Temat: reklama

Dział: REKLAMA

Dodano: Czerwiec 05, 2025

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

List otwarty nr 2. Michał Nowosielski ponownie ocenia wybory prezydenckie

Michał Nowosielski (fot. materiały prasowe)

Copywriter Michał Nowosielski, podobnie jak 10 lat temu, ocenił wybory prezydenckie. Press.pl publikuje jego list otwarty.

Równo 10 lat temu, po wyborach prezydenckich w 2015 roku, w których Bronisław Komorowski przegrał z Andrzejem Dudą, napisałem i opublikowałem list otwarty do Platformy Obywatelskiej, który zrobił zaskakującą dla mnie samego karierę.

List dotyczył błędów, jakie w tamtej kampanii - i wcześniej - popełniała Platforma Obywatelska w swojej komunikacji ze społeczeństwem (po prawdzie, to niewiele się zmieniło od tamtej pory). Intencja listu była taka, żeby, przed zbliżającą się wielkimi krokami klęską w kolejnych - jeszcze ważniejszych, bo parlamentarnych – wyborach, zwrócić politykom PO uwagę, co powinni zmienić, żeby jeszcze zdążyć tej klęski uniknąć, lub przynajmniej zmniejszyć jej rozmiary. List, jak wspomniałem, zrobił karierę, ale zmian większych nie spowodował. Skończyło się, jak się skończyło.

Dziś, po kolejnych przegranych wyborach prezydenckich, miałem zamiar napisać list nr 2. Właściwie o tym samym. O tym, co zostało źle zrobione w kampanii, czego w ogóle nie zrobiono, a co można było zrobić lepiej (a można było bardzo wiele). Ba, nawet taki list napisałem. Ale, po namyśle zdecydowałem włożyć go do przysłowiowej szuflady i niech tam na razie zostanie. Dlaczego?

Wydaje mi się, że owe 10 lat temu, porażka Bronisława Komorowskiego była rozpatrywana bardziej w aspekcie błędów politycznych niż komunikacyjnych. Ja, posiłkując się swoim, nieco innym, niż w przypadku większości komentatorów, doświadczeniem, chciałem zwrócić uwagę na te drugie. Wówczas mój głos był raczej głosem solisty, dzisiaj wpisałbym się bardziej w chór. Jak byłem mały, moja mama bardzo chciała, żebym śpiewał w chórze, ale już wtedy okazało się, że kompletnie się do tego nie nadaję.

Uważam, że kilka tygodni temu taka publiczna krytyka miała jeszcze jakiś sens, mogła wywołać jakąś refleksję, coś zmienić. Ale dziś?! Na przykład w sporcie, który uprawiam, nie wolno kopać leżącego. Jeśli ktoś chciałby zatem znać moje zdanie w kwestii przyczyn porażki kandydata KO, to jestem do dyspozycji. Teraz również, podobnie jak 10 lat temu, jest ono trochę inne, niż wersje powszechnie obowiązujące, ale Ameryki nie odkryję. A ja, dla odmiany, napiszę dzisiaj coś miłego, coś, moim zdaniem, naprawdę pocieszającego, a może wręcz optymistycznego.

Otóż po pierwsze, chciałbym zwrócić uwagę, żeby się nie rozpędzali za bardzo w swoich osądach ci, którzy od kilku dni publikują polityczne nekrologi Rafała Trzaskowskiego. Otóż Rafał Trzaskowski nie jest łyżwiarką figurową, tylko politykiem. 53 lata to nie jest jeszcze starość, ani nawet podeszły wiek, w tym fachu. Donald Tusk był zaledwie o 5 lat młodszy, kiedy przegrał wybory prezydenckie w 2005 roku, ale już dwa lata później było lepiej. Wszystko zależy od tego, czy Rafał Trzaskowski będzie potrafił wyciągnąć wnioski ze swoich własnych błędów. Tusk potrafił, a jednym z jego głównych wniosków w owym czasie, było otoczenie się właściwymi ludźmi. Ludźmi, którzy potrafili powiedzieć prawdę, nawet, kiedy nie była miła i którzy potrafili naprawdę coś wymyślić.

Ale teraz napiszę coś chyba jeszcze bardziej pocieszającego. Otóż, kiedy czytam i słucham komentarzy, które od kilku dni docierają do mnie z mediów i z różnych innych stron, to wygląda to tak, że wszyscy zajmują się jedną stroną sceny politycznej. Pojawiają się pytania, czy to koniec kariery Rafała Trzaskowskiego (napisałem powyżej), czy koalicja się rozpadnie (mogę się założyć z każdym, że się nie rozpadnie - a przynajmniej nie teraz) i, oczywiście, kto zawinił. Czy to wina bardziej samego kandydata, czy bardziej jego sztabu, czy może, jak zwykle, wina Tuska? Przy okazji - drobna dygresja. Byłem kiedyś z moim starszym synem, Józefem, w Mołdawii, która jest znana chyba głównie z tego, że produkuje się tam świetne wina. Okazało się, że nie tylko się je tam produkuje, ale, przede wszystkim, przechowuje. I są tam ogromne piwnice, gdzie swoje kolekcje win trzymają różni znani i ważni ludzie. Między innymi swoją szafkę ma tam Donald Tusk. Podpisaną: „wina Tuska”.

Ale wracając do tematu, to zauważcie, że mało kto zajmuje się dziś komentowaniem tego, co dzieje się, lub wydarzy za chwilę, po tej drugiej stronie naszej polskiej politycznej barykady. A tam mogą wydarzyć się rzeczy równie ciekawe, a może nawet ciekawsze. Otóż moim zdaniem właśnie obserwujemy koniec pewnego rozdziału w polskiej polityce. Jest to koniec epoki Jarosława Kaczyńskiego!

