Nie zabijecie historii
Niezależne śledztwo wykazało, że rząd Malty ponosi odpowiedzialność za morderstwo dziennikarki antykorupcyjnej Daphne Caruana Galizia. W ponad 400-stronicowym raporcie stworzony przez zespół sędziów stwierdzono, że państwo „nie rozpoznało rzeczywistych i bezpośrednich zagrożeń” dla życia dziennikarza śledczego i „nie podjęło rozsądnych kroków, aby ich uniknąć”.
Wnioski raportu nie obligują rządu do podjęcia jakichkolwiek działań, ale opozycyjna partia nacjonalistyczna wezwała maltański rząd do wzięcia na siebie odpowiedzialności.
„Dochodzenie państwowe jest jasne: zabójstwo Daphne Caruany Galizii było możliwe dzięki zbiorowej bezczynności gabinetu Josepha Muscata (były szef rządu przyp.red.), z których wielu nadal sprawuje funkcje publiczne. Robert Abela (aktualny premier Malty przyp. red.) musi dopilnować, aby poniesiona została odpowiedzialność za tę kulturę bezkarności” – powiedział w oświadczeniu lider opozycji Bernard Grech.
Przypominamy tekst o śledztwie w sprawie morderstwa maltańskiej dziennikarki śledczej Daphne Caruany Galizii z magazynu „Press” (09/10/2019)
Jaki jest sens mordowania niewygodnego dziennikarza, jeśli wiadomo, że jego temat podejmie natychmiast kilkudziesięciu innych. Forbidden Stories to polisa ubezpieczeniowa dla reporterów śledczych na świecie
7 stycznia 2015 roku, około południa, Laurent Richard jak zwykle pojechał do swojego paryskiego biura Premières Lignes Télévision – agencji informacyjnej i firmy przygotowującej śledztwa dziennikarskie dla telewizji. Vìs-à-vìs działała redakcja „Charlie Hebdo”. Laurent zjawił się tam akurat kilka minut po tym, gdy uciekli zamachowcy z Al-Kaidy. Jako jeden z pierwszych wszedł do środka. Jego 12 kolegów leżało martwych na podłodze.
W pracy reportera śledczego Laurent przywykł do przemocy i widoku trupów – relacjonował konflikty zbrojne w Kaszmirze (2001), Palestynie (2002), Iraku (2003–2004, 2015). Ale to ta zbrodnia nim wstrząsnęła. Bo zamachu dokonano przed jego biurem, w stolicy jego kraju, w środku Europy, daleko od zgiełku wojny. – To było dla mnie traumatyczne przeżycie. I punkt zwrotny w moim życiu – wspomina. Ten zamach uświadomił mu, jak krucha jest wolność prasy i że trzeba stworzyć projekt, który będzie chronić dziennikarzy.
EFEKT BOLLESA
W ciągu kilkunastu lat pracy Laurent Richard – wielokrotnie nagradzany reporter – na antenach France Télévisions, Canal+, Arte oraz we własnym programie śledczym „Cash Investigation” we France 2 ujawniał korupcję dyktatorów, nadużycia korporacji i międzynarodowe przekręty finansowe. Prowadził śledztwa także w krajach, gdzie wolne media nie istnieją, i spotykał się z przypadkami zabójstw i aresztowań dziennikarzy. Zastanawiał się wtedy, jak można by kontynuować ich pracę.
Znał historię amerykańskiego reportera śledczego Dona Bollesa. Po wysadzeniu w powietrze jego samochodu w 1976 roku prowadzone przez niego śledztwo postanowiło kontynuować prawie 40 dziennikarzy z USA. To było przełomowe wydarzenie dla amerykańskich mediów (patrz ramka). Richard wiedział też o organizacji ABRAJI, która kontynuowała pracę reportera Tima Lopeza spalonego żywcem w 2002 roku przez brazylijskich handlarzy narkotyków.
