Marketingowo pływacy utonęli, a ciężarowcy nie udźwignęli swoich problemów. Na sponsorów może liczyć wioślarstwo
Grzgorz Kita
Rozmowa z Grzegorzem Kitą, CEO Sport Management Polska
Które dyscypliny olimpijskie straciły w Polsce marketingowo podczas Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro?
Na pewno najbardziej straciło podnoszenie ciężarów. Brak wyników i afera dopingowa o ogromnej sile rażenia spowodowały, że ciężarowcy ugięli się pod ciężarem skali własnych problemów. Utonęli pływacy. Zarówno z powodu zupełnego braku wyników, w tym szczególnie katastrofalnego występu Radosława Kawęckiego, ale też skandalu organizacyjnego związanego z występem Konrada Czerniaka. Straciło też żeglarstwo.
A jakie dyscypliny najbardziej zyskały?
Teoretycznie, marketingowo po igrzyskach powinno mocno zyskać wioślarstwo i kajakarstwo, ponieważ już po raz kolejny przyniosły nam sporo medali oraz szans na nie. Swoją unikalną szansę ma pięciobój nowoczesny. Kolarstwo wzmocniło swoją pozycję, która i tak już była sygnalizowana występami przedolimpijskimi. Może też zyskać lekkoatletyka. Pomimo kilku dużych niepowodzeń osiągnęła jednak poważne sukcesy na czele ze złotem i rekordami Anity Włodarczyk. Jestem jednak przekonany, że związki sportowego tego nie wykorzystają.
Ma im w tym pomóc Kodeks Dobrych Praktyk Sponsoringowych, który powstał z inicjatywy ministra sportu.
Ta koncepcja ministerialna jest w pewnym sensie papierologią. Dzięki niej związki mają prostą ścieżkę do sponsorów - spółek skarbu państwa. Nie będą musiały przebijać się do władz tych firm. Natomiast to, że sponsorzy dadzą pieniądze niewiele zmienia, bo zostaną one źle wykorzystane. Związki sportowe są słabo zarządzania, brak im kompetencji marketingowych i wizji nowoczesnego rozwoju. Chód sportowy to dyscyplina, która teoretycznie nie ma praw budzić zainteresowania kibiców, ale miała Roberta Korzeniowskiego, swoją gwiazdę, która umiejętnie wykreowała siebie i przy okazji dyscyplinę. Tak więc każda dyscyplina ma papiery, aby zainteresować ludzi. Do tego jest jednak zaangażowanie promocyjne i marketingowe.
Co więc Pan radzi?
Wielu szefom związków sportowych wydaje się, że 90 proc. nakładów powinno być przeznaczone na wynik sportowy, a 10 proc. na marketing i promocję. Moim zdaniem w dzisiejszym świecie powinno być pół na pół. Sam zdobyty medal nie przyciągnie sponsorów. Wynik sportowy jest zaledwie powodem, dla którego ktoś się daną dyscypliną zainteresuje. Natomiast potem należy inwestować w PR, marketing, w kreację gwiazd, akcji ogólnospołecznych, eventów, nie tylko sportowych. Liczy się kreatywność i intensywność rozmaitych działań.
A jaka powinna być w tym rola sponsora?
Jego zaangażowanie może znacząco pomóc dyscyplinie. Firmy coraz częściej same wspierają marketingowo i komunikacyjnie dyscyplinę, sportowca i wtedy to tworzy efekt synergii.
(DR, 23.08.2016)