Mariusz Kowalczyk: Nie zapominajmy o propagandystach z Telewizji Polskiej
Propagandyści, odchodząc z TVP, zapewne są przekonani, że prędzej czy później nikt nie będzie o nich długo pamiętał – pisze Mariusz Kowalczyk (fot. Mateusz Grochocki/East News)
Dobrze się stało, że wyciekły zdjęcia Jarosława Olechowskiego, na których z żoną chwalą się, jak im się dobrze żyje. Cóż, pamięć o tym propagandyście zaczęła się już zacierać. Tak jak o jego kolegach, którzy odeszli z TVP, a o których nie powinno się zapominać – pisze Mariusz Kowalczyk.
Znów zrobiło się głośno o Jarosławie Olechowskim, bo jak sam twierdzi, ktoś wykręcił mu numer i na jego konto na Instagramie wrzucił 45 zdjęć, gdzie widać, jak chwali się, że z żoną zwiedzają świat i żyją w przepychu. Przypomnieliśmy sobie, że Jarosław Olechowski to prekursor propagandy w Telewizji Polskiej. Był jednym z pierwszych, którzy po przejęciu władzy przez PiS w 2016 roku wprowadzali do programów informacyjnych TVP agresywną, prymitywną, ale skuteczną propagandę.
Szokujący materiał Olechowskiego
Zanim dostał się do TVP, pracował m.in. w „Newsweek Polska”, „Rzeczpospolitej” i TV Puls. Po tym, jak Jacek Kurski objął stanowisko prezesa TVP, Olechowski odnalazł się w TVP. Wykazywał się niesamowitym zapałem w deptaniu standardów dziennikarskich i podmienianiu form dziennikarskich na propagandowe.
Czytaj też: Sześć spraw, które trzeba załatwić, by telewizja publiczna była telewizja publiczną
Olechowski zaprezentował, jak manipuluje się informacjami, realizując słynny materiał „Komu płaci stołeczny ratusz”. Propaganda w TVP od tamtej pory tak się rozwinęła, że dziś ten materiał na nikim nie zrobiłby wielkiego wrażenia, ale w październiku 2016 roku szokował. Olechowski oskarżył osoby związane z opozycją i pracujące w fundacjach oraz organizacjach pozarządowych, że otrzymują ogromne pieniądze od władz Warszawy, na czele których stała wtedy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Olechowski pokazywał widzom skomplikowane grafiki ze zdjęciami osób połączonych strzałkami, co miało sugerować, że kraj oplata sieć tajemniczych powiązań finansowych ludzi związanych z opozycją i ich krewnych.
Co ciekawe, materiał oburzył wtedy nawet ministra kultury Piotra Glińskiego. Natomiast Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji przyznała potem, że w materiałach „Wiadomości” „zabrakło informacji odnoszącej się do rzeczywistych zadań realizowanych przez te organizacje i ich społecznej roli, a także kosztów ich funkcjonowania”. Przewodniczący KRRiT Witold Kołodziejski zwrócił się wtedy do prezesa TVP Jacka Kurskiego z przypomnieniem, że Telewizję Polską powinny cechować m.in. „bezstronność, rzetelność, pluralizm, obiektywizm, wyważenie”.
Osobiste korzyści
Kierownictwo TVP doceniło umiejętności Olechowskiego i jego kariera ostro przyspieszyła. W 2017 roku awansował na wydawcę „Wiadomości”, a wkrótce na szefa tego głównego programu propagandowego TVP. Na początku 2017 roku został dyrektorem Telewizyjnej Agencji Informacji, pozostając jednocześnie szefem „Wiadomości”. W ten sposób stał się tym, kto bezpośrednio steruje propagandą w TVP. To co się działo potem w tej telewizji, to w dużej mierze zasługa Olechowskiego.
Czytaj też: Piotr Najsztub zebrał 27 tys. zł i ma szansę na odszkodowanie od TVP
A on czerpał z tej roboty konkretne, osobiste korzyści. Z raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że był najlepiej opłacanym pracownikiem TVP. Od początku 2021 roku przez trzy lata zarobił łącznie 3,5 mln zł.
Poczuł się zagrożony, gdy Mateusz Matyszkowicz zastąpił na stanowisku prezesa TVP Jacka Kurskiego. Portal Onet napisał, że Olechowski wysmarował wtedy donos do kierownictwa PiS, w którym przekonywał, że tylko jego praca w TVP jest gwarancją odpowiednio wysokiego poparcia dla partii Jarosława Kaczyńskiego. Donos nie pomógł i Olechowski musiał się pożegnać z TVP.
Partia go jednak doceniła i pomogła mu spaść na cztery łapy. Były szef propagandy w TVP szybko odnalazł się na stanowisku pełnomocnika prezesa Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej ds. komunikacji zewnętrznej i wewnętrznej.