Jednak najistotniejsze były jego doświadczenia z Azerbejdżanu. W 2014 roku Richard zbierał materiały do reportażu o korupcji rządzących tym krajem. Ekipa była śledzona, więc kopię materiałów przekazał tamtejszej reporterce śledczej Khadiji Ismayilovej. Ta przemyciła je do Francji. Richard został aresztowany na lotnisku, lecz dzięki pomocy Azerki powstał głośny reportaż „My President is on a Business Trip”. Ten 120-minutowy nagradzany dokument ujawnił, że Azerbejdżan wykorzystywał miliardy, by kupować poparcie europejskich polityków.
Krótko potem, w grudniu 2014 roku, aresztowano Ismayilovą i skazano na 7,5 roku więzienia. Wtedy, w ramach „Khadija Project”, ok. 10 reporterów z Organised Crime Corruption Reporting Project (tłum. Projekt raportowania o korupcji i zorganizowanej przestępczości) przejęło prowadzone przez nią śledztwa. Ujawnili malwersacje klanu prezydenta Ilhama Aliyeva. W 2016 roku Ismayilovą zwolniono z więzienia.
Wtedy Laurent Richard zdecydował się stworzyć organizację, w której reporterzy będą kontynuować śledztwa dziennikarzy zabitych lub aresztowanych. – Współpraca to najlepsza ochrona. Bo jaki jest sens zabijania dziennikarza, jeśli 10, 20 czy 30 innych jest gotowych dokończyć jego pracę? – tłumaczy ideę. Liczył też, że ewentualne naciski czy próby zablokowania publikacji zwielokrotniają zainteresowanie nią.
W maju 2016 roku Richard otrzymał roczny grant Knight-Wallace Fellowship na Uniwersytecie Michigan na stworzenie platformy o nazwie Forbidden Stories (tłum. zakazane historie). Ruszył z nią we wrześniu. W Detroit spotkał Bastiana Obermayera, dziennikarza „Süddeutsche Zeitung” specjalizującego się w dużych, międzynarodowych śledztwach, autora m.in. książki o Panama Papers, późniejszego zdobywcę Nagrody Pulitzera. Obermayer był w USA także na grancie – zajmował się wpływem na świat rajów podatkowych.
Zaprzyjaźnili się. Godzinami rozmawiali o Forbidden Stories. – Byłem zafascynowany jego pomysłem. Proponował mi udział w tym projekcie, ale nie chciałem pracować jeszcze więcej niż dotychczas. Zgodziłem się dopiero po trzech miesiącach – mówi Obermayer. Został potem jednym z dyrektorów w Forbidden Stories i reporterem śledczym projektu. Do tej dwójki dołączyli francuscy dziennikarze śledczy: Jules Giraudat – dokumentalista – i Edouard Perrin – spiritus movens śledztwa Luxemburg Leaks. W stworzeniu organizacji i zdobywaniu funduszy pomagali im m.in. Reporterzy bez Granic.
W październiku 2017 roku założona przez Richarda organizacja non profit Freedom Voices Network właśnie kończyła prace nad stroną i platformą Forbidden Stories, gdy świat zaszokowała informacja o morderstwie na Malcie.
POWIEDZCIE O TYM ŚWIATU
Daphne Caruana Galizia była najbardziej znaną dziennikarką śledczą na Malcie. Od 30 lat tropiła przestępców w garniturach. W latach 2016 i 2017, w ramach międzynarodowego śledztwa Panama Papers, ujawniła powiązania premiera Josepha Muscata oraz jego ministrów i krewnych z szemranymi biznesami. To doprowadziło do wcześniejszych wyborów (które w 2017 roku ponownie wygrała partia Muscata). Blog dziennikarki – Running Commentary – miał więcej czytelników, niż wynosi populacja Malty. Politico umieściło Galizię na liście 28 osób, które „kształtują, potrząsają i poruszają Europą”.
