Samobójstwo to temat wysokiego ryzyka. Także dla dziennikarzy
Badania prowadzone w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Austrii, Australii i Stanach Zjednoczonych potwierdzają wzrost liczby samobójstw w okresie kilku dni po publikacji przez media opisu popełnionego czynu (fot.Pixabay.com)
Pisanie o samobójstwie to kwestia języka, taktu, doświadczenia – ale przede wszystkim – odpowiedzialności. Po ostatnich wydarzeniach związanych z publikacją materiału w „Fakcie” o śmierci syna Leszka Millera, przypominamy fragmenty tekstu Wojciecha Potockiego z magazynu „Press” (nr 03-04/2018). Wypowiada się w nim m.in. Mikołaj Wójcik, szef działu krajowego „Faktu”, który opowiada o szkoleniu, jakie dziennikarze i wydawcy tabloidu przeszli na temat pisania o samobójstwach.
Ministerstwo Zdrowia rozpisało w 2017 roku konkurs na sfinansowanie monitoringu mediów „pod kątem przedstawiania osób cierpiących na zaburzenia psychiczne i tematyki samobójstw”. Zwycięska firma miała się zająć „edukacją mediów”, także poprzez wpływ „na ograniczenie rozpowszechnienia informacji w mediach, które zwiększają ryzyko zachowań samobójczych i autodestrukcyjnych”.
Na badania przeznaczono 900 tys. zł. Pomysł upadł, a konkurs odwołano jeszcze przed końcem roku.
Problem jednak pozostał: im więcej w mediach szczegółowych opisów samobójstw, tym bardziej działa to na wyobraźnię osób niezdecydowanych na życie.
– Badania prowadzone w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Austrii, Australii i Stanach Zjednoczonych potwierdzają wzrost liczby samobójstw w okresie kilku dni po publikacji przez media opisu popełnionego czynu – mówi psychiatra Anna Baran z zespołu roboczego ds. prewencji samobójstw i depresji przy Radzie ds. Zdrowia Publicznego przy Ministerstwie Zdrowia.
Dlatego Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) już w 2000 roku opracowała poradnik dla dziennikarzy, jak informować o samobójstwach; wersja po polsku istnieje od 2002 roku. Wystarczy jednak prześledzić, jak media informowały choćby o głośnej śmierci gen. Sławomira Petelickiego, Andrzeja Leppera czy np. Amy Winehouse, by stwierdzić, że dziennikarze i redakcje albo nie znają tych zaleceń, albo je lekceważą.
Oto kilka przykładów z prasy lokalnej i tabloidów: „Zwłoki Mikołaja odnaleziono w styczniu w zagajniku pod Puszczykowem (…). Na głowie miał foliową reklamówkę”. „W niedzielę po południu ojciec dziewczynki kazał jej odrobić lekcje. 10-latka poszła do swego pokoju i powiesiła się na pasku od szlafroka”. „Monika wyszła z domu tylko do sklepu (…). Powieszoną na metalowej kracie okna stacji PKP (…) znalazł ktoś z podróżnych”. „Natalia powiesiła się na strychu własnego domu (…). Nie wiadomo, czy sznur miała już przygotowany, czy dopiero wiązała pętlę”. „Już w sobotę chciała podciąć sobie żyły nożem – mówi roztrzęsiona matka”. „Powiesił się skutecznie po wcześniej nieudanej próbie”, „Następnie odwrócił rewolwer i skierował go do swoich ust. Oddał strzał”. Takie opisy rozbudzają wyobraźnię, mogą oddziaływać na odbiorców.
Efekt wertera
A samobójstw w Polsce przybywa. W 2016 roku Komenda Główna Policji zanotowała 5405 zgonów w wyniku samobójstwa; według „Rzeczpospolitej” już jesienią 2017 roku wstępne dane policyjne pokazywały, że ub.r. pod względem liczby samobójstw nieletnich będzie rekordowy. Co miesiąc próbę samobójczą podejmowało 44 nieletnich, podczas gdy w 2016 roku – 39,3, a w 2015 – 40.
