Andrzej Bober zakwestionował własne przeprosiny w "Rzeczpospolitej"

Przeprosiny Andrzeja Bobera pod adresem Małgorzaty Raczyńskiej, byłej dyrektor TVP 1, do których zobowiązał publicystę sąd, oraz jego komentarz do nich opublikowała w miniony piątek "Rzeczpospolita" (Presspublica).
Przeprosiny są pokłosiem felietonu Andrzeja Bobera, opublikowanego w ”Rzeczpospolitej” przed dwoma laty. Autor zarzucił w nim Małgorzacie Raczyńskiej, że poszła na zwolnienie lekarskie, bo prezes TVP Bronisław Wildstein chciał ją zwolnić z pracy za nieudolność, i że uzyskała to zwolnienie za pomocą działań korupcyjnych. Raczyńska wytoczyła publicyście proces. W pierwszej instancji sąd nakazał autorowi przeproszenie Raczyńskiej za oba stwierdzenia. Jednak sąd apelacyjny uznał, że pierwsze z nich nie wymaga przeprosin: Wildstein przed sądem potwierdził, że jego decyzja o zwolnieniu dziennikarki była spowodowana jej brakiem kompetencji. Sąd nakazał natomiast przeproszenie za sugestię o działaniach korupcyjnych. Przeprosiny ukazały się w piątkowej ”Rzeczpospolitej” na str. 2, natomiast na str. 15 Bober napisał, że ”publikowane jest oświadczenie Bobera, którego autorem jest Sąd Apelacyjny. Szanuję wyrok, więc je drukuję. Ale nie w całości je podzielam”. Bober wyjaśnia, że zakwestionował swoje przeprosiny, bo chciał pokazać, ”jakimi bzdetami zajmują się sądy”. – Chciałem pokazać, jakie wymagania stawiają frustraci: w przypadku takiego tekstu było to na rzecz powódki 30 tys. zł, na cel społeczny dalszych 20 tys. oraz przeproszenie na jednej dziewiątej strony – wylicza. Uznał też, że powinien napiętnować nieprofesjonalizm Sądu Okręgowego w Warszawie, który rozpatrując sprawę w pierwszej instancji, nie wziął pod uwagę zeznań głównego świadka Bronisława Wildsteina. – Chciałem też przypomnieć telewizyjnym decydentom, którzy szukają dla Małgorzaty Raczyńskiej kierowniczej posady, fakt, który tak skrzętnie pomijał sąd pierwszej instancji: Małgorzata Raczyńska została zwolniona z pracy w telewizji za brak kompetencji – mówi Bober. Pytany, czy opublikował piątkowy tekst, bo został zmuszony do przeprosin, odpowiada: - Nie musiałem ich w ogóle publikować, biorąc za przykład prezydenta RP i wiele innych osobistości. Paweł Lisicki, redaktor naczelny ”Rzeczpospolitej”, twierdzi, że nie każdy autor nakazanych przez sąd przeprosin opublikowanych w dzienniku będzie mógł skrytykować je na jego łamach. – Taką możliwość otrzyma jednak zawsze wtedy, kiedy redakcja uzna, że wyrok jest niesłuszny – dodaje. Prawo prasowe nie zabrania komentowania przeprosin. – Taki wymóg dotyczy tylko sprostowań. Autorowi przeprosin wolno krytykować wyrok sądu, jeśli krytyka ta nie narusza dóbr osobistych powoda – wyjaśnia radca prawny Marek Szydłowski, szef zespołu prawa mediów w kancelarii Wardyński i Wspólnicy.(MW, 18.01.2010)