16 października 2017 roku ok. godz. 15 dziennikarka wsiadła do swojego peugeota 108 i drogą przez pola ruszyła w stronę miasta. Jej syn Matthew Caruana Galizia – także dziennikarz śledczy – akurat pichcił dla niej ravioli, gdy usłyszał potężny wybuch. Bomba zmiotła auto dziennikarki z drogi. Matthew jako pierwszy przybiegł na miejsce. „Spojrzałem w dół: części ciała matki leżały wszędzie wokół mnie” – pisał wstrząśnięty na Facebooku. Znalazł je nawet 80 m od płonącego wraku. To był szósty atak bombowy na Malcie od początku 2016 roku. Już wcześniej Galizii wielokrotnie grożono, zabito jej psa, podpalono dom. Wytoczono jej w sumie 47 spraw w związku z informacjami, które ujawniała.
Bastian Obermayer wspomina, że był w szoku; nie pamiętał takiego morderstwa na dziennikarzu śledczym w krajach Unii Europejskiej. – Nie mogłem wprost uwierzyć. Po publikacjach Panama Papers byliśmy przekonani, że w Unii jesteśmy bezpieczni – opowiada. Morderstwo Galizii to zmieniło. Zadzwonił do Matthew – znał go, bo razem pracowali przy Panama Papers, są też członkami Międzynarodowego Konsorcjum Dziennikarstwa Śledczego (ICIJ). Syn Galizii zapytany, co można dla niego zrobić, odrzekł: „Powiedzcie światu o tym, co się tutaj stało”.
Tego dnia Obermayer rozmawiał, e-mailował i chatował z wieloma dziennikarzami śledczymi. Wszyscy byli wstrząśnięci i powtarzali: „Musimy coś zrobić”. On już następnego dnia wiedział, jaki będzie pierwszy projekt Forbidden Stories. Że trzeba pokazać, iż sprawcy nie uciekną przed odpowiedzialnością. Że świat tego nie akceptuje.
SOKÓŁ MALTAŃSKI
Osiem dni po zamachu magazyn „Columbia Journalism Review” po rozmowie z Richardem poinformował, że morderstwo Daphne Galizii to przykład wydarzenia, jakie zespół Forbidden Stories chce badać.
Richard i Obermayer zapraszają do śledztwa specjalistów od prania brudnych pieniędzy, tropienia przekrętów finansowych, zorganizowanych grup przestępczych. Nikt nie odmówił. Dołączają takie redakcje, jak: „Le Monde”, „The New York Times” czy „La Repubblica”.
Trzy tygodnie później, 16–19 listopada w Johannesburgu, na Globalnej Konferencji Dziennikarstwa Śledczego, gdzie spotkali się reporterzy z ponad 100 krajów, dogadywano ostatnie szczegóły „Daphne Project”. Do śledztwa dołączyli głównie ludzie i media, którzy byli członkami ICIJ i brali udział w projekcie Panama Papers. Ale nie tylko. O ile w przypadku Panama Papers kładziono nacisk na to, by z danego kraju nie było rywalizujących ze sobą redakcji, to w „Daphne Project” to już było nieistotne. Bo zabito jednego z nich. Dlatego np. „Süddeutsche Zeitung” zaprosiła do udziału „Die Zeit” – swojego głównego rywala, a „The Guardian” nie miał nic przeciwko udziałowi Reutersa.
Zespół utworzyło 45 dziennikarzy z 18 redakcji i 15 krajów. Szeroko zakrojona akcja była trzymana w tajemnicy – swoim rozmówcom dziennikarze przedstawiali się nazwą redakcji, w której pracowali. Tylko informatorom mówili dodatkowo o międzynarodowej współpracy.
Grupę uderzeniową stworzyli m.in. Juliette Garside z „The Guardian”, Steven Grey z Reutersa, Bastian Obermayer i Jacob Borg – reporter śledczy z „Times of Malta”. Znali Matthew Galizię, niektórzy także Daphne, a wszyscy kojarzyli ją z tekstów. – Czuliśmy się osobiście odpowiedzialni za to, by przeprowadzić to śledztwo do końca. Ona była jednym z nas – tłumaczy Juliette Garside. Zaangażowanie poszczególnych dziennikarzy było różne. Garside przez ponad pięć miesięcy pierwszej fazy „Daphne Project” zajmowała się wyłącznie tą sprawą. Steven Grey był równie mocno zaangażowany, podobnie zespół z „Le Monde”. Niektórzy poświęcili na śledztwo całe tygodnie.
