Malwina Dziedzic - Czytam, słucham, oglądam
W codziennej prasówce Malwiny Dziedzic są: „Gazeta Wyborcza”, „Rzeczpospolita” oraz tabloidy (screen: Youtube.com/Onet Rano)
Malwina Dziedzic, dziennikarka polityczna i redaktorka tygodnika "Polityka", podkreśla, że dla niej szczególną wartość ma to, co wydrukowane. Przyznaje jednak, że nie uległa modzie na wyrzucenie z domu telewizora.
Przy całym moim liberalizmie jestem medialną konserwą. Nie przedkładam nowych mediów nad te tradycyjne. To, co wydrukowane, ma dla mnie wartość szczególną. Wiem, że czuwał nad tym jakiś redaktor, korekta, łamacze. Przede wszystkim zaś tekst przeszedł selekcję. Inaczej niż w internecie, gdzie rzeczy wartościowe giną w zalewie głupoty i infantylizmu. Chyba najlepiej widać to na przykładzie „Gazety Wyborczej” i portalu Gazeta.pl. W tym ostatnim panuje redakcyjne bezhołowie, ukazują się rzeczy osobliwe, publicystyka naiwna albo doktrynerska.
I tylko względami biznesowymi mogę sobie wytłumaczyć fakt, że Agora piórem dziennikarzy „GW” obnaża hipokryzję rządzących i bije na alarm, kiedy PiS wykręca kolejne demokratyczne bezpieczniki, a z drugiej strony poprzez swój najpopularniejszy portal puszcza oko do czytelników, demonizuje III RP i nachalnie promuje domorosłych publicystów oceniających politykę w kategoriach: plusik za socjal, minusik za demontaż praworządności, czyli w sumie nic takiego. Może to syndrom sztokholmski? Mnie to w każdym razie potwornie mierzi, dlatego symetrystów pokroju Grzegorza Sroczyńskiego i Rafała Wosia czytam wyłącznie z obowiązku.
Z internetowych aktywności Agory lubię natomiast Wyborcza.pl, którą traktuję jako dopełnienie wydania drukowanego. Cieszy, że miejsce znalazła tam Justyna Dobrosz-Oracz, którą cenię za polityczne zorientowanie i dziennikarski pazur.
W moim rodzinnym domu w Krakowie, oprócz pokaźnej kolekcji archiwalnych numerów „Polityki”, pozostawiłam również kilka pudeł z „Dużym Formatem”. Żałuję, że w Warszawie musiałam zrezygnować z gazetowego zbieractwa, niemniej sentyment pozostał i nie potrafię sobie wyobrazić, abym mogła przeoczyć którykolwiek z numerów „DF”, bo reportaż to gatunek szczególny. Zresztą po „DF” warto sięgać choćby dla samego Vargi!
Oprócz „GW” w mojej codziennej prasówce jest oczywiście „Rzeczpospolita” (choć brakuje mi w niej Andrzeja Stankiewicza), są też tabloidy, bo wiem, że sporo polityków to od nich właśnie zaczyna poranny przegląd prasy.
„Gazetę Polską” i „Sieci” traktuję jako lekturę humorystyczną (te odjechane teksty Krzysztofa Feusette’a!), podobnie zresztą jak materiały publikowane w portalu braci Karnowskich. Może na skutek symetrystycznego wzmożenia w mediach liberalno-lewicowych prawicowi komentatorzy częściej mnie już tylko bawią, niż irytują: są do bólu przewidywalni, a jeśli już czymś z rzadka zaskakują, to retorycznymi szpagatami – jak choćby ostatnio w obronie posła Pięty.
Rzecz jasna, sięgam też po „Newsweek Polska”: czasem mam jednak problem ze wstępniakami Tomasza Lisa – taka emocjonalność trochę nie pasuje do stanowiska redaktora naczelnego, ale z ochotą czytam reportaże Pawła Reszki. I nawet zaczyna mi brakować Michała Krzymowskiego, który bawił się w sejmowego Wołoszańskiego: beletryzował reportaż polityczny, cytował rozmowy w cztery oczy, dodawał praktycznie nieweryfikowalne didaskalia. Niemniej zawsze znajdowałam u niego zdanie, od którego mogłam się odbić w moich rozmowach z politykami.
Jeśli już jesteśmy przy rozmowach, to te najczęściej odsłuchuję albo sczytuję w internecie, ponieważ radia właściwie nie słucham – najciekawsze programy, jak wywiady Konrada Piaseckiego czy „Poranek Tok FM” Piotra Kraśki, i tak przesypiam.
Z rzeczy zagranicznych cenię „Der Spiegel”, „Die Zeit”, „The Economist”.
Z internetowych – analizy serwisu Polityka W Sieci oraz newsy 300polityki.
Nie uległam też modzie na wyrzucanie telewizora z domu, choć przez większą część dnia leci w nim TVN 24. Poza wieczorem, kiedy górę biorą stare przyzwyczajenia, oglądam więc ciurkiem pierwszą część „Wydarzeń”, „Fakty”, „Wiadomości”, „Kropkę nad i” i „Czarno na białym” – najwartościowszą rzecz w polskiej telewizji. Śledzenie „Wiadomości” i TVP Info ma coś z masochizmu, sznytuję jednak sobie mózg, bo chcę zapamiętać te nazwiska. Liczę, że kiedyś zapłacą za manipulacje, których się dopuszczają.
"Czytam, słucham, oglądam" - to stały cykl w magazynie "Press", w którym ludzie mediów opowiadają o swoich ulubionych autorach, tytułach, audycjach i programach. Główna zasada - nie mówimy o koleżankach i kolegach ze swojej redakcji.
Tekst ukazał się w magazynie "Press" (numer 01-02/2018). Zachęcamy do lektury najnowszego wydania.
(30.11.2018)