Zmiany w zarządzie nie zachwieją Agorą, bo jeszcze o ile gorzej może być?
Gdy rada nadzorcza oddelegowuje kogoś ze swojego składu do nadzorowania prac zarządu, tak jak to miało miejsce w przypadku Agory, to jest to ewidentne podważenie kompetencji zarządu albo utrata zaufania do tego co on robi.
Prezes Piotr Niemczycki natrafił na szalenie niefortunny okres w dziejach Agory. Nie jest winny wysokości przychodów w starej części Agory. Zmagał się ze spadkami na rynku reklamy i z załamaniem sprzedaży egzemplarzowej dzienników. Z drugiej strony, trzeba głośno powiedzieć, że Niemczycki kontrolował koszty w spółce. Zna organizację od podszewki i jeśli spojrzy się na rachunek zysków i strat, to nie można mu wiele zarzucić – robił, co mógł.
Odrębną kwestią jest postrzeganie Agory jako spółki bardziej misyjnej niż komercyjnej. Wiele przedsięwzięć, które się rodzą wewnątrz spółki i wychodzą na świat, my analitycy odbieramy jako projekty niszowe, bardziej ambitne, niż komercyjne. Można było tak robić w czasach dwucyfrowych wzrostów sprzedaży egzemplarzowej "Gazety Wyborczej" i czasach dobrej koniunktury w branży reklamowej. Gdy trendy się odwróciły trzeba było spoglądać w stronę łapania przychodów, a nie tylko cięcia kosztów. Dlatego akcjonariusze spółki są niezadowoleni.
Daleki jestem od tego, że zmiany w zarządzie zachwieją Agorą, bo jeszcze o ile gorzej może być? W strukturze przychodów Agory i udziałów w wyniku EBITDA jej media tradycyjne mają jeszcze szalenie duży udział. Ale jeśli spojrzymy na ich udział w zyskach w perspektywie przykładowo dwóch lat, to ich udział jest coraz mniejszy. Stabilność biznesu Agory ratują kina, ale czy na tej jednej nodze spółka ustoi? Agora jest jeszcze obecna w każdym segmencie mediów, ma jeszcze zaplecze dziennikarskie. Czy to nie jest jednak ostatni dzwonek na monetyzację tego potencjału?
Piotr Owdziej, analityk rynku akcji KBC Securities
(05.02.2013)