygująca niewielka różnica głosów między kandydatami – tłumaczy Kuzniecow.

DLA ROZRYWKI?

Władimir Kuzniecow stwierdza, że swoje pierwsze telefoniczne pranki robił już jako 13-latek. Było to coś w rodzaju dodatkowej rozrywki, która później przerodziła się w hobby, by ostatecznie stać się jego zawodem. Największym osiągnięciem zaś Aleksieja Stoljarowa stało się połączenie pranku z internetem. W 2003 roku stworzył on pierwszy pranksterski portal Prank.ru, który był poświęcony telefonicznym żartom.

Nowość polegała na tym, że każdy mógł nie tylko odsłuchać rozmowy pranksterów, ale również pochwalić się swoimi wyczynami, umieszczając pliki dźwiękowe z własnych rozmów telefonicznych. Interaktywność i popularność mediów społecznościowych stały się źródłem rosnącego zainteresowania prankiem. Wokół portalu powstała nawet swoista subkultura rosyjskich pranksterów. Wszyscy mieli internetowe nicki zamiast imion i tak naprawdę nikt nie wiedział, kto się za nimi kryje. Tak Kuzniecow został Pranksterem Wowanem, a Stoljarow – Leksusem. Po latach ich internetowe nicki stały się marką handlową, która jest bardziej rozpoznawalna niż ich prawdziwe nazwiska.

Kuzniecow rozpoczął swoją pranksterską karierę od nabijania się z gwiazd rosyjskiego show-biznesu. Wymyślił prosty sposób zdobywania telefonów gwiazd. Dzwonił do PR-owców, którzy pracowali z gwiazdami, i przedstawiał się jako asystent rosyjskiej gwiazdy telewizyjnej Kseni Sobczak, tłumacząc, że Ksenia chce porozmawiać z ich klientem. Zazwyczaj to przynosiło efekt, dla opornych i podejrzliwych Kuzniecow miał nagranych kilka wypowiedzi Sobczak i jeśli była taka potrzeba, włączał je, tworząc u rozmówcy wrażenie, że rzeczywiście tuż obok znajduje się Sobczak. Najzabawniejszym żartem Kuzniecowa z tego okresu było umówienie rosyjskiej baleriny Anastazji Wołoczkowej na taniec z sędziwym historykiem Edwardem Radzińskim w ramach rosyjskiego odpowiednika „Tańca z gwiazdami”.

ŁUKASZENKA I SŁUŻBA BEZPIECZEŃSTWA UKRAINY

Kiedy inni pranksterzy żartowali z gwiazd muzyki pop i rosyjskich celebrytów, Kuzniecow i Stoljarow postanowili otworzyć nowy rozdział pranku, robiąc w konia polityków.

– To jest jak praca dziennikarska. Trzeba mocno się napracować, żeby znaleźć odpowiedniego rozmówcę i sposób, jak do niego dotrzeć – tłumaczy Kuzniecow.

W czerwcu 2014 roku w ukraińskich mediach pojawiło się nagranie rzekomej rozmowy syna byłego prezydenta Wiktora Janukowycza, który przebywał poza Ukrainą, z prezydentem Białorusi Aleksandrem Łukaszenką. Syn prezydenta uciekiniera prosił o możliwość przyjazdu Janukowycza na Białoruś. Łukaszenka oświadczył, że nie widzi przeszkód, by Janukowycz ukrył się na Białorusi, zwłaszcza że przodkowie byłego prezydenta Ukrainy pochodzili z Białorusi. Nagranie wywołało ogromne poruszenie w Ukrainie. Szybko jednak się okazało, że Łukaszenka – a w ślad za nim ukraińskie media i politycy – padli ofiarą Władimira Kuzniecowa. Prankster Wowan zagrał na nosie służbom specjalnym, ale – jak się okazało – i one użyły jego.

– Upublicznione zostało nagranie mojej rozmowy, ale to nie było nagranie wykonane przeze mnie. Miało lepszą jakość niż moje i było o kilka sekund dłuższe – wspomina Kuzniecow.

Najprawdopodobniej więc ukraińskim mediom nagranie rozmowy Łukaszenki przekazała Służba Bezpieczeństwa Ukrainy. Czy SBU rzeczywiście podsłuchiwało Aleksandra Łukaszenkę? W mediach znacznie popularniejsza była wersja, że to zachodnie służby nagrały rozmowę i przekazały ją Ukraińcom.

Tak czy owak prankster Kuzniecow z dnia na dzień stał się sławny i chętnie udzielał wywiadów mediom. Właśnie wtedy dotarło do niego, że prawdziwą popularność przynosi polityczny prank.

MISJA UKRAINA

– Rozmówców wybieramy, śledząc wydarzenia w świecie. Musi być to rozmówca i temat, którym interesują się ludzie, ale musi też zainteresować czymś nas – tłumaczy Kuzniecow.

