Jeden rynek - dwie rady
Czy Rada Mediów Narodowych oraz Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji będą ze sobą współpracować - czy będzie dochodzić do tarć między nimi? Ustawa o Radzie Mediów Narodowych otwiera do tego pole.
Kiedy w maju podczas wysłuchań publicznych dotyczących projektów tzw. dużej ustawy medialnej przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Jan Dworak chciał zaprotestować przeciwko słowom Ewy Stankiewicz – szefowa sejmowej komisji kultury Elżbieta Kruk wyłączyła mu mikrofon. Wielu odczytało to jako zapowiedź nowej pozycji KRRiT na rynku medialnym po powstaniu Rady Mediów Narodowych.
Albowiem gdy Ustawa o Radzie Mediów Narodowych oraz o zmianie niektórych ustaw wejdzie w życie, na rynku będą dwa ciała zajmujące się mediami elektronicznymi. Przy czym KRRiT będzie mogła głównie zajmować się mediami komercyjnymi, a Rada Mediów Narodowych skupi się na mediach publicznych, w tym powoływaniu i odwoływaniu władz.
Dlatego zasadne jest pytanie, które zadają sobie dziś eksperci i nadawcy: czy Rada Mediów Narodowych i KRRiT będą ze sobą współpracować? Oraz czy do tych ewentualnych tarć nie dojdą nowe: między Radą Mediów Narodowych a władzami mediów publicznych. Obserwując dotychczasowe relacje między wiceministrem kultury Krzysztofem Czabańskim a prezesem TVP Jackiem Kurskim, można tak przypuszczać. – Będą napięcia także między obiema radami, to na pewno – sądzi prof. Stanisław Jędrzejewski z Akademii Leona Koźmińskiego, były członek KRRiT.
Posady dla parlamentarzystów
Pięciu członków obecnej KRRiT otrzymuje miesięcznie ok. 9 tys. zł wynagrodzenia, mają prawo do sekretariatu i samochodu z kierowcą. Sześć lat temu wybrał ich Sejm, Senat i prezydent. W 2015 roku działalność KRRiT kosztowała państwo 23,8 mln zł. Instytucja ta przez lata była krytykowana za upolitycznienie rynku mediów elektronicznych, decyzje narażające nadawców na utratę biznesu (m.in. odebranie rozszczepień RMF FM) czy nieopanowanie konsolidacji rynku radiowego.
Ale Rada Mediów Narodowych sytuacji na rynku raczej nie poprawi – też będzie upolityczniona. Jej pięciu członków będzie wybieranych przez Sejm (wskaże trzech) oraz prezydenta (dwóch). Dwa miejsca otrzymają kluby opozycyjne, które wskażą swoich kandydatów – wybierze ich prezydent. W obecnym układzie większość będzie miał więc PiS, którego członkowie będą w stanie przegłosować wszystkie pomysły tych opozycyjnych. Według ustawy członkowie tej rady mają dostawać średnią krajową.
Witold Graboś, członek obecnej KRRiT, zauważa: – Rada Mediów Narodowych będzie się składała z ludzi, którzy mogą traktować powinności w tejże radzie jako dodatek do pensji. Domyślać się należy, że będą to parlamentarzyści. Inaczej trudno stworzyć profesjonalną, menedżerską radę, płacąc jej członkom średnią krajową.
Obecny skład KRRiT jest uważany przez rząd za „opozycyjny”, ponieważ członkowie kojarzeni są z PO, SLD i PSL. Lecz akurat latem kończy się ich kadencja – nowych powoła zdominowany przez PiS Sejm i Senat oraz prezydent.
Po co więc tworzyć drugiego regulatora w postaci Rady Mediów Narodowych, skoro nowa KRRiT i tak będzie pisowska? – Być może odpowiedzi trzeba szukać w polityce PiS, którą jest paraliżowanie wszystkich organów zapisanych w Konstytucji RP – zastanawia się Robert Kwiatkowski, były prezes TVP i były członek KRRiT. – To będzie właściwie duplikacja, będą dwa organy w zasadzie regulacyjne – uważa prof. Stanisław Jędrzejewski.
Bo KRRiT być musi. Krajowa Rada ma swoje umocowanie w konstytucji – nie można jej ani zlikwidować, ani zmienić nazwy.
– PiS może spokojnie przejąć Krajową Radę i obsadzić ją swoimi ludźmi. Tylko że tam nie mogą zasiadać parlamentarzyści, a w Radzie Mediów Narodowych już tak. Nie sądzę, żeby pan Czabański czy pani Bubula chcieli rezygnować z funkcji parlamentarnych, stąd to drugie nowe ciało jest im bardziej na rękę – rozjaśnia nieco sytuację prof. Janusz Adamowski, dziekan Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Warszawskim, były przewodniczący rady nadzorczej Polskiego Radia. Czyli np. Krzysztof Czabański, będąc w nowej Radzie Mediów Narodowych, mógłby kontrolować media publiczne, zachowując mandat posła – podczas gdy np. w 2006 roku Elżbieta Kruk, powołana do KRRiT, musiała się go zrzec.
Bezpieczniki
– Rada Mediów Narodowych zostanie powołana tak na wszelki wypadek, by władza miała jakiś bezpiecznik – uważa z kolei Juliusz Braun, były prezes TVP i były przewodniczący KRRiT.
Przy czym obie rady mogą się stać bezpiecznikami: należy przewidywać, że Rada Mediów Narodowych w większości, a KRRiT w całości będą reprezentować interesy PiS.
