Temat: internet

Dział: INTERNET

Dodano: Lipiec 27, 2025

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Plagiator bez powodu. Byli u bram dziennikarskiej kariery, ale się zatracili

Jan Mazurek (po lewej) chciałby kiedyś „odbudować się w zawodzie”. Dominika Piechotę wziął w obronę Michał Pol (screen: YouTube/FKS STAL MIELEC, screen: YouTube/Kanał Sportowy)

Jan Mazurek i Dominik Piechota byli u bram dziennikarskiej kariery. Młodzi, zdolni, ambitni. Chcieli więcej i więcej. To ich zgubiło. Dziś jeden – po roku czyśćca – wrócił do pracy. Drugi jest wciąż na banicji. To kara za kradzież newsów.

Zatłoczone ulice Buenos Aires. Samochody w chaosie jadą jeden za drugim. Każdy trochę jak chce. Jedne szybciej, drugie wolniej. Z niektórych aut przez odsunięte boczne szyby odważnie wychylają się ludzie. Wzdłuż tej rzeki pojazdów idzie niekończący się pochód ludzi. Wszyscy mają na sobie albo koszulki w barwach Argentyny, albo machają argentyńskimi flagami. Śpiewają, krzyczą. Coś skandują. We wszystko mieszają się odgłosy klaksonów. Kamera pokazuje te migawki z bagażnika jakiegoś pickupa. Obraz jest niewyraźny. Na samochodzie jest kilka osób. Wśród nich Dominik Piechota, wysłannik Kanału Sportowego. Relacjonuje właśnie na żywo, jak fani Albicelestes (przydomek reprezentacji Argentyny) świętują zdobycie mistrzostwa świata. Nagle do jadącego auta podbiega dziewczyna, która w jednej ręce trzyma papierosa, a w drugiej uciętą w połowie plastikową butelkę, w której najpewniej jest piwo. – Bierz ją, bierz ją! – krzyczy Michał Pol, który w tym czasie, razem z Tomaszem Smokowskim i Krzysztofem Stanowskim, prowadzi studio w Warszawie. – To jest twoja żona! – śmieje się Smokowski. – Dominik, pocałują tę dziewczynę! – dorzuca po chwili. Piechota nie zastanawia się ani chwili i całuje Argentynkę w policzek. Wydaje się, że zawodowo złapał Pana Boga za nogi. Dziś jednak musi wszystko rozpoczynać od nowa, bo w kilku jego tekstach doszukano się plagiatu.

Dominik Piechota jako nastolatek zaczynał przygodę z dziennikarstwem w internetowym piśmie „Olé Magazyn”. Tworzyła go grupka pasjonatów, którzy interesowali się hiszpańską piłką. – „Olé Magazyn” to był oddolny projekt entuzjastów i fanów hiszpańskiego futbolu, który powstawał całkowicie zdalnie – wspomina Jolanta Zasępa, która w 2013 roku mieszkała w Walencji. – Tworzyłam piłkarskie treści, swoje pierwsze vlogi, jeździłam na mecze po całej Hiszpanii, współpracowałam z tamtejszymi mediami i dlatego się do mnie odezwali – tłumaczy. – Dominik miał wtedy 16 lat i początkowo wydawało się, że będzie rakietą. Miał ambicje i pomysły, ale potem jego podejście do pracy nas zaskoczyło. Był wyrachowany. Trochę po trupach do celu. W redakcji było sporo osób związanych ze stroną VCF.pl. Głównym pomysłodawcą był Mateusz Styś, ale to Dominik od początku zachowywał się tak, jakby zarządzał magazynem i ludźmi – dodaje.

W „Olé Magazynie” Piechotę dostrzegł Michał Pol, ówczesny redaktor naczelny „Przeglądu Sportowego”. Zresztą ich drogi miały się później skrzyżować w Kanale Sportowym. Ściągnął nastolatka do Warszawy.

Z końcem 2019 roku Piechota odszedł z „Przeglądu”. Nawiązał współpracę z Newonce, a następnie z Kanałem Sportowym, gdzie spędził ponad trzy lata. To tam wypłynął na szerokie wody. Był m.in. ekspertem w programie LaLigaBonita, a jesienią 2022 roku został wysłany do Barcelony, by relacjonować pierwsze miesiące Roberta Lewandowskiego w nowym klubie. Mówił już wówczas po hiszpańsku, ale – jak sam potem przyzna – nie do końca wszystko się tam udało. W końcu przyszedł mundial w Katarze i jego wyjazd do Buenos Aires. Dość spontaniczny, ale... kto bogatemu zabroni?. – Krzysiek Stanowski napisał do mnie SMS: „Sprawdź bilety lotnicze do Argentyny”. (...) Na kiedy? „Najbliższy lot”. Jestem w szoku. Te bilety kosztowały chyba 8 tys. zł w dwie strony. On wtedy pyta: „Z operatorem czy bez?”. Dialog króciutki, konkretny. Ja go przekonuję, że z operatorem. (…) Czułem, że to może być petarda. To będzie 16 koła, ale zainwestujmy. Dzieje się historia – opowiadał potem Piechota w podcaście Michała Winiarczyka. Gdy Krzysztof Stanowski odszedł z Kanału Sportowego, Piechota ruszył za nim do Weszło. To był przełom 2023 i 2024 roku.