Dlaczego tak myślę? No to przyjrzyjmy się sytuacji, jaka teraz stworzyła się na tzw. prawicy (napisałem: „tzw.”, bo z PiSu to jest taka prawica, jak z koziej dupy trąba, ale to nie jest teraz temat do rozkminy). Po raz pierwszy od 20 lat, czyli co najmniej od 2005 roku Jarosław Kaczyński nie jest już tym, który rozdaje po tamtej stronie karty. Nie rozdaje, bo ich nie ma. Niemal wcale. Od niedzieli jedynym (!) człowiekiem po tamtej stronie sceny, który ma jakąkolwiek władzę, jest Karol Nawrocki. Ja nie rozstrzygam, czy to dobrze, ale przynajmniej coś się dzieje. Przez najbliższe pięć lat Nawrocki może robić co chce, a Kaczyński może mu naskoczyć na plecy – jak to kiedyś pisali w satyrycznym czasopiśmie „Razem”.

Ale to nie koniec. W PiSie ma, zdaje się, Nawrocki wielu wrogów, a i samemu Nawrockiemu wizerunkowo jest bliżej do Konfederacji, niż do PiS-u – tak mu też robiono kampanię. Niewykluczone, że wybierając tego, zaskakującego kandydata i tak go pozycjonując na rynku, Kaczyński w swoim makiawelizmie, przeszarżował. Posunął się – jak mówi tytuł pewnego kultowego filmu – o jeden most za daleko. A co będzie, jak ten most zacznie się teraz sypać? Albo całkiem spłonie?

Karol Nawrocki został bowiem prezydentem nie tylko dzięki poparciu PiS-u, ale zagłosowała na niego absolutna większość wyborców Konfederacji. I to oni właśnie byli owym, przysłowiowym języczkiem u wagi. A więc jego szeroko rozumianą bazą polityczną nie są już tylko wyborcy PiSu. Nawrocki, jako polityk, nie stoi na jednej nodze – stoi na dwóch. Pytanie; na którą nogę przesunie teraz środek ciężkości.

I dalej: cokolwiek nie powiedzieć o Mentzenie i Bosaku, są to goście niezwykle inteligentni i bardzo pragmatyczni, a przy tym jeszcze bardzo młodzi. Myślę, że bardzo szybko przypomną sobie powiedzenie, że jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się nie lubi.

Z tego co pamiętam, agencja Y&R, w której dawno temu pracowałem, kupiła kiedyś małą firmę zajmującą się komunikacją internetową. I ta mała firma miała tę zaletę, że zdobyła właśnie w swojej kategorii najbardziej prestiżową nagrodę w świecie reklamy, mianowicie Lwa w Cannes. Kaneński Lew to było coś, o czym większość polskich agencji mogła tylko pomarzyć. I wówczas Y&R opublikował w prasie, w ramach budowania własnego wizerunku, reklamę pod hasłem: „Skoro nie udało nam się zdobyć Lwa w Cannes, to go sobie kupiliśmy”. Ja myślę, że chłopcy z Konfederacji bardzo szybko wpadną na podobny pomysł.

Tak więc może się okazać, że ów – zdaniem wielu (moim zresztą też) – naprawdę bardzo szkodliwy duopol na polskiej scenie politycznej, zburzy nie Szymon Hołownia (a szkoda), nie Adrian Zandberg i nawet nie Mentzen z Bosakiem, tylko sam Jarosław, szeregowy poseł, Kaczyński. No cóż, prezesie, „nic nie może przecież wiecznie trwać”.

Oczywiście pewności nie ma, czy tak właśnie się sprawy potoczą. Jak to powiedział pewien duński fizyk i noblista: „przewidywanie jest bardzo trudną sztuką, szczególnie jeśli dotyczy przyszłości”. Ale powyższy scenariusz wydaje mi się co najmniej bardzo prawdopodobny.
Co nie zmienia postaci rzeczy, że za dwa lata, najprawdopodobniej, czekają nas wybory parlamentarne. I w związku z tym Wy, politycy Koalicji Obywatelskiej, powinniście, oprócz kilku innych zmian, radykalnie poprawić swoją komunikację ze społeczeństwem. A do tego potrzebujecie ludzi, którzy się na tym znają. I jeszcze czegoś.

Kiedyś zaproponowałem pewnej partii, jako hasło kampanii wyborczej, taki slogan: „Polska potrzebuje pomysłów!” Hasło to, jak na razie, nie zostało wykorzystane. Więc gorąco je polecam, podobnie jak całą myśl, która się za nim kryje.

Michał Nowosielski, copywriter, ghostwriter, były dyrektor kreatywny polskich oddziałów kilku międzynarodowych agencji reklamowych, autor haseł politycznych, m. i. „By żyło się lepiej” (PO 2006), „Zgoda buduje!” (Bronisław Komorowski 2010), „Nie róbmy polityki, budujmy…” (wybory samorządowe 2010), „Warszawa dla Wszystkich” (wybory samorządowe 2018), „Głową i sercem” (Szymon Hołownia, 2020), „Kto głosuje ten się liczy!” (kampania profrekwencyjna 2020), współautor wszystkich strategii kampanii PO do 2011 roku (polityka miłości/cud gospodarczy – 2007, wybory samorządowe i prezydenckie 2010, Polska w budowie - 2011), autor scenariuszy spotów wyborczych Platformy Obywatelskiej, Bronisława Komorowskiego, Rafała Trzaskowskiego (w wyborach samorządowych), Szymona Hołowni i Trzeciej Drogi.

(05.06.2025)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.