Tour de Pologne 2011
Organizatorzy wyścigu dbają o media
Pędzą na motorach, wychylają się z okien w mknących samochodach albo wdrapują się na drzewa – fotoreporterzy Tour de Pologne, chwalą sobie pracę przy największym w Polsce wyścigu kolarskim.
- Mamy tu świetne warunki pracy – mówi Tomasz Markowski, doświadczony fotoreporter ”Przeglądu Sportowego”. W zasadzie jest tak od 1993 roku, kiedy Czesław Lang, prekursor polskiego zawodowego kolarstwa, zainwestował w upadająca imprezę.
Porządnie wyposażone, choć już trochę za małe, biuro prasowe mieści się w pomieszczeniach specjalnego kontenera na kołach. Samochody z systemem Movico (Mobile Visual Communication) ustawiane są na mecie każdego etapu. Wyścig obsługuje kilkuset dziennikarzy i fotoreporterów. – Na każdym etapie wyścigu to nie są ci sami ludzie. Do stałych, którzy jadą za kolarzami, dołączają lokalni reporterzy – mówi Magdalena Przyborowska, specjalista ds. promocji spółki Lang Team.
Organizatorzy Tour de Pologne przyjęli za zasadę, że nie ma żadnych ograniczeń w wydawaniu akredytacji na imprezę. W biurze prasowym można dostać ją do ostatniej chwili przed startem, na każdym etapie wyścigu. – Nieważne, czy ktoś przychodzi z małej czy wielkiej gazety, czy z miejscowego portalu. Zdajemy sobie sprawę, że dzięki mediom mieszkańcy wiedzą o naszej imprezie, które ulice będą zamknięte, którędy pojadą kolarze, gdzie będzie start i meta – mówi Przyborowska.
Jurek Jurecki