W marcu ubiegłego roku użytkownik portalu X o nicku @Rozglosnia3 (dziś już konto niedostępne) publikuje wpisy, w których pokazuje plagiaty Piechoty. Tekst z 2013 roku z „Olé Magazynu” jest bardzo podobny do artykułu z brytyjskiego „Guardiana”. W artykule o Jarku Gąsiorowskim (piłkarzu polskiego pochodzenia grającym w Walencji) są łudzące podobieństwa do tekstów z hiszpańskiego Relevo. Na dodatek – jak się okazało – już w 2017 roku Hanna Urbaniak (kkslech.com) zarzucała Piechocie, że skopiował do „Przeglądu Sportowego” cytaty z jej rozmowy z piłkarzem Kamilem Jóźwiakiem.

Krzysztof Stanowski po rozmowie z Piechotą zwolnił go z pracy. – Muszę stać na straży standardów w redakcji i chronić innych dziennikarzy przed niesprawiedliwymi ocenami, pomówieniami, łączeniem ich z plagiatami. Tworzymy bardzo dużo autorskich treści i chcemy to robić na jak najwyższym poziomie. A nasi autorzy, chcący robić uczciwą karierę, mają prawo ode mnie wymagać, bym zapewnił im całkowity komfort pracy. Bardzo żałuję, że Dominik narobił takich głupot. Współpracowaliśmy krótko, bo niecałe trzy miesiące, ale decyzja mogła być tylko jedna. Mam nadzieję, że kiedyś chłopak się odbuduje. Na razie musi wszystko przemyśleć i odpokutować – napisał Stanowski w serwisie X.

W czyśćcu Piechota był rok. W marcu tego roku Kanał Sportowy (już bez Stanowskiego) ogłosił, że nawiązuje współpracę z byłym dziennikarzem Weszło. Na początku Michał Pol w programie „Hejt Park. Dominik Piechota: cała prawda” przez blisko 90 minut przepytywał Piechotę. Były też telefony od widzów. – Wydaje mi się, że wszystko opowiedziałem w programie i wolałbym nie odnosić się w kółko do tego tematu – odpisał, gdy go poprosiłem o rozmowę.

U Pola tłumaczył się nieświadomością, młodzieńczą głupotą, natłokiem pracy w czasach, gdy w „Przeglądzie Sportowym” pisał o Lechu Poznań. Pytany o skopiowanie tekstu z „The Guardian” stwierdził, że był młody, miał 16 lat, „marzył o zostaniu dziennikarzem” i „nie wiedział, jak to się robi”. Z kolei poznański wątek tłumaczył tym, że będąc w Warszawie, musiał pisać o klubie z Poznania i szukał codziennie tematów. – Cały czas szukałem inspiracji. Czytałem poznańskie media. Bazowałem na tym, o czym rozmawiają kibice, dziennikarze. Od razu mówię, że parę razy na źródło się nie powołałem i to jest skandal – wyznał.

Najdłużej tłumaczył się z tekstu o piłkarzu Valencii Jarku Gąsiorowskim. Powiedział, że w pierwszej chwili nie zdawał sobie sprawy z tego, że to jest plagiat.

– Kiedy ktoś mi wytknął, że to jest plagiat, byłem bardzo zdziwiony. Wykonałem na kolanie pracę, która była bardzo zła. Po łebkach. To nie powinno mieć miejsca w dziennikarstwie. Nadal nie sądziłem jednak, że to jest plagiat czy przepisanie jakiegoś tekstu. Po czasie zacząłem sobie pewne rzeczy uświadamiać. Był weekend, znajdowałem się w sytuacji prywatnej. Dostawałem pytania, czy będzie ten tekst o Jarku. Myślałem już, że go nie zrobię. Pod presją czasu w dwie godziny, przeglądając kilka źródeł, napisałem artykuł. Po paru dniach ktoś doszukał się, że to jest plagiat. Chwała mu za to. Wiele razy zastanawiałem się, jak głupi musiałem być. Chciałem ten tekst zrobić rzetelnie, dobrze. Zobowiązałem się kilka tygodni wcześniej, że zrobię ten temat, ale to odkładałem. Najlepiej byłoby, żebym w danym momencie powiedział, że go nie zrobię. Paradoksem jest to, że przygotowując ten temat, byłem w kontakcie z mamą Jarka. Rozmawialiśmy, znaliśmy się. Rozmawiałem z jego menedżerem. Planowałem zrobienie dobrego, rzetelnego tematu. Pod presją dokonałem bardzo złych decyzji – mówił.

Kilkukrotnie podkreślał, że w jego działaniach nigdy nie było cynizmu, a wszystko wynikało głównie ze złej organizacji pracy. – Zdaję sobie sprawę, że ta łatka zostanie ze mną do końca życia – przyznał.

W obronę wziął go Michał Pol. – To zbyt dobry dziennikarz, żeby nie tworzył treści. Uważamy, że każdy zasługuje na drugą szansę. Wierzymy w Dominika. To nie jest samarytański gest. Uważamy, że może być wartością dla Kanału Sportowego – stwierdził Pol, jeden ze współwłaścicieli youtube’owego medium. Od tego czasu Dominik Piechota regularnie pojawia się w materiałach KS.

***

To tylko fragment tekstu Jakuba Gudera. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”. Przeczytaj go w całości w magazynie.

„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.

Czytaj też: Nowy "Press": Wróbel, Solorz i dzieci, Michał Broniatowski i twórca Vectry

Press

Jakub Guder

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.