Dostojewski od Giertycha. O Janie Pińskim dziennikarze i chcieliby rozmawiać, i trochę się boją
Na swoim kanale Piński ma 149 tys. subskrybentów, więc nic dziwnego, że „Gazeta Wyborcza” nazywa go youtuberem (screen: YouTube/Jan Piński)
„Robi to dla publicity, jest youtuberem uzależnionym od kliknięć”, jednak „ma dobre źródła, choć nie potrafi ich wykorzystać”. Dziennikarze i chcieliby o Pińskim rozmawiać, i boją się.
W grudniu 2022 roku, dosłownie dzień po tym, gdy Prawo i Sprawiedliwość ujawniło plany szkoleń wojskowych dla 220 tys. rezerwistów, Jan Piński przekonywał na YouTubie, że Jarosław Kaczyński zamierza wziąć opozycję w kamasze. Według niego „jest więcej niż pewne”, że PiS do wojska wyśle działaczy opozycji demokratycznej, by utrudnić im przeprowadzanie kampanii wyborczej do parlamentu.
Na swoim kanale Piński ma 149 tys. subskrybentów, więc nic dziwnego, że „Gazeta Wyborcza” nazywa go youtuberem. Oglądalność jego filmów waha się od kilku tysięcy do ponad miliona.
Im temat bardziej spiskowy, im mocniej związany ze służbami specjalnymi i politykami PiS, tym lepsza oglądalność. „Tajemnica rodziny Kaczyńskiego” miała ponad 828 tys. wyświetleń, a „Tymochowicz zdradza szczegóły, jak zamordowano Leppera” 493 tys. Dwa miesiące po uruchomieniu swojego kanału, w marcu 2021 roku, Piński wypuścił materiał: „Dlaczego Jarosław Kaczyński tak prześladuje LGBT? Wstydliwa tajemnica Kaczyńskiego”.
Szybko został pozwany przez Kaczyńskiego, a teraz się tym promuje.
***
To tylko fragment tekstu Krzysztofa Boczka. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”. Przeczytaj go w całości w magazynie.
„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.
Czytaj też: Nowy „Press”: Jadczak nie bierze jeńców, Babiarz tańczy, Piński prowokuje, a stand-uper klnie
Krzysztof Boczek