– Ja byłem tylko źródłem w tym śledztwie – podkreśla w rozmowie z „Press” Matthew Caruana Galizia. On i jego rodzina dostarczali zespołowi reporterów materiały, dokumenty, e-maile, fakty już zebrane przez Daphne, pomagali uzyskać kontakty. – Matthew był niesamowicie pomocny i efektywny – podkreśla Juliette Garside.
Dużą rolę odegrał Jacob Borg z „Times of Malta” – był na miejscu, więc weryfikował, kontaktował, bywał tłumaczem. Reporterzy z „La Repubblica” zapewniali kontakt z włoską policją, świetnie rozeznaną na Malcie. Garside, która specjalizuje się w badaniu prania brudnych pieniędzy i tematach biznesowych, skupiła się na wątkach kontraktu na elektrownię, poszukiwaniu majątku, firm czy luksusowych gulfstreamów należących do osób zamieszanych w sprawę.
– To właściwie była kontynuacja Panama Papers, praca była bardzo podobna – uważa Garside. Niektórzy z 45 dziennikarzy jeździli na wyspę kilka czy nawet 10 razy przez pół roku. Głównie jednak pracowali w macierzystych redakcjach. Informacje, dokumenty, pliki wrzucali na platformę udostępnioną przez OCCRP. Każdy z zespołu miał dostęp do wszystkich materiałów. W sumie zebrało się ich aż 750 tys. – To bardzo mało w porównaniu z Panama Papers, gdzie mieliśmy do czynienia z 30 milionami – zaznacza Laurent Richard. Dodaje, że ledwo kilka procent z zebranych materiałów było istotnych dla sprawy.
W kwietniu, jakieś dwa tygodnie przed dniem publikacji wyników śledztwa na całym świecie, wysyłali oficjalne zapytania i prośby o rozmowy do głównych bohaterów, czy raczej antybohaterów śledztw. Wówczas już dziennikarze podkreślali, że publikacja pojawi się jednocześnie w wielu tytułach na świecie. Nie zdarzyło się, by – z wyjątkiem straszenia podjęciem kroków prawnych po publikacji – ktoś im groził, blokował czy naciskał. – Działaliśmy jako grupa, więc nikomu to się nie opłacało, bo wtedy 44 pozostałe osoby podjęłyby dany trop – zaznacza Laurent Richard.
NIE POD DYWAN
16 kwietnia 2018 roku 18 organizacji medialnych naraz zaczęło publikować wyniki międzynarodowego śledztwa. Każda redakcja mogła pisać o wszystkich zebranych faktach, ale np. Juliette Garside opisywała w „The Guardian” tylko to, co sama zebrała. – To mogę obronić w sądzie – tłumaczy.
Pół roku później, rok po zamachu, nastąpiła druga fala publikacji. W sumie np. „Süddeutsche Zeitung” opublikowała ponad 20 artykułów poświęconych efektom śledztwa, „The Guardian” – 19 materiałów. – Moi redaktorzy byli bardzo zadowoleni z efektów pracy. Te tematy stały się bardzo popularne w Wielkiej Brytanii – przekonuje Garside. Na stronach Forbidden Stories wiszą linki do prawie 100 materiałów z „Daphne Project”. Dziennikarze opisali m.in.:
– szczegóły przygotowań zamachu na Daphne;
– powiązania ministra ekonomii Malty Christiana Cardona z jednym z podejrzanych i aresztowanych w sprawie morderstwa;
– jak 17 Black Ltd., firma należąca do biznesmena, który uzyskał kontrakt na budowę elektrowni na Malcie za 450 mln euro, przelała na konta firm dwóch polityków maltańskich 1,3 mln euro. Konrad Mizzi, wówczas minister energii, i Keith Schembri, szef gabinetu premiera, wspierali przyznanie tego kontraktu;
– że Malta stała się kryjówką dla międzynarodowych przemytników;
– że malutka firma zarobiła 3 mld euro na doradzaniu, jak handlować m.in. paszportami Malty (otwierają drzwi do całej Unii Europejskiej), prowizję brał bliski współpracownik premiera;
– że maltański Pilatus Bank prał brudne pieniądze, m.in. rodziny dyktatora Azerbejdżanu.
