Gebert odchodzi z "GW”. Żakowski: Tej klasy autor ma prawo do kontrowersji
Konstanty Gebert oświadczył, że jeżeli redakcja zechciałaby zamawiać u niego teksty, to przy określonych warunkach jest skłonny do współpracy (screen: YouTube/Tomasz Lis)
Konstanty Gebert po 33 latach odchodzi z "Gazety Wyborczej" (Agora). Oficjalnie poinformował o tym w czwartkowym artykule "Moje pożegnanie". Powodem rozstania stało się określenie przez niego w jednym z artykułów pułku Azow słowem "neonazistowski", na co nie zgodziła się redakcja. "Jeżeli nie mogę nazywać rzeczy po imieniu, to nie mogę pisać" - mówi Gebert "Presserwisowi".
"W tym miejscu miał się, jak co tydzień, ukazać kolejny, 1061. już tekst z cyklu »Prognoza pogody«, poświęcony tym razem sprzecznościom politycznej retoryki prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Ale się nie ukaże: ukraiński batalion Azow, walczący bohatersko w obronie Mariupola, określiłem w nim mianem »neonazistowskiego«, co Redakcja uznała za niedopuszczalne. Ja z kolei nie zgodziłem się na zastąpienie tego terminu słowami »skrajnie prawicowy« itp., a za niedopuszczalną uznałem samą taką ingerencję. Skoro zaś w kwestiach zasadniczych nie możemy się dogadać, to trzeba się będzie rozstać" - napisał autor, który swoje teksty pod pseudonimem Dawid Warszawski publikował na łamach "GW" od prawie 33 lat.
- To nie jest konflikt między mną a redakcją - podkreśla Konstanty Gebert. - Decyzja o odejściu była moją decyzją. Ale jeżeli nie mogę nazywać rzeczy po imieniu, to nie mogę pisać.
Gebert podziękował redakcji za możliwość pożegnania się z czytelnikami i wyjaśnienia im powodu rozstania. "Być może zresztą nie będzie ono całkowite: jeżeli Redakcja zechciałaby zamawiać u mnie jakieś teksty i zagwarantować, że podlegać będą one redakcji jedynie merytorycznej, nie zaś politycznej, chętnie z tego skorzystam" - zastrzegł.
Gebert nie zamierza szukać nowych łamów dla swojej publicystyki. - Nie widzę, nie słyszę i nie spodziewam się propozycji - powiedział w rozmowie z "Presserwisem". - Nie widzę też redakcji, z którą mógłbym podjąć współpracę. Zakres możliwości jest niewielki i wszystkie mają świetnych dziennikarzy. I nie potrzebują nikogo nowego.
- Konstanty Gebert należy do historycznych autorów "Gazety Wyborczej". Dla gazety i czytelników jego odejście jest ogromną stratą, bo to autor najwyższej światowej jakości - komentuje Jacek Żakowski z "Polityki". - Autor tej klasy powinien mieć prawo do publikowania nawet bardzo kontrowersyjnych poglądów. Redakcja - jeśli się z nim nie zgadza - powinna raczej polemizować, niż go cenzurować. Teraz na miejscu Kostka powstrzymałbym się jednak przed pisaniem o ideologicznej tożsamości żołnierzy pułku Azow. Ona stanowi problem, ale kiedy bohatersko walcząc w obronie Mariupola, są mordowani przez Rosjan, to nie jest dobry czas, by im to brutalnie wypominać.
Redakcja "Gazety Wyborczej" odniosła się do decyzji Geberta lakonicznie: "Z żalem przyjmujemy do wiadomości decyzję naszego Kolegi. Cieszymy się z deklaracji, że zakończenie stałego cyklu felietonów nie oznacza całkowitego zakończenia naszej współpracy. Redakcja".
(MAC, PAR, 16.04.2022)