Fjaka. Sezon na Chorwację
Aleksandra Wojtaszek
WYDAWNICTWO CZARNE
WOLOWIEC 2023
Autorka zdaje sobie sprawę, że nie ma łatwego zadania: przecież Polacy znają Chorwację doskonale, skoro byli już tam dwa razy na wakacjach. Gdy pisze o języku, zauważa zresztą tę trudność sama, z przekąsem konstatując, że „rzesze rodaków odwiedzających adriatyckie wybrzeże dziwią się, po co go studiować. Kava, pivo, vino – wszystko jest tak samo, wzruszają ramionami”.
Na szczęście ledwie dotknie kwestii turystyki, już ją porzuca, a o pięknie tego kraju wspomina tylko mimochodem. Choć nie może zignorować dalmatyńskiego stanu ducha i Jadranu, który szumi w chorwackiej duszy, to jednak im dalej autorka zapuszcza się w głąb Chorwacji, tym jest ciekawiej.
Pokazuje więc kraj od strony slawońskich pustkowi lub Zagrzebia, który jeszcze nie wie, czy ma być europejską metropolią, czy może prowincją, albo Kumrovca, gdzie mały Tito wygotował świńską głowę. Chodzi po miejscach, których turyści nie znają, a przede wszystkim rozmawia z ludźmi, z którymi turyści nigdy nie rozmawiają. Zdarza jej się co prawda zbłądzić, gdy nazbyt patetycznie zacytuje kogoś w stylu: „Jeśli chcesz się ogrzać, idź zawsze za starymi ludźmi, oni są jak jaszczurki”, ale generalnie dużo tu ciekawych bohaterów wybieranych po znajomości (co trzeba docenić, autorka jest bałkanistką i dzieli życie między Polskę i Chorwację od 11 lat), a nie zawsze z uwagi na ich popularność w lokalnych środowiskach.
Książka ma dwa oblicza. Reporterskie (scysja na Pagu, spotkania w Vukovarze, chłód na Hvarze) i analityczne, kiedy zagłębiamy się w historię, wojnę, konflikty etniczne, przemiany gospodarcze czy język. Lepsze pierwsze, ale drugie bardziej pouczające.
MAT