Efekty?
Pilatus został pozbawiony licencji przez Europejski Bank Centralny w 2018 roku. Joseph Muscat chciał zostać szefem Rady Europejskiej, ale z powodu ujawnionych w śledztwie faktów zablokowano jego kandydaturę w Brukseli.
– Poczułam dużą satysfakcję – przyznaje Juliette Garside. Lecz Laurent Richard nie jest w pełni usatysfakcjonowany. Mimo że Komisja Europejska i Parlament Europejski oraz regulatorzy Unii wywierali wielokrotnie presję na władze Malty, by ta skuteczniej prowadziła śledztwo w sprawie zabójstwa Daphne, zleceniodawca nadal jest na wolności i nie wiadomo, kto nim jest. Bastian Obermayer dodaje, że zamieszani w korupcję politycy Malty nie ponieśli istotnych konsekwencji.
Lecz wszyscy podkreślają, że „Daphne Project” zwrócił uwagę świata na śmierć dziennikarki i dzięki temu śledztwo w jej sprawie przynajmniej nie zostało zamiecione pod dywan.
W marcu 2018 roku Forbidden Stories uzyskał tytuł Projektu Dziennikarskiego Roku i zdobył główną nagrodę na Corocznym Francuskim Szczycie Dziennikarskim. Pół roku później Laurent Richard został Europejskim Dziennikarzem Roku 2018 na Prix Europa w Berlinie.
ZIELONA KREW
W marcu 2018 roku na granicy Ekwadoru i Kolumbii porwano i zabito dziennikarza Javiera Ortegę i fotografa Paúla Rivasa, którzy tropili przemyt narkotyków – wtedy dziennikarze z tych krajów poprosili Forbidden Stories o wsparcie. W październiku 2018 roku w ramach projektu „Śmiertelna granica” 19 dziennikarzy z 16 tytułów, także spoza Ekwadoru i Kolumbii (m.in. „The Guardian”, „Le Monde”, „El Confidential”, „Le Soir”, „La Repubblica”, „Süddeutsche Zeitung”) opisało efekt śledztw na temat interesów prowadzonych przez bojowników Ex-FARC, policji i kryminalistów oraz powiązań tych wszystkich z politykami.
Drugi w pełni realizowany przez zespół Forbidden Stories projekt – „Green Blood” (tłum. zielona krew) – prowadzono w trzech krajach, na trzech kontynentach – w Indiach, Gwatemali i Tanzanii. Ujawniał afery związane z ekologią. Dlaczego wybrali ten temat? „Od 2009 roku zginęło przynajmniej 13 dziennikarzy, którzy opracowywali tematy związane ze środowiskiem” – tłumaczą autorzy w trailerze filmu opisującego projekt. W Indiach zabito Jagendrę Singha – policjanci razem z kryminalistami, na polityczne zamówienie, polali go benzyną i podpalili. Przy rodzinie. Bo pisał o ministrze i powiązanej z nim mafii handlującej piaskiem. Zespół Forbidden Stories zajął się tym, prowadził też śledztwa w Tanzanii i Gwatemali, gdzie władze uciszały dziennikarzy opisujących przekręty w przemyśle wydobywczym. Nad tematami gwałtów na świadkach, strzelania do demonstrantów, zabójstw osób niewygodnych, okrucieństwa bandytów niszczących środowisko pracowało 40 dziennikarzy śledczych. 17 czerwca br. 30 redakcji z 15 krajów świata opublikowało pierwsze wyniki ośmiomiesięcznego śledztwa.