„Wydaje się, że istnieje ryzyko »zarażenia« samobójstwem związane z przekazem medialnym. Zwłaszcza jeśli media informują o nim w sposób sensacyjny i gdy chodzi o osobę publicznie znaną” – mówiła w 2014 roku w „Polityce” psychiatra dr Iwona Koszewska. Jej zdaniem groźne jest wielokrotne powtarzanie wiadomości, zamieszczanie jej na pierwszych stronach gazet, opisywanie sposobu zamachu, szczególnie gdy jego okoliczności były drastyczne albo gdy do targnięcia się na życie doszło w miejscu publicznym. Niebezpieczeństwo „zarażenia” myślą samobójczą rośnie, gdy opisując przypadki targnięcia się na życie, media używają przymiotników typu „niezwykły”, „niezaprzeczalny”, „udowodniony”, „nietypowy” zamiast np. „niepewny”, „wątpliwy”.
Na zarażenie samobójstwem bardziej podatni są ludzie młodzi, szczególnie w środowiskach zamkniętych. Nazywane jest to efektem Wertera, bo po pierwszej publikacji „Cierpień młodego Wertera” J.W. Goethego wielu młodych wzięło przykład z książkowego bohatera, widząc w targnięciu się na własne życie romantyczny koniec.
W 2010 roku po samobójstwie niemieckiego bramkarza Roberta Enkego, obszernie i sensacyjnie opisywanym w prasie, jedna z gazet dotarła do danych statystycznych, które pokazały w krótkim czasie po tej tragedii wzrost liczby samobójstw tą samą metodą.
„Fakt” przeszkolony
W styczniu 2017 roku psychiatra Anna Baran i dr hab. Krzysztof Ostaszewski przeprowadzili szkolenie dla wydawców i redaktorów „Faktu”. Tytuł został wybrany przez Radę ds. Zdrowia Publicznego z tego względu, że w tabloidzie ryzyko niewłaściwych opisów przypadków samobójstw jest większe. To w tym tytule zdarzyło się – jak to określają suicydolodzy – „romantyzowanie” samobójstwa. „Wybrali śmierć, bo nie mogli być razem! Straszliwa historia tych nastolatków przypomina nieco historię Romea i Julii”.
Szkolenie ekspertów zmieniło postawy dziennikarzy „Faktu”. – Byliśmy pozytywnie zaskoczeni reakcją wydawców, redaktorów i kierownictwa redakcji. To była gorąca dyskusja pełna ważnych pytań – opowiada Anna Baran.
Mikołaj Wójcik, szef działu krajowego „Faktu”: – Do tego spotkania samobójstwa nie były u nas traktowane jakoś szczególnie. Pisaliśmy o nich jak o zwykłych tragediach. Wiadomo, że w sekcji wydarzeń to, co bardziej spektakularne, jest lepiej czytane. Dopiero badacze pokazali nam, jaki jest skutek opisywania samobójstw – opowiada. Przekonać redakcję nie było łatwo. – Dziennikarze, którzy przez lata opisywali najbardziej drastyczne wydarzenia z detalami, uodpornili się na takie historie. Nie rozumieli do końca, dlaczego ma być teraz mniej tragedii i krwi, co zapewnia w sieci tysiące klików. Odpowiedzialność redaktorów i wydawców za sposób prezentacji newsa jest teraz dużo większa – kończy Wójcik.
Dla redaktorów „Faktu” główny wniosek po spotkaniach z naukowcami był taki, że w przypadkach tak szczególnych jak targnięcie się na życie trzeba zapomnieć o wyścigu na kliki. – Niełatwo było się na to zdecydować – przyznaje Wójcik. – Uwierzyliśmy jednak naukowcom, że nie ma się co oglądać na innych. I tak robimy. Oczywiście nie zawsze się to udaje, czasami jeszcze kogoś poniesie. Tym bardziej że nie zawsze od razu wiadomo, czy śmierć, o której piszemy, to samobójstwo. No i są samobójstwa, których nie sposób przemilczeć, jak śmierć gwiazdy rocka czy innego celebryty. Lecz dbamy o to, by obok takiego tekstu pojawił się miniporadnik, do kogo się zwrócić, gdy ma się podobne problemy, gdzie szukać pomocy – dodaje.
