Media obywatelskie bardziej zaangażowane w relacjonowanie protestów niż tradycyjne
Protesty relacjonował m.in. Włodzimierz Ciejka, autor kanału "WłodekCiejka Tv" (screen: Facebook.com/WlodekCiejkaTV)
Media obywatelskie przejmują rolę mediów tradycyjnych podczas relacjonowania ważnych, ale spontanicznych wydarzeń. Dowiodły tego piątkowe protesty po decyzji Trybunału Konstytucyjnego w kwestii przerywania ciąży.
Wielogodzinne relacje na żywo z przebiegu protestów i reakcji policji prowadziło wiele mediów obywatelskich, jak OKO.press., Wolne-media.pl i "WłodekCiejka Tv". Zdaniem Jacka Rakowieckiego, byłego sekretarza redakcji "Gazety Wyborczej", media tradycyjne, ograniczające się do krótkich relacji, nie wyczerpywały potrzeb widzów w zakresie dostępu do informacji.
- Od czasu protestów przed Sądem Najwyższym ludzie wiedzą, że jak chcą zobaczyć, co się aktualnie dzieje, na żywo, to media obywatelskie są lepszym adresem niż media tradycyjne. Ich relacje bywają mniej profesjonalne, czasem są zbyt emocjonalne, ale są dokładnie tam, gdzie trzeba i kiedy trzeba. Dziennikarze obywatelscy nie wracają do domu, gdy kończą się im godziny pracy w redakcji. Tradycyjne media mają już z tym problem - mówi Rakowiecki.
Dziennikarze z mediów obywatelskich przyznają, że traktują swoją pracę jak misję. - Mamy poczucie, że musimy tam być, nie tylko dlatego, że to nasza praca - mówi Dominika Sitnicka z serwisu OKO.press - Robimy streamingi z protestów, czasem po wiele godzin, bo bylibyśmy tam nawet wtedy, gdyby redakcja nas tam nie wysłała. My to robimy z przekonania, rozumiemy, że musimy pokazywać prawdę.
Rakowiecki zwraca też uwagę na inny ważny element: składy redakcyjne w mediach tradycyjnych są już tak skąpe, że czasem nie ma kogo wysłać na spontaniczny protest. - Jeśli już, to ekipa wpada na trzy minuty, robi kilka ujęć i znika - mówi Rakowiecki.
- Informujemy naszych słuchaczy, jak coś się dzieje, wysyłamy tam ekipy, ale jako radio jesteśmy innym medium niż np. OKO.press, które może przez godzinę po prostu na żywo pokazywać obrazki - komentuje Kamila Ceran, redaktorka naczelna Radia Tok FM.
- Mieliśmy nasze ekipy w miejscach, w których odbywały się protesty, robiliśmy z tego relacje tam, gdzie było to możliwe, sięgając po opinie obu stron: do serwisów informacyjnych, na RMF.24.pl, w naszych social mediach - wylicza Marek Balawajder z RMF FM.
Jacek Nizinkiewicz, dziennikarz "Rzeczpospolitej" i Radia Nowy Świat, przyznaje, że wykorzystuje relacje dziennikarzy obywatelskich. - Oni są dużo bardziej zaangażowani niż większość dziennikarzy z tradycyjnych mediów - zauważa. - To, co się dzieje obecnie, jest ważne dla nas wszystkich, a dziennikarze obywatelscy nie przestają być po prostu obywatelami. Przypominają nam, że dziennikarstwo to nie tylko praca, ale też posłannictwo - dodaje Nizinkiewicz.
Andrzej Stankiewicz, wicenaczelny Onetu, również docenia rolę mediów obywatelskich, ale przyznaje, że czasem podchodzi do nich z rezerwą. - Ich relacje nie zawsze bywają obiektywne, to są często ludzie zaangażowani ideologicznie, oceniają sytuacje emocjonalnie, a nie racjonalnie, i nie zawsze ich ocenom można ufać - mówi Stankiewicz. Jednocześnie przyznaje, że wiele dużych mediów zaniechało relacjonowania protestów. - Onet robił długie streamingi. We wszystkich większych miastach, w których były protesty, mieliśmy swoje ekipy i dawaliśmy relacje na bieżąco - mówi.
Dziennikarze obywatelscy, będąc w centrum wydarzeń, czasem ryzykują zdrowiem. Włodzimierz Ciejka, autor kanału "WłodekCiejka Tv" na YouTube, Adam Wiśniewski, prowadzący Wolne-media.pl oraz Marta Bogdanowicz, fotoreporterka m.in. "Gazety Wyborczej" ucierpieli podczas relacjonowania niedzielnych protestów na warszawskim Krakowskim Przedmieściu. - Policja nie reagowała, kiedy bojówki ONR zrzuciły mnie ze schodów. Dlatego będę robił relacje dalej, pokażę, jak frunę, popchnięty przez ONR-owców, wprost na policjantów, którzy nie stają w mojej obronie - mówi Ciejka. - Tyle mogę zrobić, by pokazać, jak wygląda w Polsce rzeczywistość.
(AMS, 26.10.2020)