Od momentu wybuchu konfliktu zbrojnego na wschodzie Ukrainy takim tematem dla Rosjan, ale też dla całego świata, stały się wydarzenia w tym kraju. Leksus i Prankster Wowan wykorzystali to, połączyli siły i zaczęli działać wspólnie. Jedną z najgłośniejszych ich ofiar z tego okresu był wpływowy ukraiński oligarcha Igor Kołomojski. Znany był z tego, że konsekwentnie i twardo działał na rzecz Ukrainy, wspierając jej próby utrzymania wpływów we wschodnich częściach kraju. Przez rosyjskie media był demonizowany. Wybór był więc oczywisty, a pranksterom udało się położyć go na łopatki. Prank odbywał się za pomocą Skype’a, Kołomojski był przekonany, że rozmawia z jednym z liderów separatystów „ludowym gubernatorem” Pawłem Gubarewem. Kołomojski widział zapewne w tych rozmowach początek dialogu z Rosją, dlatego bardzo się starał zdobyć sympatię Gubarewa. Pozwolił sobie na wulgaryzmy i odniesienia do bieżącej ukraińskiej polityki i polityków. To, jak potoczyła się rozmowa i jak Kołomojski dał się podpuścić, było sukcesem pranksterów. Później ich ofiarami stali się prezydent Petro Poroszenko i wielu innych ukraińskich polityków.

– Rosyjscy pranksterzy są znani w Ukrainie. Ileś razy udało się im ośmieszyć polityków, ale nie należy przeceniać ich znaczenia – twierdzi ukraiński dziennikarz Igor Tymots.

Jego zdaniem pranki Kuzniecowa i Stoljarowa nie ujawniły niczego, czego by wcześniej Ukraińcy nie wiedzieli o swoich politykach. – Obrzucanie błotem politycznych konkurentów należy u nas do tradycji, dlatego kiedy pranksterzy ośmieszali polityków, ich zwolennicy mówili o działalności rosyjskich służb i bagatelizowali sprawę – uważa Tymots.

BRONIĆ HONORU ROSJI

Wielkim skandalem i upokorzeniem Rosji stało się ujawnienie przez Światową Agencję Antydopingową (WADA) procederu zorganizowanego przez rosyjskie władze systemu stosowania dopingu i uchylania się od kontroli przez rosyjskich sportowców. Skala zjawiska oraz zaangażowanie w ten proceder rosyjskich służb specjalnych oraz innych organów państwowych spowodowały, że Rosja została odsunięta od udziału w zimowych igrzyskach olimpijskich 2018.

Kiedy w 2016 roku w „The New York Times” ukazał się wywiad z byłym szefem rosyjskiego antydopingowego laboratorium Grigorijem Rodczenkowem, a Międzynarodowy Komitet Olimpijski zastanawiał się, czy wykluczyć Rosję, pranksterzy Kuzniecow i Stoljarow na celownik wzięli szefa WADA, Craiga Reediego.

Ten był przekonany, że rozmawia z ministrem sportu Ukrainy Igorem Żdanowem. Pranksterzy w trakcie rozmowy naciskali na Reediego, by natychmiast wprowadził sankcje wobec rosyjskich sportowców. Reedie długo i grzecznie tłumaczył, że należy sprawę zbadać, że WADA nie dostała żadnych dokumentów i na razie mowa jedynie o medialnych publikacjach. Pranksterzy nie dawali za wygraną i naciskali, żeby z przedstawicielami WADA spotkała się ukraińska delegacja. Ministerstwo Sportu Ukrainy mieli reprezentować popularny komik i piosenkarz przebrany za kobietę i znany pod pseudonimem Wierka Sierdiuczka, lider radykalno-narodowego Prawego Sektora Dmytro Jarosz oraz kontrowersyjny polityk Oleg Laszko.

Reedie nie kojarzył żadnego z nich, więc zgodził się przyjąć taką delegację. To musiało się spodobać na Kremlu, który mierzył się z silnym wizerunkowym kryzysem.

Rosyjskie media przedstawiały wyrwane z kontekstu wypowiedzi szefa WADA, sugerując, że Zachód nie ma dowodów na dopingowy proceder, a wszystko to jest spowodowane chęcią politycznego odwetu na Rosji za interwencję na Ukrainie.

W Rosji historia ta stała się wydarzeniem, trafiła do czołowych dzienników telewizyjnych i miała być dowodem na brak winy rosyjskich sportowców.

ANDRZEJ DUDA NA CELOWNIKU

Pytam o telefon do polskiego prezydenta. Kuzniecow nie kryje zadowolenia: – To było łatwe. Jeden z najszybszych naszych pranków, jego realizacja zajęła nam około czterech godzin.

Pomysł był prosty. Po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich zwycięzcy masowo składane są gratulacje – to nawet setki telefonów od najróżniejszych ludzi ze świata polityki.

– W tym czasie służby protokolarne są uśpione, działają z mniejszą uwagą. Postanowiliśmy to wykorzystać i udało się. Wysłaliśmy e-mail, sprawdzono nas, ale niedbale, i już byliśmy wpisani w harmonogram prezydenta – opowiada prankster.

