Adidasy rzymianina. Konsultanci w filmach historycznych mają sporo roboty
Adidasy jako obuwie jednego z Rzymian w „Quo Vadis” to jedna ze słynniejszych wpadek (fot. materiały prasowe)
Czy na lwowskie ulice przed wojną wylewano asfalt? W ile toreb spakowano 80 milionów Solidarności? Czy w średniowieczu seks z 12-latką był normą? Konsultanci w filmach mają sporo pracy.
Tu strzelać zakazano – Polski Instytut Sztuki Filmowej określa jasno, że kiedy powstaje film historyczny, producent jest zobowiązany do zaproszenia do współpracy konsultanta. Niezależnie od tego, czy na ekranie oglądamy opowieść, której fabuła ma solidne umocowanie w faktach, czy jest fikcją – romansem, kryminałem, sensacją rozgrywającą się w historycznych dekoracjach. Kiedy zaczyna się historyczność filmu, tego jednak PISF nie definiuje, wskazując jedynie, że chodzi o „film, w którym tło historyczne wydarzeń ma znaczący wpływ na dramaturgię, rozwój bohaterów, przebieg akcji, który powstaje w konsultacji z historykiem”. Równie dobrze może chodzić więc o „Koronę królów”, serial TVP z akcją rozgrywającą się w średniowieczu, jak i o kinowe „80 milionów” osadzone w realiach stanu wojennego. Albo produkcje z czasem akcji, który dzieli od tu i teraz jeszcze krótszy dystans.
ŻEBY UNIKNĄĆ WPADKI
Sylwia Szczechowicz-Warszewska, producentka, która współpracowała przy powstawaniu historycznych seriali, pełnometrażowych fabuł i dokumentów, tłumaczy, że w przypadku akcji toczącej się przed dekadą lub dwiema kwestia historyczności jest umowna i zależy od tego, na ile realia przywołanego czasu mają wpływ na fabułę i jak zostanie zdefiniowany gatunek: czy będzie to film psychologiczny, przy którym konsultacje ograniczą się do scenografii, kostiumów, kwestii obyczajowych, zmian w języku; czy też thriller historyczny, kryminał czy dramat, gdzie polityczno-społeczne tło może mieć znaczący wpływ na akcję i bohaterów.
– Jeśli chcesz zarejestrować samochód jako zabytkowy, sprawa jest prosta: jest to możliwe, kiedy ma 30 lat. W kwestii filmów historycznych granica jest bardziej płynna i zależna od wielu czynników – dodaje.
Jeśli jednak uznamy film za historyczny, konsultanci pojawiają się na wielu etapach – od scenariusza, który zaproszony do współpracy historyk przegląda i sprawdza nie tylko pod kątem zgodności z faktami, ale szerzej rozumianego kontekstu, związanego z realiami obyczajowymi, czy językiem, jakiego używają bohaterowie.
Potem, już na planie, konsultacjom podlegają rekwizyty, scenografia oraz kostiumy. I ostatni etap, kiedy historyk ogląda wstępną wersję filmu, wyłapując to, co w kadrze jest niezgodne z realiami historycznymi – np. elementy współczesnej architektury, które w ruchu kamery weszły w kadr – a co jest nadal możliwe do korekty na etapie postprodukcji.
Wszystko po to, by uniknąć wpadek – i nie chodzi tu tylko o umykające większości widzów szczegóły, nad którymi pastwią się potem puryści (jak adidasy jako obuwie jednego z Rzymian w „Quo Vadis”, samochód, który zaplątał się w kadr w „Panu Wołodyjowskim”, rozmazane, ale czytelne logo McDonalda w „Katyniu” i zakolczykowane zgodnie z wymogami Unii Europejskiej krowy w nowym „Janosiku”), ale kwestie dotyczące historycznego prawdopodobieństwa. Im większe znaczenie czasowego kontekstu dla całej opowieści, tym istotniejsza rola sztabu konsultantów – bo w takich wypadkach ich udział nie ogranicza się do jednej osoby.
OSTRÓW TUMSKI DO ZBURZENIA
Przykład? Serial „Erynie” wyreżyserowany przez Borysa Lankosza na podstawie kryminalnych powieści Marka Krajewskiego. Intryga jest czystą fikcją, ale historyczne tło potraktowano – zgodnie zresztą z literackim pierwowzorem – całkowicie serio. Wiktoria Malicka, przez lata pełnomocniczka Ossolineum we Lwowie, sprawdzała zatem zgodność przedwojennego wizerunku miasta z tym przedstawionym w filmie. Czy na ulicach leżał już wtedy asfalt? I czy latarnie zwisały nad ulicami z lin między domami, czy może były umieszczone na słupach? Konsultowała też wystrój klatek schodowych – czasem trzeba było wyciąć z kadru lamperie i wymalować na ścianach secesyjne wzory. Na szczęście dziś to wszystko jest możliwe w postprodukcji – można wymienić dachówki we lwowskich kamienicach bez kosztownego remontu.
O autentyczność tużpowojennego zrujnowanego Wrocławia dbała z kolei Marzena Smolak z Muzeum Miejskiego Wrocławia. Ale to dopiero początek – pracy nad filmem towarzyszyli specjaliści od bałaka (lwowskiej gwary), od języków ukraińskiego, niemieckiego, hebrajskiego i starogreckiego, a także od wykorzystanych na planie pojazdów.
– Dostawałam próbne odcinki i oglądałam je kilkakrotnie, klatka po klatce – wspomina Marzena Smolak. – Część scen kręcono na Ostrowie Tumskim, który teraz jest odnowioną perełką, w wielu miejscach wciąż lśniącą świeżą farbą, i trzeba było go postarzyć, poburzyć, przybrudzić. Albo scena na ulicy, na wrocławskim Nadodrzu: w kadrze stare kamienice, ale mieszkańcy powymieniali w nich okna, a nowe nie zachowują historycznych podziałów. Laik dostrzeże w takim kadrze anteny telewizji satelitarnych, współczesne szyldy, historyk patrzy głębiej. W plenerze zauważy nieco zbyt nowoczesny rower stojący pod domem, współczesne rynny, kominy, lampy, dachówkę z innej epoki, zabudowę późniejszą niż czas akcji, majaczącą gdzieś nad dachami starych baraków. W dodatku wiele zdjęć, jakie się zachowały z tamtego okresu, jest czarno-białych – trzeba sprawdzić, jaki kolor w 1945 roku miały kamienice.
Smolak dodaje: – To ciekawa, przyjemna robota, ale wymagająca dużej uważności. I pewnej elastyczności, bo czasem warto z argumentami o historycznej prawdzie ustąpić przed wizją artystów. Na przykład budynek wrocławskiego radia, który do dziś stoi właściwie w niezmienionej formie – jest jasny i kontrastował z mroczną tonacją serialu. Sceny pod rozgłośnią nakręcili więc na tle innego ceglanego budynku, z tej samej epoki. Zwróciłam na to uwagę, ale zrozumiałam argument. Nie jest moim zadaniem być cerberem, zwracam uwagę na elementy burzące historyczną spójność, ale nie ingeruję w wizję filmowców.
***
To tylko fragment tekstu Magdaleny Piekarskiej. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”. Przeczytaj go w całości w magazynie.
„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.
Czytaj też: Nowy "Press": Dziedzic i symetryści, także Kolanko, Pałasiński, Zielke oraz neuro a typowi
Magdalena Piekarska