Odwołanie Jacka Kurskiego to był teatr, RMN nie miała nic do powiedzenia
Jacek Kurski oddał się do dyspozycji prezydenta, choć w sprawie jego odwołania decydować może tylko Rada Mediów Narodowych (fot. Piotr Molecki/East News)
Rada Mediów Narodowych ekspresowo i to w trybie korespondencyjnym odwołała Jacka Kurskiego ze stanowiska prezesa Telewizji Polskiej, bo zażądał tego prezydent Andrzej Duda. RMN po raz kolejny okazała się parawanem, za którym toczy się walka w obozie władzy o wpływy w mediach publicznych.
W piątek po południu prezes TVP Jacek Kurski ku zaskoczeniu wszystkich ogłosił na Twitterze, że oddaje się do dyspozycji prezydenta Andrzeja Dudy, który wciąż nie ogłosił swojej decyzji w sprawie nowelizacji ustawy abonamentowej, gwarantującej 1,95 mld zł z budżetu państwa na media publiczne. „W związku z wątpliwościami Pana Prezydenta co do złożenia podpisu pod ustawą (…) oddaję się do dyspozycji Pana Prezydenta. (…) Chcę Pana zapewnić, że moja osoba nie jest i nie będzie przeszkodą w zapewnieniu TVP stabilnych podstaw finansowania uzależnionych od Pana decyzji” - napisał w liście do prezydenta Kurski. Następnie wygłosił swoje stanowisko po głównym wydaniu "Wiadomości" TVP 1 w rozmowie z Danutą Holecką.
Prezydent nie mógł odwołać Kurskiego
- To była demonstracja Kurskiego, że nie zależy od Krzysztofa Czabańskiego, tylko od prezydenta. Ale prezydent nie mógł odwołać Kurskiego, bo to nie leży w jego kompetencjach – podkreśla Juliusz Braun, członek RMN z rekomendacji PO.
Sprawa nabrała jednak przyspieszenia. Na zwołanej późnym wieczorem konferencji prasowej obok prezydenta Dudy stawili się premier Mateusz Morawiecki, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Witold Kołodziejski oraz przewodniczący Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański. Duda ogłosił, że podpisał nowelizację ustawy abonamentowej pod "pewnymi warunkami", a Czabański poinformował, że zarządził głosowanie korespondencyjne w sprawie odwołania prezesa TVP. I choć wyznaczył termin do poniedziałku, to jeszcze w piątek wszystkich pięcioro członków Rady zagłosowało za odwołaniem Kurskiego. Decydujący głos w RMN ma troje polityków PiS - Krzysztof Czabański, Elżbieta Kruk i Joanna Lichocka. Przedstawicielami opozycji są Juliusz Braun i Grzegorz Podżorny (z rekomendacji Kukiz’15).
To nie Pan Bóg opuścił Kurskiego, tylko Jarosław Kaczyński
- Załatwienie przy pomocy korespondencyjnego głosowania zarządzonego wieczorem najważniejszej sprawy, w której może decydować Rada Mediów Narodowych, to kuriozum – komentuje Braun.
- Typowa sytuacja w państwie, w którym nie obowiązują zasady prawne i instytucjonalne, a jest zbudowane na więzach politycznych. Kiedy Jarosław Kaczyński podejmuje decyzję, mechanizm idzie w konkretnym kierunku – komentuje Andrzej Stankiewicz, dziennikarz polityczny Onetu.
- To była polityczna decyzja podjęta przez jedynego człowieka, który był w stanie ją podjąć. Reszta była wykonaniem. To nie Pan Bóg opuścił Kurskiego, tylko Jarosław Kaczyński – mówi Bogusław Chrabota, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej".
Prawo i procedury mają trzeciorzędne znaczenie
Prof. Tadeusz Kowalski, medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego, były członek rady nadzorczej TVP: - To wszystko świadczy o bardzo niskim poziomie kultury politycznej. Prezydent nie ma formalnych narzędzi, by decydować, kto będzie prezesem Telewizji Polskiej. Działamy w państwie, w którym procedury i prawo mają trzeciorzędne znaczenie. Rada Mediów Narodowych jest ciałem dekoracyjnym, całkowicie zbędnym. Te wydarzenia to jest teatr, który jest wyrazem woli jednego człowieka. Mówienie, że odwołanie Kurskiego to cena za podpisanie ustawy, jest przejawem hipokryzji, zabawą dla publiczności.
- Gdyby prezydent Duda zawetował ustawę, powstałby problem formalnoprawny, jak inaczej pieniądze publiczne miałyby trafić do telewizji - komentuje Andrzej Stankiewicz. - Duda był niezadowolony ze sposobu, w jaki TVP pokazuje jego kampanię, ma też z Kurskim dawne porachunki. Kiedy w PiS zrozumieli, że nie da się w inny sposób przeznaczyć pieniędzy na telewizję publiczną niż tą ustawą, kluczowa była kalkulacja Kaczyńskiego, co jest ważniejsze: dwa miliardy bez Kurskiego czy Kurski bez dwóch miliardów. Wybrano to pierwsze. Kaczyński kazał Czabańskiemu zarządzić głosowanie, co stało się w mgnieniu oka – analizuje Stankiewicz.
RMN już w 2016 roku odwołała Kurskiego, ale szybko się z tego wycofała i pozostawiła go na stanowisku do rozstrzygnięcia konkursu, który wygrał.
Mimo ogłoszenia już w piątek przez szefa RMN wyniku głosowania w sprawie prezesa Kurskiego "Wiadomości" TVP 1 swoim widzom go nie podały ani w sobotę, ani w niedzielę. Poinformowały jedynie, że głosowanie trwa do poniedziałku.
(JSX, 09.03.2020)