BUDŻET Z GRANTÓW
Forbidden Stories chce realizować jeden–dwa tak duże projekty rocznie. Temat wybiera grono dyrektorów. Oni ustalają też, jakie zabezpieczenia podejmują, jak prezentują organizację, gdzie ubiegają się o fundusze itd. Laurent Richard pozostaje spiritus movens Forbidden Stories. Zrezygnował z pracy reportera, zarządza organizacją, stara się o fundusze, spotyka z nowymi dziennikarzami. Nadzoruje śledztwa wraz z grupą koordynatorów – decydują, co zrobić, gdy uzyskanie informacji się przedłuża, gdy trzeba podzielić pracę, dodać ludzi do jakiegoś wątku.
Forbidden Stories współpracuje obecnie z 32 organizacjami medialnymi i redakcjami na świecie, także ze specami od bezpieczeństwa internetowego i grupami adwokatów. – Chcemy stworzyć ruch dziennikarzy chętnych do prowadzenia śledztw, gdy zajdzie taka potrzeba – deklaruje Richard.
Forbidden Stories monitoruje ponadto sytuację zagrożonych i atakowanych dziennikarzy. – Wielu jest takich głównie w Afryce i Ameryce Południowej. Gdy władze zaczynają się nimi interesować, staramy się z nimi utrzymywać kontakt – opisuje Richard. Jeśli którykolwiek reporter czuje się zagrożony i nie chce, by rezultaty jego śledztwa przepadły, może je przesłać do Forbidden Stories w bezpieczny sposób. „Jeśli coś ci się stanie, będziemy w stanie kontynuować twoje śledztwo” – zostają zapewnieni.
Sama organizacja utrzymuje się z dotacji, grantów, nagród, indywidualnych datków. Na przykład w 2018 roku filantropijna instytucja Luminate przyznała na projekt Forbidden Stories 314 tys. dol. W 2019 roku organizacja dostała Nagrodę Specjalną European Press Prize i czek na 10 tys. euro. Darczyńcami projektu byli m.in. Open Society Foundation, USAID, Swiss-Romanian Cooperation Programme, Sigrid Rausing Trust. Obecnie Forbidden Stories może liczyć na wsparcie czterech fundacji, a jego roczny budżet sięga 450 tys. euro. To pieniądze na trzy–pięcioosobowy personel biura w Paryżu i dla lokalnych dziennikarzy, którzy biorą udział w niektórych projektach. Ci pracujący w dużych mediach opłacani są przez swoje redakcje. Dyrektorzy zarządzają w ramach wolontariatu, z wyjątkiem Richarda.
– Dla naszego bezpieczeństwa nie chcę mówić o detalach – ucina Richard pytanie o to, jak dbają o poufność kontaktów i bezpieczeństwo zebranych danych. W kontaktach między sobą i z informatorami stosują kodowane e-maile, wykorzystują m.in. platformę Signal, aplikację SecureDrop czy przeglądarkę Tor. Przed podróżą do niebezpiecznych miejsc przygotowują plany bezpieczeństwa, czyli jakie zagrożenia mogą na nich czyhać, gdzie spotykać się z informatorami itp. Swoją stronę WWW poddawali testom – zewnętrzna firma na ich prośbę próbowała się włamać na nią, by wyciągnąć jakieś informacje.
TRZEBA IM POMÓC
27 maja 2017 roku rybacy znad jeziora Izabal w Gwatemali protestowali przeciwko odkrywkowej kopalni żelaza i niklu oraz władzom. Odkrywka zatruwała jezioro – źródło pracy i pożywienia dla lokalnej społeczności. Jeden z rybaków, który rzucił kamieniem, został zastrzelony przez policjanta. Jego ciało z przestrzeloną szyją sfotografował Carlos Choc, gwatemalski dziennikarz, który przez rok prowadził śledztwo na temat wpływu tej kopalni na środowisko. Za zdjęcie spotkały go groźby, władze zarzuciły mu „podżeganie do popełniania przestępstwa” i udział w „nielegalnym stowarzyszeniu”. Przez rok Choc musiał się ukrywać z dala od rodziny.
