Dział: WYWIADY

Dodano: Maj 19, 2004

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Za wcześnie na sport

Rozmowa z Marcinem Wiąckiem,
dyrektorem ds. obsługi klientów
w domu mediowym Starcom

W ciągu ostatnich miesięcy na rynku pojawiło się kilka pism sportowych: tygodniki „Tylko Piłka” i „Nowy Sportowiec”, miesięcznik „Barwy Sportu”, a w przygotowaniu jest „Sportowiec”. Ten nagły wysyp to potrzeba rynku czy redaktorów szukających pracy?
Pierwszy powód to ożywienie na rynku i oczekiwanie, że budżety reklamowe wzrosną. Drugi jest związany z tym, że mamy rok obfitujący w wydarzenia sportowe dużej rangi. Niektórzy liczą na wzrost zainteresowania tą tematyką. Wydawcy spodziewają się, że wraz ze wzrostem popytu na magazyny poświęcone sportowi wzrośnie zainteresowanie reklamodawców. Przy okazji dużych imprez pojawiają się też reklamodawcy, którzy na co dzień nie wiążą swojej komunikacji ze sportem, jak na przykład PKO Bank Polski.

Który z nowych tytułów ma szansę wykorzystać koniunkturę związaną z mistrzostwami Europy w piłce nożnej i olimpiadą w Atenach?
Trudno powiedzieć, bo żaden z wydawców nowych gazet nie pokusił się, aby je w jakikolwiek sposób zaprezentować, czyli sprzedać. Nie promują ich w agencjach, a media plannerzy znają je z pobocznych publikacji. Aby zainteresować reklamodawców, wydawcy najpierw muszą wykonać jakiś ruch.

Z tego wynika, że dzienniki „Przegląd Sportowy”, „Tempo” i „Sport” mają ułatwioną obronę swoich pozycji. Jak pan ocenia ostatnie zmiany makiety i charakteru tych dzienników? Czy mają one szansę na znaczący wzrost wpływów reklamowych?
Rzeczywiście, z tymi dziennikami kontakt jest większy, ale o zmianach wiem z fachowych publikacji, w których pisano, że „Przegląd Sportowy” ma być poważniejszy. Sam, choć go czytam dość regularnie, wielkich zmian nie zauważam. Formuła, która przypomina „Fakt” czy „Super Express”, utrudnia postrzeganie tej gazety przez klientów jako poważnej.

Dlaczego brakuje reklamodawców w prasie sportowej? Klienci wolą docierać do mężczyzn interesujących się sportem przez inne tytuły?
W Polsce środowisko kibiców kojarzone jest fatalnie, z chuligaństwem lub – w najlepszym wypadku – z prostactwem. I choć na pewno „Przegląd Sportowy” czytają też ludzie wykształceni i na stanowiskach, takie postrzeganie kibiców jest podstawowym problemem prasy sportowej.

Czy jest w tej chwili miejsce na rynku na magazyn sportowy, który mógłby cieszyć się zaufaniem reklamodawców i czytelników także po zakończeniu dużych imprez?
Szczerze mówiąc, myślę, że nie. Jeszcze nie. Rynek dopiero się odbija po kryzysie i klienci wolą wydawać pieniądze w mediach sprawdzonych. Na sporcie ciężko zbudować komunikację, bo gdy polscy sportowcy nie odnoszą sukcesów, to nie ma pozytywnych emocji, które można by wykorzystać reklamowo. Po mistrzostwach Europy w piłce nożnej trzeba będzie wrócić do polskiej piłki…


Rozmawiał Grzegorz Kopacz

(GK, 19.05.2004)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter

PODOBNE ARTYKUŁY

Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.