Wklejanie tekstów na Twitterze: to "czyste złodziejstwo", ale "wszyscy tak robią"
Wczorajsza utarczka słowna na Twitterze między dziennikarką Polsat News Agnieszką Gozdyrą a Michałem Majewskim z "Wprost" pokazuje, jak pracownicy mediów elektronicznych podchodzą do praw autorskich do artykułów prasowych.
Agnieszka Gozdyra, dziennikarka Polsat News, umieściła na Twitterze kilka szpalt tekstu z najnowszego numeru tygodnika "Wprost". Były to sfotografowane fragmenty okładkowego wywiadu Magdaleny Rigamonti z kobietą, której odmówiono aborcji nieuleczalnie chorego płodu. Przeciwko udostępnianiu w tej formie artykułu "Wprost" zaprotestował Michał Majewski - dziennikarz oraz szef działu śledczego tygodnika. "Dla mnie to czyste złodziejstwo" - napisał na Twitterze Majewski. To oburzyło Gozdyrę: "Przecież się na was powołuję. Przytomny jesteś?" - odpowiedziała dziennikarka i skwitowała: "Zakończyliśmy dialog. Podobnie jak ja kończę prenumeratę Wprost". Po czym usunęła skopiowany tekst ze swojego konta na Twitterze.
- Umieszczanie fotografii tekstu w Internecie jest niedopuszczalne. Równie dobrze można by udostępnić na Twitterze zakodowany program Polsatu. Jeśli wszyscy zaczną kopiować artykuły z prasy i się nimi dzielić, to nikt nie będzie chciał za nie płacić – mówi Majewski.
Tego samego zdania jest autorka wywiadu Magdalena Rigamonti. - To złodziejstwo. Jeśli chcę promować mój tekst na Facebooku, to wcześniej muszę uzgodnić to z naczelnym. Zawsze zamieszczam tylko fragmenty, bo do całego artykułu dostęp jest płatny – mówi Rigamonti.
Agnieszka Gozdyra nie chce komentować sprawy. - Kopiowanie fragmentów tekstów w sieci jest powszechną praktyką. Wszyscy tak robią. Dla świętego spokoju usunęłam go jednak - mówi tylko.
Według adwokata Artura Wdowczyka w świetle obowiązującego prawa trudno rozstrzygnąć, kiedy tekst można uznać za skopiowany, a kiedy autora kopii broni tzw. prawo cytatu. - Nie ma zasady, która wyznaczałaby granicę między cytowaniem a kopiowaniem tekstu. To kwestia, która czeka na regulację podczas nowelizacji prawa prasowego i autorskiego – mówi.
Inaczej uważa mecenas Dariusz Pluta: - W świetle prawa autorskiego artykuł jest utworem podlegającym ochronie. Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych mówi, że wolno rozpowszechniać w prasie, radiu i telewizji aktualne teksty na tematy polityczne, gospodarcze i religijne, o ile właściciel praw autorskich do artykułu nie zastrzeże, że na rozpowszechnianie nie wyraża zgody. A i wtedy osoba kopiująca tekst musi za to zapłacić. Moim zdaniem nie można jednak zakwalifikować Twittera do prasy, więc nie może być mowy o rozpowszechnianiu za jego pośrednictwem cudzych utworów bez pozwolenia właściciela praw autorskich.
(MW, 10.06.2014)