O Klaudiuszu Pobudzinie
Jednak Jarosław Olechowski nie był pierwszym propagandystą, który w nagrodę za swoją służbę dla rządu i partii został nagrodzony intratnym stanowiskiem na państwowej posadzie. Coraz mniej osób pamięta, że przed nim był Klaudiusz Pobudzin. Do „Wiadomości” TVP jako reporter przeszedł w styczniu 2016 roku prosto z TV Trwam ojca Tadeusza Rydzyka. Był prekursorem nowego formatu, który pojawiał się w programach informacyjnych TVP – nagonki z kamerą i mikrofonem za ofiarą, którą prowokuje się absurdalnymi pytaniami z tezą mającą świadczyć o tym, że ofiara jest np. przestępcą. W maju 2016 roku Pobudzin zaatakował Mateusza Kijowskiego, wtedy lidera Komitetu Obrony Demokracji. Gdy Kijowski po programie wychodził z siedziby TVP, Pobudzin z ekipą zarzucał go pytaniami, czy płaci alimenty i czy boi się Mariana Kowalskiego. Kijowski nie chciał odpowiadać, ale Pobudzin nie odpuszczał. Wieczorem „Wiadomości” wyemitowały materiał, że Kijowski nie chce odpowiadać na ważne pytania.
Czytaj też: Propagandyści z TVP walczą o zmiany w umowach, by zagwarantować sobie miękkie lądowanie
Innym razem Klaudiusz Pobudzin biegał po ulicy za ówczesnym prezesem Trybunału Konstytucyjnego Andrzejem Rzeplińskim z pytaniem, czy dla Kamila Zaradkiewicza (wtedy ceniony przez PiS i TVP ekspert TK, obecnie sędzia Sądu Najwyższego) przygotowano już zwolnienie. Rzepliński odpowiedział tylko jednym zdaniem: „Zachowuje się pan niegrzecznie”, ale to wystarczyło Pobudzinowi do zrealizowania materiału do „Wiadomości”, w którym zarzucił prezesowi TK uciekanie przed dziennikarzem.
Klaudiusz Pobudzin zasłynął też z kłamliwych materiałów w „Wiadomościach” TVP, jak ten z którego wynikało, że Polska weszła do NATO głównie dzięki Jarosławowi Kaczyńskiemu i Krzysztofowi Czabańskiemu (obecnie przewodniczący Rady Mediów Narodowych). Wymienił też Lecha Wałęsę, ale jako tego, który przeszkadzał w akcesji Polski do Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Propagandysta robił to, czego od niego oczekiwano i już w maju 2016 roku został awansowany na szefa „Teleexpressu”, a na początku 2016 roku został szefem TAI.
Zaszkodził jednak swojej karierze, bo nie chciał dać dobrze zarobić innym propagandystom. Według „Gazety Wyborczej” w styczniu 2018 roku sprzeciwił się decyzji Jacka Kurskiego o podniesieniu wynagrodzenia prowadzącym „Wiadomości” Danucie Holeckiej i Michałowi Adamczykowi do 40 tys. zł. Przegrał z Kurskim i sam złożył wypowiedzenie.
Władza i partia zapamiętały propagandowe dokonania Pobudzina. Na początku 2019 roku dostał posadę dyrektora biura prasowego państwowej spółki Energa.
I jeszcze o Macieju Sawickim
W TVP nie ma już też reportera „Wiadomości” Macieja Sawickiego, który powinien zostać na długo zapamiętany, a jego dokonania powinny trafić do książek jako przykłady czystej propagandy. Gdy po nagonce TVP zginął prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, Sawickiemu powieka nie drgnęła, żeby do „Wiadomości” dzień po ataku nożownika przygotować materiał o tym, że to opozycja i niezależne media prowadziły akcję nienawiści wobec Adamowicza.
Czytaj też: Powyborcze tele wizje. Nowy ład w mediach będą zaprowadzać politycy, nie dziennikarze
Do annałów propagandy TVP z czasów władzy PiS powinien też trafić spot wyborczy Andrzeja Dudy, wyemitowany w „Wiadomościach” przed wyborami prezydenckimi jako materiał dziennikarski, pod którym podpisał się Maciej Sawicki. „Duma!”, „Godność!”, „Szacunek!”, „Historia i tradycja!”, „Odpowiedzialność!”, „Wiarygodność!”, „Dotrzymywanie słowa!” – recytował wzruszony Sawicki w rytm podniosłej muzyki w tle.
Oficjalnie Sawicki odszedł z TVP z powodu spraw prywatnych. Nie ma jednak znaczenia, jak propagandyści do TVP przychodzą i jak z niej odchodzą. Oglądając zdjęcia Jarosława Olechowskiego, można przypuszczać, że istotną rolę w podejmowaniu przez nich decyzji odgrywają pieniądze, za które próbują kupić kilka chwil życia w luksusie. Być może tak próbują wynagrodzić sobie dyskomfort, jeżeli go odczuwają przy wykonywaniu brudnej, propagandowej roboty. Odchodząc z TVP, zapewne są przekonani, że prędzej czy później nikt nie będzie o nich długo pamiętał, a oni będą mogli normalnie pracować i żyć. Dlatego nie zapominajmy o nich, nawet gdy znikają z TVP.
Czytaj też: Kowalczyk: Fałszywy alarm propagandystów. Wyrzucenie ich to nie zemsta, a normalność
Mariusz Kowalczyk