Żądając kar dla komercyjnych nadawców, szef KRRiT może dążyć do odebrania im koncesji
Maciej Świrski domaga się kar dla trzech komercyjnych nadawców, a to pewnie nie koniec (fot. Wojciech Olkuśnik/East News)
Maciej Świrski kontynuuje prowadzoną od lat wojnę z wolnymi mediami. - Takich ataków będzie więcej - przewidują eksperci. Zwłaszcza że jako przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Świrski ma w ręku groźny oręż.
Jak pisaliśmy we wtorkowym "Presserwisie", przewodniczący KRRiT chce ukarać Eurozet za informację reportera Radia Zet Mariusza Gierszewskiego, że transport prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego przez Polskę w czasie jego podróży do USA został przeprowadzony z pominięciem polskich służb i policji. Jego zdaniem emisja tej informacji narusza art. 18 ust. 1 ustawy o radiofonii, który mówi, że "audycje lub inne przekazy nie mogą propagować działań sprzecznych z prawem, z polską racją stanu oraz postaw i poglądów sprzecznych z moralnością i dobrem społecznym, w szczególności nie mogą zawierać treści nawołujących do nienawiści lub dyskryminujących ze względu na rasę, niepełnosprawność, płeć, wyznanie lub narodowość". Z tego samego artykułu szef KRRiT wszczął wcześniej postępowania przeciwko TVN (za reportaż Piotra Świerczka "Siła kłamstwa") i Inforadiu, nadawcy Tok FM (za nazwanie książki prof. Wojciecha Roszkowskiego "podręcznikiem dla Hitlerjugend").
Bogusław Chrabota, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej", uważa, że kara dla Eurozetu za podanie informacji to kuriozalny absurd. - Jeśli Gierszewski nie przedstawił prawdy, to od tego jest przewidziana prawem prasowym instytucja sprostowania, by ktoś, kto to zarzuca, mógł się nią posłużyć. Nie sądzę, by ta informacja biła w jakiś istotny interes państwa - stwierdza. - Panu Świrskiemu pomyliły się role przewodniczącego KRRiTV z karbowym, który próbuje gonić z batem w ręku wolne media. Niestety, daje dowód osobistej niekompetencji i kompromituje konstytucyjny organ, na czele którego postawiła go rządząca partia. Nie jest to pierwszy błąd kadrowy kierownictwa PiS. Nie wiem, czy można mieć nadzieję, że pan Świrski zrozumie, jaka jest jego ustawowa rola. Jeśli nie zrozumie, to takich ataków na wolność słowa będzie więcej - nie ma wątpliwości Bogusław Chrabota.
Maciej Myśliwiec, medioznawca związany z agencją Social Sky, przyznaje, że przewodniczący Krajowej Rady podejmuje decyzje, które oczywiście mieszczą się we wszystkich aspektach prawnych działania tego organu. - Na razie jednak podejmuje je jednostronnie. Chciałbym, żeby podobne działania były inicjowane także wobec redakcji, w których zdarzają się sytuacje, kiedy dziennikarze czy goście zachowują się niewłaściwie lub tworzą niewłaściwy przekaz dotyczący innych środowisk politycznych niż obecnie rządzące - mówi Maciej Myśliwiec.
Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu, nie uważa, by Maciej Świrski, domagając się kary dla kolejnego nadawcy, wypowiedział teraz wojnę komercyjnym mediom. - On robi to od dawna. Został postawiony na czele Krajowej Rady właśnie po to, by nękać niezależne media. Można spodziewać się podobnych akcji przeciw kolejnym nadawcom, których obecna władza nie lubi, zwłaszcza w roku wyborczym. Chociaż akurat dla pana Świrskiego nie ma to większego znaczenia, bo z wolnym mediami walczy konsekwentnie od lat - podkreśla Bartosz Węglarczyk.
Dr Juliusz Braun, wykładowca Collegium Civitas, były przewodniczący KRRiT i były prezes TVP, przyznaje, że TVN, Tok FM i Radio Zet to stacje należące do nadawców, z którymi szef KRRiT idzie na wojnę. - Znaleźć kij nie jest trudno, a pan Świrski szuka ku temu okazji - uważa. Jego zdaniem niepokojące jest powoływanie się na art. 18 ust. 1 ustawy o radiofonii. - Powołując się na ten przepis, tak naprawdę Maciej Świrski grozi nadawcom bombą atomową - bo rażące naruszanie tego przepisu daje możliwość odebrania koncesji czy też jej nieprzedłużenia. Nie sądzę, by przewodniczący tej bomby rzeczywiście użył, ale otwiera sobie do tego drogę, stale nią grożąc - stwierdza Juliusz Braun.
(DOR, 23.02.2023)