Kolejna dziennikarka "Dziennika Wschodniego" zwolniona
Agnieszka Antoń-Jucha planuje skierować sprawę do sądu pracy (fot. Agnieszka Mazuś)
Agnieszka Antoń-Jucha to kolejna osoba z zespołu "Dziennika Wschodniego" (Corner Media), która otrzymała wypowiedzenie. Wcześniej dostali je redaktor naczelny Krzysztof Wiejak i jego zastępczyni Agnieszka Mazuś. W poniedziałek pozostali dziennikarze spotkali się z likwidatorem spółki i powołanym przez niego redaktorem naczelnym, poruszono m.in. temat ochroniarzy w siedzibie redakcji.
W sobotę likwidator spółki Corner Media Leszek Kukawski wszedł do siedziby redakcji dziennika, powołał na stanowisko naczelnego Pawła Puzię i wymienił zamki w drzwiach. Dotychczasowy naczelny Krzysztof Wiejak (odwołany przez Kukawskiego 23 lutego) i jego zastępczyni Agnieszka Mazuś zostali wpuszczeni dzień później, żeby odebrać swoje rzeczy. Prawie cała redakcja uważa, że likwidator działa bezprawnie, bo wyrok sądu w sprawie likwidacji spółki nie jest prawomocny (został zaskarżony).
W poniedziałek rano część redakcji spotkała się w siedzibie z Kukawskim i Puzią. - Nasz najważniejszy zarzut to fakt, że w przedsionku siedzi dwóch ochroniarzy. Dziennikarze prowadzą rozmowy z informatorami, oni tego słuchają. To nie są pracownicy redakcji, nie mamy do nich zaufania – mówi "Pressowi" wicenaczelny Paweł Buczkowski. Jak relacjonuje jeden z dziennikarzy, który brał udział w spotkaniu, ochroniarze przez miesiąc mają "pilnować mienia spółki", ale mają przebywać na klatce schodowej. - Poprosiłem ochronę, żeby nie wchodziła za drzwi wejściowe. Problem jest rozwiązany – mówi Kukawski.
Podczas spotkania była też mowa o samej likwidacji. - Mecenas tłumaczył, jak wygląda proces. Likwidacja potrwa trzy miesiące, potem odbędzie się licytacja. Jeśli będzie wielu chętnych, może być dwuetapowa – mówi nam dziennikarz, który uczestniczył w spotkaniu.
W sobotę Kukawski odczytał wypowiedzenie wicenaczelnej Agnieszce Mazuś (nie chciała go przyjąć). Jak mówił, robi to na podstawie art. 52 par. 1 pkt 1 Kodeksu pracy. Głosi on, że "pracodawca może rozwiązać umowę o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika w razie ciężkiego naruszenia przez pracownika podstawowych obowiązków pracowniczych". Kukawski uzasadniał, że Mazuś nie chciała wydać mu m.in. akt pracowników i ksiąg handlowych. - To dyscyplinarka, utrata zaufania. Bo nie wykonałam "polecenia służbowego": zażądał ode mnie wydania dokumentów spółki, do których nie mam dostępu, o czym informowałam Kukawskiego pisemnie – mówi "Pressowi" Mazuś.
W poniedziałek po porannym spotkaniu Kukawski wezwał do siebie dziennikarkę Agnieszkę Antoń-Juchę, której również odczytał wypowiedzenie. - Nie wiem, jakie są podstawy, powiedziałam tylko, że postanowienie sądu jest nieprawomocne i wyszłam. Naczelny powiedział, że wypowiedzenie jest trzymiesięczne bez obowiązku świadczenia pracy. Jestem przekonana, że powodem zwolnienia nie była moja praca, tylko to, że w sobotę policja wyprowadziła mnie z budynku. Powody merytoryczne nie wchodziły w grę – zaznacza Antoń-Jucha. Obie kobiety planują przekazanie sprawy do sądu pracy.
Kukawski nie chce rozmawiać o powodach wręczenia dziennikarkom wypowiedzeń, zasłaniając się RODO. Spytaliśmy, czy przewiduje kolejne zwolnienia. - Na tego typu pytania nie mogę odpowiadać – ucina.
Paweł Puzio od wielu lat związany jest z tytułem, zaczynał jeszcze w latach 90., był m.in. dziennikarzem motoryzacyjnym, pisał też o sprawach lokalnych. Był też udziałowcem Corner Media, w 2020 roku sprzedał swoje udziały Kalinowskiemu. - Skandaliczne jest to, że nie ma własnych opinii w sprawie choćby rozmów dziennikarzy podsłuchiwanych przez ochroniarzy, ze wszystkim odsyła do pana Kukawskiego. Ta sytuacja zaprzecza stanowisku redaktora naczelnego – mówi Buczkowski. - Byliśmy zaskoczeni, to nie jest osoba na to stanowisko. Mamy wrażenie, że jest tylko do wykonywania poleceń likwidatora – wtóruje mu anonimowo jeden z dziennikarzy.
Dziennikarze zaznaczają, że kolejne wydania powstają, choć z trudem, w okrojonym składzie. - Do tej pory wydania przygotowywali Wiejak i Mazuś, bez nich zaczęła się łapanka. Muszą robić je inni, nikt nowy nie został zatrudniony. Dziennikarze, którzy muszą pisać teksty, będą musieli skupić się na redagowaniu gazety – mówi jeden z pracowników. Inny dodaje, że wydający danego dnia gazetę dziennikarz nie napisze żadnego tekstu.
Większościowy wspólnik Tomasz Kalinowski (ma obecnie 73 proc. udziałów) w lutym ub.r. złożył pozew o rozwiązanie spółki. Argumentował, że wydawnictwo nie ma zarządu, a on sam - wglądu w wyniki finansowe. Zdaniem Wiejaka Kalinowski chce wpływać na publikowane na łamach dziennika treści. Sprawą zajmuje się Sąd Rejonowy Lublin-Wschód, na początku lutego br. spółka została postawiona w stan likwidacji. Wiejak, mniejszościowy udziałowiec, złożył zaskarżenie na tę decyzję.
(JSX, 02.03.2021)