Skoro więc obie rady będą zdominowane przez jedną opcję, czy będą sobie wchodzić w drogę, jeśli chodzi o kompetencje? – Choćby się tam znaleźli bracia bliźniacy, jeden w Radzie Mediów Narodowych, a drugi w Krajowej Radzie, różnica perspektywy i rozbieżne interesy spowodują, że tarcia będą nieuchronne – uważa Robert Kwiatkowski. – Choć poszczególne grupy interesów po prawej stronie sceny politycznej w jakiś sposób zostaną usatysfakcjonowane – tłumaczy Kwiatkowski i dodaje, że jedna dostanie media narodowe, czyli Radę Mediów Narodowych, a druga – Krajową Radę Radiofonii i Telewizji.
Eksperci nie mają wątpliwości, że po zmianach ważniejszym regulatorem będzie Rada Mediów Narodowych, która ma decydować o obsadzie władz mediów publicznych i docelowo zajmie się składką audiowizualną. Jednak zgodnie z nową ustawą nowa rada ma przedstawiać pisemną informację o swojej działalności również KRRiT – co też może prowadzić do tarć między regulatorami. Choć Krajowa Rada nie będzie miała specjalnego pola ruchu, bo projekt ustawy nie przewiduje, by mogła te sprawozdania Rady Mediów Narodowych odrzucić – ma mieć tylko możliwość zgłaszania uwag w formie uchwały.
Marginalizowanie KRRiT
Krajowa Rada już straciła ostatnie zdanie w wyborze zarządów Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i 17 rozgłośni regionalnych. Po wprowadzeniu tzw. małej nowelizacji ustawy o mediach narodowych te kompetencje przejął bowiem minister skarbu, a teraz przejmie Rada Mediów Narodowych.
– Utratę uprawnień Krajowej Rady do powoływania władz mediów publicznych akurat uważam za dobre wyjście. Choć rozwiązanie kiepskie zastępuje się rozwiązaniem fatalnym – uważa Juliusz Braun.
– Można było KRRiT zarzucać, że nie jest tylko niezależnym regulatorem, mającym pilnować równowagi i dbać o rynek, ale że jest też w pewnym sensie odpowiedzialna za media publiczne. Czyli że w przypadku pewnej części mediów jej władza jest większa – przyznaje Robert Kwiatkowski.
Teraz tę odpowiedzialność straciła. Rada Mediów Narodowych będzie miała wpływ także na obsadę dyrektorów oddziałów terenowych TVP (KRRiT nie miała takich uprawnień), bo zarząd telewizji będzie musiał się liczyć z jej zdaniem, a także na wybór rad programowych (wcześniej zajmowała się tym KRRiT).
Z drugiej strony, Krajowa Rada nie straci całkowitej kontroli nad TVP. – Gdyby się pojawił konflikt, Krajowa Rada ma narzędzia, by utrudniać życie mediom publicznym – przyznaje Juliusz Braun. KRRiT może np. skrupulatniej monitorować program mediów publicznych i nakładać kary na tych nadawców.
Koncesje a polityka
Część zadań Rady Mediów Narodowych i Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji może się pokrywać. Według wcześniejszego projektu ustawy o mediach narodowych skargami dotyczącymi działalności mediów narodowych miałaby się zajmować Rada Mediów Narodowych – nowy projekt już tego nie precyzuje. KRRiT nie traci swoich uprawnień w tym zakresie. – Mogłoby dojść więc do takiej sytuacji, że dwa organy o różnych kompetencjach rozpatrywałyby skargi od widzów i słuchaczy – zauważa Witold Graboś. Z tym że Krajowa Rada może nałożyć na nadawców kary w wysokości 10 proc. ich przychodów.
O tym jednak, czy obie rady będą raczej ze sobą współpracowały, czy też konkurowały o palmę pierwszeństwa, w dużej mierze decydować będą osoby stojące na czele obu rad. Ambicje będą tu grały rolę.
Jarosław Sellin, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego, były członek KRRiT, nie obawia się tarć między radami. – Współpraca wydaje się naturalna. Krajowa Rada zajmuje się mediami elektronicznymi: radiem i telewizją; Rada Mediów Narodowych też mediami elektronicznymi i PAP. Kontakt merytoryczny będzie naturalny i oczywisty – oświadcza.
KRRiT zachowa swoje główne zadanie: przyznawanie koncesji nadawcom radiowym i telewizyjnym – także np. Telewizji Polskiej chcącej uruchomić kolejny kanał kablowo-satelitarny.
Opłaty koncesyjne stanowią główne źródło dochodów regulatora. W 2015 roku z tego tytułu trafiło do KRRiT blisko 17,5 mln zł. Te kompetencje – przy zakładanej zmianie opcji politycznej KRRiT – budzą obawy nadawców komercyjnych.
– Dla mnie najgorsze jest to, że kompletnie nie wiemy, czego się spodziewać po nowej Krajowej Radzie. Niewiadoma nie jest niczym dobrym – mówi jeden z nadawców, prosząc o anonimowość. Otwartym pytaniem pozostaje, czy KRRiT zajmie się np. repolonizacją mediów. Dotychczasowa KRRiT w wielu przypadkach szła prywatnym radiom i telewizjom na rękę. W obawie przed nową KRRiT największe komercyjne rozgłośnie – RMF FM i Radio Zet – chciały, by ich 10-letnie koncesje przedłużył obecny skład regulatora i udało się to uzyskać przed końcem kadencji.
Na międzynarodowej konferencji branżowej w marcu w Paryżu redaktor naczelna Tok FM Kamila Ceran mówiła, że fakt, iż obecny rząd postrzega tę stację jako opozycję, stanowi zagrożenie dla koncesji Tok FM (koncesja Tok FM jest ważna do 2023 roku).
(KOZ, 02.07.2016)