Polska na wojnie
Zbigniew Parafianowicz
CZERWONE I CZARNE 2023
Okazuje się, że gdy 24 lutego 2022 roku rosyjskie rakiety leciały na ukraińskie miasta, a wojska wysłane przez prezydenta Rosji Władimira Putina nacierały na Kijów, prezydent Andrzej Duda był jeszcze na terytorium Ukrainy. Podobnie zresztą jak polscy komandosi, którzy razem z brytyjskimi kolegami szkolili tam ukraińskich żołnierzy. Prezydent możliwie szybko zmierzał do polskiej granicy. Podobno obawiał się zatrzymania przez Rosjan i mówił, że się im nie podda. Planował, że w razie próby zatrzymania go będzie się bronił razem z towarzyszącymi mu specjalsami z jednostki Grom. Komandosi zostali jeszcze trochę w Ukrainie, którą atakowali Rosjanie, i byli bardzo niepocieszeni, gdy dostali rozkaz powrotu do Polski.
Dowiadujemy się tego wszystkiego z książki Zbigniewa Parafianowicza „Polska na wojnie”. Odsłania kulisy tego, jak na rosyjską inwazję na Ukrainę zareagowało państwo polskie. Parafianowicz spisał relacje najważniejszych wtedy polityków i wojskowych, którzy opowiedzieli mu, co się naprawdę działo na szczytach władzy. Relacje są anonimowe, ale dzięki temu szczere. Wynika z nich, że polscy dyplomaci – w przeciwieństwie do amerykańskich – przewidzieli, że Ukraińcy obronią Kijów przed Rosjanami i nie będzie powtórki z 2014 roku, gdy Rosjanie szybko zajęli Krym. Polacy od razu zaczęli też przekonywać decydentów w innych krajach, że Ukraińcom trzeba będzie natychmiast dostarczać broń i amunicję. Z niepokojem czyta się u Parafianowicza, jak na inwazję w Ukrainie reagowały kluczowe w tej sprawie polskie resorty: obrony i spraw zagranicznych. Jeśli nadal miałyby być tak zarządzane, jak wtedy, to naprawdę trzeba się bać.
Ciekawy jest wątek dotyczący relacji Andrzeja Dudy z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Panowie mieli okazję poznać się lepiej podczas sporej popijawy zorganizowanej w Polsce jeszcze przed rosyjską inwazją na Ukrainę. Potem lepiej między nimi już nie było.
MAK