Sponsoring piłkarzy ma się nijak do bankierów w melonikach
Karol Gajewski
Alior Bank zostając sponsorem polskiej reprezentacji piłki nożnej wykonał ruch, na którym wiele marek wygrało. Niewątpliwie, gdy trafić na właściwy okres, na sponsoringu najpopularniejszego w Polsce sportu można zyskać. Tylko co?
Przede wszystkim zasięg, skojarzenie marki ze sportem i masową rozrywką, a gdy kadra dobrze sobie radzi – to i szereg pozytywnych emocji. Pozostaje tylko pytanie, czy to pasuje do kreowanego do tej pory wizerunku Alior Banku?
Jak mamy odczytać komunikat: Wyższa kultura reprezentacji? Choć reprezentacja ma teoretycznie najbardziej kulturalne i rodzinne grono kibiców, to jednak u nas środowiska kibicowskie nadal kojarzone są przede wszystkim z burdami, zakazami stadionowymi, karami dla klubów itd. Jak to przystaje do bankierów w melonikach? Moim zdaniem nijak. Co innego Biedronka, Piwo X czy Y, zakłady STS czy idący po kolejny skok w znajomości marki Cinkciarz.pl.
Zastanawiam się, na ile ta współpraca została podyktowana względami marketingowymi, a na ile względami stricte biznesowymi. Nie jest tajemnicą, że właściciele Alior Banku od jakiegoś czasu próbują wycofać się z inwestycji w ten bank i sprzedać swoje udziały. Nie jest też tajemnicą, że zupełnie im to nie idzie. Mocne spopularyzowanie marki banku może więc pomóc w spopularyzowaniu ofert sprzedaży akcji.
Niezależnie więc czy to grono kibiców reprezentacji gotowe jest przyjąć bankierów w melonikach, czy to bankierzy chcą kibicom meloniki zakładać, całość jest raczej tłem dla istotności biznesowej i finansowej tego przedsięwzięcia. (zeb. DR)
(01.08.2014)