Dziś w „Fakcie” redaktorzy odpowiedzialni i autorzy tekstów wiedzą, co zrobić, gdy dziennikarz dowie się, że ma do czynienia ze śmiercią samobójczą. Jak zamieścić poradę psychologa, jak doradzić osobie z problemami psychicznymi. Są świadomi, że należy unikać epatowania szczegółami, które wzbogacają i dynamizują tekst, ale jednocześnie mogą być wskazówką, czy lepiej powiesić się, stojąc na stołeczku czy na stole, w łazience, a może w kuchni. A jeśli zginąć na torach kolejowych, to głową do środka czy na zewnątrz.
Cały tekst dostępny jest w magazynie „Press” (nr 03-04/2018) oraz pod tym adresem w naszym archiwum.
Jak nie pisać o samobójstwach - cenne rady dla dziennikarzy
Cel. Nie podkreślaj faktu oczywistości, normalności, popularności, odwagi lub bohaterstwa takiego aktu. Nie pisz: „to było udane samobójstwo” albo „znalazł wyjście z pętli zadłużenia”.
Nagłówek i okładka. Staraj się unikać dramatycznych nagłówków i terminów, takich jak „epidemia samobójstw” (lepiej napisać o „rosnącej liczbie samobójstw”), „samobójstwo polityczne” lub „most samobójców” czy „przejazd samobójców” albo „miejsce gdzie w mieście / województwie/ na świecie/ najczęściej dochodzi do samobójstw”. Nie umieszczaj informacji na temat samobójstw w miejscach nadmiernie wyeksponowanych, np. na okładce.
Grafika. Unikaj dramatycznych, sensacyjnych zdjęć/filmów oraz eksponowania fotografii młodych osób, które odebrały sobie życie lub dokonały samouszkodzeń. Szczególnie unikaj wielokrotnego pokazywania zdjęć i opisów śmierci.
Efekt Wertera. Pamiętaj, że niewłaściwe opisy samobójstw, zwłaszcza osób znanych, mogą doprowadzić do naśladownictwa i do zwiększenia liczby samobójstw.
Niedostępność pomocy. Umieszczając informacje na temat braku dostępności do telefonu zaufania, grup wsparcia, ośrodków interwencji kryzysowej i innych miejsc, gdzie ludzie w kryzysie samobójczym mogą otrzymać pomoc, rozważ podanie alternatywnych sposobów radzenia sobie z kryzysem.
Przyczyny. Unikaj nadmiernych uproszczeń w przedstawianiu domniemanych motywów. Samobójstwo nigdy nie jest spowodowane jednym czynnikiem. Unikaj opisów sugerujących, że samobójstwo spotyka osoby, które nie mają żadnych problemów – to, że rodzina, policja czy media nie znają motywów, nie znaczy, że ich nie było.
Metoda. Pomiń szczegóły techniczne dotyczące sposobu samobójstwa, takie jak np. opisy liczby i rodzajów pigułek w przypadku przedawkowania. Nie sugeruj, że metoda jest szybka, bezbolesna i niezawodna.
Postwencja. Unikaj spekulacji na temat domniemanego czynnika, który mógł doprowadzić do samobójstwa, i pokazywania rodziny i bliskich ofiary samobójstwa w stanie szoku.
Promocja. Powstrzymaj się od informowania o stronach internetowych, publikacjach i filmach, które promują lub gloryfikują samobójstwa.
Na podstawie zaleceń opracowanych przez grupę ds. mediów przy zespole roboczym ds. prewencji samobójstw i depresji przy Radzie ds. Zdrowia Publicznego przy Ministerstwie Zdrowia
Wojciech Potocki