Imperium bólu. Baronowie przemysłu farmaceutycznego
Patrick Radden Keefe
WYDAWNICTWO CZARNE
WOŁOWIEC 2023
Tę książkę kończy 95 stron przypisów, ale myli się ten, kto pomyśli, że ma w ręku nudną rozprawę naukową czy zagmatwany reportaż śledczy. Nic z tych rzeczy. „Imperium bólu” jest doskonale udokumentowanym i fascynująco napisanym thrillerem gospodarczym.
Rodzice Arthura, Raymonda i Mortimera Sacklerów byli Żydami z Polski i obecnych terenów Ukrainy, którzy wyjechali do USA na początku XX wieku. Wszyscy bracia zostali lekarzami. Przewodził im najstarszy – Arthur. Łączył pracę psychiatry z byciem copywriterem w agencji reklamowej, którą ostatecznie przejął. Nazywany jest twórcą nowoczesnego marketingu leków, bo dostrzegł znaczenie marketingu bezpośredniego. To za jego przyczyną po gabinetach lekarskich na całym świecie zaczęli kolędować przedstawiciele przemysłu farmaceutycznego. Najpierw robił to dla innych producentów leków, następnie powołał do życia wydawnictwo medyczne, w którym jako redaktor naczelny zatrudniał do reklamy specyfików lekarzy, a potem także przedstawicieli amerykańskiego nadzoru nad lekami. Układ domknął, przejmując firmę produkującą leki.
W ten sposób stał się właścicielem fortuny, którą wydawał na skupowanie dzieł sztuki i nadawanie kolejnym galeriom sztuki (lub ich oddziałom) swojego nazwiska. I na tym pewnie by się skończyło, gdyby ich coraz bardziej skłócone rodziny i potomkowie nie odkryli, jaką żyłę złota stanowią najsilniejsze lekarstwa przeciwbólowe – opioidy. To dzięki nim rodzina i potomkowie Sacklerów zdobyli miliardy dolarów, setki tysięcy uzależnionych Amerykanów straciły życie, a Netflix nakręcił w tym roku serial „Zabić ból”. Jeśli jednak jesteś statystycznym Polakiem i chcesz przeczytać w 2023 roku jedną książkę, sięgnij po „Imperium bólu”. Odczujesz ulgę, bo dziennikarstwo przetrwa. W najgorszym razie w takich właśnie książkach.
CP