Zespół Forbidden Stories w ramach projektu „Green Blood” zainterweniował. Juliette Garside wraz z kilkoma dziennikarzami (m.in. z „El País”) odwiedziła sąd, w którym miało dojść do rozprawy przeciwko reporterowi. Weszli z kamerami, by zadać pytania sędziemu, ale jego podwładny kazał im się wynosić, bo „łamią prawo”. Nie podawał podstawy prawnej, a oni wiedzieli, że prawa nie łamią. Dziennikarze zdecydowali się poczekać na sędziego. Pomocnik pojawił się ponownie. „Sędzia udzieli wam wywiadu, ale najpierw prosi o wasze dokumenty” – zapowiedział. Dziennikarze przekazali je. „Sędzia zmienił zdanie. Nie udzieli wam wywiadu. Ale mam wam przypomnieć, że złamaliście tutaj prawo, a teraz mamy kopie waszych dokumentów” – groził im współpracownik sędziego, oddając paszporty.
– Ta sytuacja pokazuje, w jakich warunkach pracują dziennikarze w takich krajach jak Gwatemala. A to tylko próbka gróźb, z jakimi spotykają się tamtejsi reporterzy – podkreśla Garside. Ona w sumie dwa miesiące pracowała nad tym tematem. I nadal chce brać udział w projekcie „Green Blood”. Bo – jak tłumaczy dziennikarka „The Guardian” – reporterzy śledczy, którzy donoszą o nadużyciach dotyczących środowiska, są non stop ofiarami ataków, więc trzeba im pomóc. A publikacja tematu jednocześnie w wielu tytułach na świecie wywołuje międzynarodowy nacisk.
HISTORIA MEDALU DONA BOLLESA
Reporter śledczy Don Bolles pisał o oszustwach w handlu, m.in. ziemią. W 1976 roku niejaki John Adamson zaoferował mu informacje na temat powiązań senatora Arizony Barry’ego Goldwatera i wpływowego polityka Harry’ego Rosenzweiga z mafią, która oszukiwała na handlu ziemią. 2 czerwca 1976 roku dziennikarz miał się spotkać z informatorem w hotelu Clarendon w Phoenix (stan Arizona). Bolles czekał kilkanaście minut, lecz informator nie pojawił się. Gdy reporter wsiadł do auta i przejechał kilka metrów, zdalnie zdetonowano sześć lasek dynamitu pod siedzeniem kierowcy. Dziennikarz stracił obie nogi i rękę. Żył jeszcze 11 dni. W ostatnich słowach wyszeptał: „John Adamson”, „Emprise” – to firma z Nowego Jorku – oraz „mafia”.
Kilka dni po zamachu rozpoczynała się zaplanowana wcześniej konferencja członków Investigative Reporters & Editors – powstałej rok wcześniej organizacji wspierającej dziennikarstwo śledcze w USA. Wielu z nich znało Bollesa. Członkowie IRE podjęli spontaniczną decyzję: dokończą śledztwo Bollesa. Do projektu weszło 38 dziennikarzy, także z rywalizujących ze sobą tytułów. Dziennikarze IRE podkreślali, że ich głównym celem nie jest odnalezienie morderców Bollesa, tylko pokazanie, że zamordowanie jednego z nich nie zatrzyma artykułów ujawniających przekręty biznesu, polityków i mafii.
W efekcie śledztwa w 1977 roku opublikowano serię 23 materiałów o wszechobecnej korupcji w Arizonie. Teksty ukazały się m.in. w „Newsday”, „The Miami Herald”, „The Kansas City Star”, „The Boston Globe”, „The Indianapolis Star”, „The Denver Post”, „The Arizona Daily Star”. Wiele mediów publikowało teksty podawane przez Associated Press. Seria „Arizona Project” otrzymała szereg nagród. Był to pierwszy przypadek dziennikarstwa opartego na współpracy wielu redakcji i przełomowy dla historii mediów w USA. Także dla IRE – z malutkiej organizacji stała się potęgą. Dziś ma 5 tys. członków, organizuje dla nich szkolenia, platformy, narzędzia do dziennikarstwa śledczego. W 2017 roku IRE ustanowiła medal Dona Bollesa dla dziennikarzy śledczych, którzy wykazali się niezwykłą odwagą.
(30.07.2021)