Na moją uwagę, że szczególnych rewelacji z Andrzeja Dudy nie wyciągnęli, Kuzniecow odpowiada: – Nie zgodzę się. Proszę spojrzeć na liczbę odsłon na YouTubie. I dodaje: – Śledzimy też reakcje na nasze pranki, w tym również reakcje w Polsce, wielu zwróciło uwagę, że trudno mu szła rozmowa po angielsku.

– Nie mieliście pokusy, by zadzwonić w trakcie kampanii? – dopytuję.

– Tak, było dużo tego typu komentarzy polskich internautów pod nagraniem. Przyznam szczerze, że w trakcie kampanii kontrola ze strony sztabu wyborczego jest nadzwyczajna. Nie sądzę, by w tych warunkach prank mógł się udać. Poza tym jaki byłby tego skutek? Znowu by oskarżano Rosję, że wtrąca się w wybory w innym państwie. Nie jest naszym zadaniem wpływać na wyniki wyborów gdziekolwiek – zapewnia Kuzniecow.

TO NIE JEST DZIENNIKARSTWO

Kuzniecow przekonuje też, że to, co robią ze Stoljarowem, jest ważne społecznie. – Uważamy się za twórców nowego gatunku – prank-dziennikarstwa. Zbieramy ważne informacje za pomocą rozmów telefonicznych, ujawniamy kulisy i zachowania, które w normalnych warunkach nie mogłyby być ujawnione – tłumaczy Kuzniecow.

W kwietniu 2016 roku w okresie największej popularności pranksterów Wowana i Leksusa prowadzili swój program „Dzwonek” w popularnej rosyjskiej telewizji NTW. Napisali też książkę, w której opisali swoje wyczyny.

Jednak medioznawcy nie mają wątpliwości, że nie zważając na pewne podobieństwa, w żadnym wypadku nie można kojarzyć ich z dziennikarstwem. – To jest działalność oparta na prowokacji, która nie stawia sobie żadnych dziennikarskich celów. Chodzi bowiem nie o ustalenie prawdy, ale o manipulację. Ma to więcej wspólnego z operacją służb specjalnych niż z dziennikarstwem – uważa znany rosyjski medioznawca i publicysta Igor Jakowienko.

– Każdy może kupić sobie gitarę, nie znaczy to, że każdy jest muzykiem. Prank to żart z wykorzystaniem internetu jako środka masowego przekazu – mówi medioznawca i wieloletni przewodniczący Komisji Etyki Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Anatol Hulajeu.

JEDNAK SŁUŻBY?

Po upublicznieniu rozmowy z prezydentem RP działalność rosyjskich pranksterów stała się obiektem zainteresowania polskich służb specjalnych. Pojawiły się po raz kolejny sugestie, że Kuzniecow i Stoljarow nie są samodzielni w tym, co robią. Ośmieszanie zachodnich polityków może być jedną ze strategii Kremla.

– O tym, że jesteśmy ze służb, najczęściej mówią urzędnicy, których ograliśmy. Łatwiej im przyznać, że padli ofiarą operacji FSB, niż że ograli ich dwaj pranksterzy. Przyzwyczailiśmy się do tego typu zarzutów i nie reagujemy – mówi Kuzniecow.

Ale nie kryje, że uważa się za rosyjskiego patriotę i oświadcza kategorycznie, że nigdy nie szkodził i nie będzie szkodził interesom swojego państwa, a tam gdzie może, będzie mu pomagał. Nie wszystkich ekspertów przekonują argumenty o niewinnych pranksterach patriotach.

– Dobór tematów, dobór rozmówców, efekty polityczne, które mogą spowodować upubliczniane rozmowy, łatwość, z którą zdobywają telefony wpływowych polityków, dowodzi moim zdaniem bezsprzecznie, że to są ludzie współpracujący z rosyjskim FSB – uważa cytowany już medioznawca Igor Jakowienko.

Polityce Kremla patriotyzm pranksterów z pewnością służy. Zwłaszcza gdy podszyli się pod prezydenta Ukrainy, udało im się przekonać pilotkę ukraińskiej armii Nadiję Sawczenko do przerwania protestu głodowego w rosyjskim więzieniu albo kiedy pomogli służbom bezpieczeństwa w zidentyfikowaniu osób odpowiedzialnych za blokadę energetyczną na Krymie.

Ofiarami pranksterów padali nie tylko zachodni politycy, ale też opozycja rosyjska. Jak otwarcie sprzyjają władzy, widać było w czasie rozmowy z Borysem Bieriezowskim, rosyjskim oligarchą, zaangażowanym w odbywające się masowe antyputinowskie protesty na placu Błotnym w Moskwie. W czasie rozmowy próbowali ośmieszyć opozycję, a w swojej książce napisali później: „Na szczęście liberałom nie udało się przejąć władzy”.

Nic dziwnego, że Władimir Putin nazywa ich „naszymi chłopakami”.

Andrzej Poczobut

Pozostałe tematy weekendowe

Kampania "Czarnek Out" to reakcja na faszyzujące...
Siuzdak-Zyga wzmocni cyfrowe kompetencje zarządu Agory
* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.