Dziennikarze apelują o walkę z dominującą pozycją Google
"Wzywamy decydentów państwowych do kontrataku" - piszą autorzy apelu (fot. Unsplash/Paweł Czerwiński)
"Wzywamy decydentów państwowych do kontrataku. Muszą oni wzmocnić teksty ustaw, żeby Google nie mógł ich omijać" - napisano w apelu europejskich dziennikarzy do prawodawców. To reakcja na działania amerykańskiego giganta, który zapowiedział, że nie będzie płacił wydawcom za wyświetlanie ich tekstów w swojej wyszukiwarce. Od jutra będzie nakazywać to francuskie prawo.
"Ten dzień, czwartek 24 października, mógł stać się wielką datą w historii internetu” - czytamy w apelu, którego inicjatorem jest Sammy Ketz, reporter AFP na Bliskim Wschodzie. Ketz podobne dokumenty formułował już na etapie prac instytucji europejskich nad dyrektywą. Jak poinformował "Presserwis" Michel Viatteau, szef biura AFP w Warszawie, za apelem Ketza stoi kilkuset europejskich dziennikarzy.
W czwartek we Francji wchodzą życie przepisy opracowane w związku z dyrektywą UE "w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym". Jednak niedawno Google oświadczył, że w związku z nowym prawem nie będzie pokazywał fragmentów artykułów na swoich stronach, a jedynie linki i "bardzo krótkie fragmenty", za które w myśl nowych przepisów nie będzie musiał płacić wydawcom.
"Odrzucając możliwość jakiejkolwiek negocjacji, Google cynicznie zaproponował mediom oszukańczy wybór: albo dadzą one Google carte blanche, rezygnując z jakiejkolwiek rekompensaty, co oznacza, że aktualny darmowy model zostałby utrzymany, a one skazane na powolną śmierć, która już przecież wyludnia redakcje tak w Europie, jak i w Stanach Zjednoczonych, albo odmówią i nadal będą domagać się zapłaty, ale za to grozić im będą poważne represje - widoczność ich treści zostanie zmniejszona do minimum! Nie będzie już ani zdjęć, ani tekstów, a kiedy internauta zacznie szukać informacji, ukaże mu się tylko fragment tytułu i nic więcej" - podkreślono w apelu.
"Wzywamy decydentów państwowych do kontrataku. Muszą oni wzmocnić teksty ustaw, żeby Google nie mógł ich omijać, muszą użyć wszelkich środków, żeby walczyć z nadużywaniem pozycji dominującej" - dodano.
Anna Misiewicz z wydziału międzynarodowego Stowarzyszenia Autorów ZAiKS podkreśla, że działania gigantów technologicznych w poszczególnych krajach często zależą od siły danego państwa. Zaznacza jednocześnie, że dziś trudno przewidywać, jak będą wyglądać dalsze rozmowy, skoro nie wiadomo, jak poszczególne przepisy krajowe będą sformułowane. - Nadal mamy aż dwa lata, by te przepisy wdrożyć, nie wiadomo, kto zdąży, a kto nie, bo z tym bywa trudno. Nawet w Polsce często mamy opóźnienia - podsumowuje.
Zdaniem redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej" i prezesa Izby Wydawców Prasy Bogusława Chraboty swoiste ultimatum Google jest związane z szybkim tempem prac nad implementacją założeń dyrektywy do prawa francuskiego.
- Francuzi zostali zaszantażowani, bo wyrwali się przed szereg, wydawało im się, że zaszachują Google i stworzą korzystny dla nich precedens. Niestety nie udało im się. To lekcja, że do osiągnięcia celu potrzebna jest solidarność związków wydawców z całej UE - mówi Chrabota. IWP pracuje nad konsolidację wydawców na poziomie krajów wyszehradzkich, nadbałtyckich i Niemiec. Chrabota dodaje, że jego ambicją jest włączenie do tego frontu także przedstawicieli innych krajów UE. - Mam nadzieję, że będziemy mieli w tej kwestii poparcie Komisji Europejskiej i rządów państw narodowych Unii - stwierdził.
Polski rząd w maju zdecydował się zaskarżyć dyrektywę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
(MNI, 23.10.2019)