Szef KRRiT ukarał TVN za pomyłkowe przerwanie "Faktów", bo chce "dyscyplinować". "Złośliwe nękanie"
Przewodniczący KRRiT nie przyjął argumentów nadawcy, że doszło do błędu technicznego (fot. Wojciech Olkuśnik/East News)
Przewodniczący KRRiT Maciej Świrski podjął decyzję o ukaraniu stacji TVN za przerwanie reklamą serwisu informacyjnego "Fakty" z czerwca tego roku. To efekt postępowania, które Świrski wszczął z urzędu. Karę w wysokości 80 tys. zł nałożono, choć nadawca tłumaczył, że doszło do błędu emisyjnego. - Przewodniczący chce wykazać się surowością kary w stosunku do tego konkretnego nadawcy - komentuje opozycyjny członek Rady prof. Tadeusz Kowalski.
Emisja reklamy w czasie "Faktów" miała miejsce 23 czerwca. Zapowiedź materiału, czytana przez Dianę Rudnik, została przerwana spotem reklamowym sieci Lidl. Po chwili powrócono jednak do emisji programu.
Zgodnie z Ustawą o radiofonii i telewizji nie można przerywać serwisów informacyjnych reklamami lub telesprzedażą. Za takie naruszenie przewodniczący KRRiT może wydać decyzję nakładającą na nadawcę karę pieniężną w wysokości do 50 proc. rocznej opłaty za prawo do dysponowania częstotliwością przeznaczoną do rozpowszechniania programu drogą rozsiewczą naziemną.
Opłata roczna dla TVN za prawo do dysponowania częstotliwością w ramach drugiego multipleksu wynosi 986 tys. zł. Szef KRRiT mógł więc nałożyć karę do 493 tys. zł.
Czytaj też: TVP bez konsekwencji za promowanie polityków PiS. Szef KRRiT przyjął wyjaśnienia nadawcy
"Biorąc powyższe pod uwagę oraz roczne przychody nadawcy i aktualny cennik biura reklamy TVN Media, gdzie koszt 30-sekundowej reklamy po emisji "Faktów" wynosi do 86 500 zł netto, Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wymierzył karę pieniężną w wysokości 80.000 zł" - podano w komunikacie.
Jak podkreślono, wydanie decyzji o ukaraniu w przypadku takiego naruszenia jest według prawa obligatoryjne.
Nadawca wyjaśniał przewodniczącemu KRRiT, że 23 czerwca doszło do "przypadkowego wyzwolenia bloku reklamowego przez operatora emisji, co skutkowało omyłkowym nadaniem planszy rozpoczynającej blok reklamowy oraz fragmentu spotu reklamowego". Podkreślono, że był to pierwszy tego typu incydent w historii "Faktów", a nadawca podjął niezwłocznie wszelkie niezbędne czynności zmierzające do wyjaśnienia zaistniałej sytuacji oraz zapobieżenia wystąpieniu tego rodzaju zdarzeń w przyszłości.
Nadawca nie otrzymał też i nie otrzyma wynagrodzenia z tytułu omyłkowej emisji tej reklamy. Ponadto prowadząca program Diana Rudnik od razu przeprosiła widzów za błąd.
TVN wskazał też, że nie każde przerwanie serwisu informacyjnego będzie stanowiło naruszenie ustawy, uzasadniające nałożenie kary, "ponieważ art. 53 ust. 1 urt pozwala nałożyć karę jedynie za naruszenie nadawcy, czyli (…) intencjonalne prowadzenie przez nadawcę działalności w sposób sprzeczny z ustawą o radiofonii i telewizji, a nie za jakąkolwiek, chociażby niezależną od nadawcy, sprzeczność programu z tym aktem prawnym".
Przewodniczący KRRiT nie zgodził się jednak z tymi argumentami. "Organ nie ma także faktycznych możliwości weryfikowania prawdziwości twierdzeń o błędach technicznych, a tym bardziej twierdzeń o błędach po stronie pracowników nadawcy" - podano w uzasadnieniu.
Ponadto poinformowano, że nałożenie kary w związku z naruszeniem integralności serwisu informacyjnego ma służyć nie tylko realizacji funkcji represyjnej, ale także prewencyjnej i dyscyplinującej - ma zapobiec tego rodzaju naruszeniom w przyszłości. "Dlatego, zdaniem Organu, nałożenie na Nadawcę kary przewidzianej w art. 53 ust. 1 ustawy, jest niezbędne" - podkreślono.
Biuro prasowe Warner Bros. Discovery nie komentuje decyzji przewodniczącego Macieja Świrskiego. Nadawcy przysługuje odwołanie od tej decyzji do Sądu Okręgowego w Warszawie. Nieoficjalnie wiadomo, że stacja zdecyduje się na ten krok.
- Taka sytuacja nie powinna się zdarzyć i nadawca w swoim wyjaśnieniu wskazał przekonująco i rzetelnie, jakie były jej powody. Był to błąd techniczny, który jest błędem ludzkim, w końcu media tworzone są przez ludzi. Zawsze powinien być jakiś margines zrozumienia - komentuje prof. Tadeusz Kowalski, medioznawca i członek KRRiT. - Przewodniczący chce wykazać się surowością kary w stosunku do tego konkretnego nadawcy, a wystarczyłoby w mojej ocenie wezwanie do zaniechania. Kara przewodniczącego wygląda na złośliwe nękanie TVN. Przypomina mi się powiedzenie: źdźbło w oku bliźniego widzisz, a belki w swoim nie dostrzegasz" - uważa prof. Kowalski.
W lipcu br. przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Maciej Świrski uznał, że TVN w programie "Dzień dobry wakacje" nadmiernie eksponował lokowanie wody Żywiec Zdrój Mocny Gaz i nałożył na nadawcę 70 tys. zł kary. Chodziło o wydanie "Dzień dobry wakacje" z 14 sierpnia 2022 roku. TVN odwołał się od tej kary.
Ponadto Krajowa Rada prowadzi postępowania w sprawie innych materiałów oraz programów TVN i TVN 24: reportażu "Siła kłamstwa", materiałów o Joannie z Krakowa i "Szkła kontaktowego" z 15 maja, w którym Krzysztof Daukszewicz zareagował na pojawienie się Piotra Jaconia słowami: "A jakiej płci on dzisiaj jest". Oprócz tego prowadzone są też postępowania w sprawie reportażu "Franciszkańska 3", "Kropki nad i" z 18 kwietnia z Agnieszką Holland oraz z 19 kwietnia z prof. Barbarą Engelking.
Poniżej błąd realizatorski TVN, który kosztował stację 80 tys. zł.
(MNIE, 25.10.2023)