Oświadczenie "GW" ws. Jarosława Kurskiego nie dziwi szefów innych redakcji
Bogusław Chrabota mówi, że współczuje braciom Kurskim (fot. Piotr Molecki/East News)
Oświadczenie redaktorów naczelnych "Gazety Wyborczej", w którym podkreślają, że Jarosław Kurski nie brał udziału w pracach nad reportażem o synu Jacka Kurskiego, to zdaniem szefów innych redakcji dobre zarządzanie konfliktem interesów, także potencjalnym.
"Wyborcza" w artykule "Koszmar Magdy w leśniczówce" autorstwa Żanety Gotowalskiej i Piotra Głuchowskiego opisała sprawę sprzed lat. Syn Jacka Kurskiego, Zdzisław Antoni, miał seksualnie molestować znajomą rodziny, 9-letnią wówczas Magdę Nowakowską. Wydarzenia wyszły na jaw, gdy dziewczyna miała 14 lat, ale według "Wyborczej" "kontrolowana przez Zbigniewa Ziobrę prokuratura dwa razy sprawę umorzyła". "Czy szef TVP wpływał na śledztwo ws. swojego syna" - pisze "GW".
Jarosław Kurski "wyłączył się ze sprawy"
Pod tekstem zamieszczono oświadczenie. "Ujawnienie tej drastycznej sprawy leży w interesie publicznym. Jest ostatnią szansą ofiary na sprawiedliwość i zadośćuczynienie jej krzywdzie. Z powodu relacji rodzinnych Jarosław Kurski, I zastępca redaktora naczelnego »Gazety Wyborczej«, nie brał udziału w żadnym etapie tworzenia i redagowania reportażu ani nie uczestniczył w decyzji o publikacji. Wyłączył się ze sprawy". Oświadczenie podpisali: redaktor naczelny Adam Michnik i wicenaczelni Aleksandra Sobczak, Mikołaj Chrzan, Roman Imielski, Bartosz T. Wieliński i Piotr Stasiński.
Spytaliśmy Jarosława Kurskiego, czy nie byłoby lepiej, gdyby temat przekazano innym mediom, by uniknąć ewentualnych zarzutów o stronniczość spowodowaną relacjami rodzinnymi. Do zamknięcia tego wydania "Presserwisu" nie odpowiedział.
- Nie widzę możliwości "przekazania". Bo niby komu? To efekt pracy zespołu reporterów "GW". Oni gwarantują wiarygodność. Przekazanie publikacji uderzałoby w nią fundamentalnie – uważa Bogusław Chrabota, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej". - Sprawa jest bardzo bolesna zapewne dla całej rodziny. Czy tego chce, czy nie, Jarosław Kurski jest stryjem głównego negatywnego bohatera tej historii. Ta sprawa pogłębi podziały. Nie wiem, jak bym sam się zachował w takiej sytuacji. To przypadek rzadki i ekstremalny. Mogę tylko podziękować opatrzności, że mnie się nie przydarzył. Współczuję obu braciom – dodaje Chrabota.
Zdaniem redaktora naczelnego "Dziennika Gazety Prawnej" Krzysztofa Jedlaka "Tam, gdzie istnieje jakikolwiek szeroko rozumiany konflikt interesów, także potencjalny, należy nim odpowiednio zarządzić i poinformować o tym". - Zapewne gdyby sprawa została przekazana innej redakcji, tematu konfliktu interesów w ogóle by nie było. Z tego punktu widzenia byłoby to może lepsze rozwiązanie. Ale w ocenie pracy redakcji i dla czytelników najważniejsze jest co innego: czy materiał został przygotowany uczciwie, rzetelnie i obiektywnie, z zachowaniem wszelkich reguł warsztatu. I czy rzeczywiście służy interesowi społecznemu – zaznacza Jedlak.
Jacek Kurski: "Jarku, bracie, nie idź tą drogą"
W odpowiedzi na publikację "GW" oświadczenie na Twitterze zamieścił Jacek Kurski. "Nigdy nie wpływałem na bieg śledztwa w tej sprawie. W czasie umorzenia śledztwa w 2017 r. byłem zresztą w konflikcie osobistym z Prokuratorem Generalnym Z. Ziobro" - podkreśla Jacek Kurski. Dodaje, że zarzuty w zeznaniach są zmyślone. "Ten atak ma cel jednoznacznie polityczny. Celem tego ataku jestem ja (…). Jarku, bracie, nie idź tą drogą. To, co robisz, jest obrzydliwe. Odreagowujesz kłamliwym atakiem na rodzinę kolejną polityczną porażkę swojego środowiska totalnej opozycji" - napisał.
W serwisie Wpolityce.pl ukazało się z kolei oświadczenie Zdzisława Kurskiego. Twierdzi, że jego relacje z Nowakowską były "czysto braterskie", a próby oskarżenia o molestowanie wiąże z zemstą ojca dziewczyny za wyrzucenie go z pracy przez Jacka Kurskiego (był jego asystentem jako eurodeputowanego). "Dzisiejszy atak w »Gazecie Wyborczej« jest niezrozumiałym dla mnie ciosem zadanym mi osobiście przez stryja Jarosława. Autorów tekstu pozwę do sądu, gdyż brutalnie naruszyli dobra osobiste moje i moich najbliższych" - kończy Zdzisław Kurski.
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku artykuł "GW" określiła jako "nierzetelny i oparty na manipulacjach". Zaznacza, że bohaterka publikacji nie wspominała w postępowaniu i zażaleniu na umorzenie śledztwa o opisanych w reportażu czynach o "charakterze seksualnym", a jej relacje były "niespójne". "Na decyzję o umorzeniu miały wpływ przede wszystkim opinie biegłych, a nie jakiekolwiek ingerencje ze strony któregokolwiek z dwóch Prokuratorów Generalnych, którzy pełnili urząd, gdy było prowadzone śledztwo" - zaznaczyła prokuratura.
(JSX, 22.07.2020)