Temat: internet

Dział: PRASA

Dodano: Luty 18, 2022

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

"Nie mówię, że Korwin jest idiotą". Korwin-Mikke i jego zmagania z rozsądkiem mediów

(screen Youtube/Kanał Sportowy)

Wystąpienie Marcina Antosiewicza na temat Janusza Korwin-Mikkego wywołuje skrajne komentarze, ale w jednym dziennikarze są zgodni: idea jest słuszna.

 ***

Po wystąpieniu Janusza Korwin-Mikkego w programie Krzysztofa Stanowskiego "Hejt Park" postanowiliśmy przypomnieć, że szokujące opinie polskiego polityka to nic nowego. Tak samo jak ostre reakcje na jego wypowiedzi. Właśnie dlatego udostępniamy tekst z archiwalnego wydania magazynu "Press" – nr 04/2017

Przyjemnej lektury!

 ***

Tego dnia, gdy Janusz Korwin-Mikke wypowiada w Parlamencie Europejskim słowa o tym, że kobiety muszą zarabiać mniej, bo „są słabsze, mniejsze i mniej inteligentne”, Marcin Antosiewicz ma dyżur w telewizji WP, gdzie wieczorem prowadzi program „#dziejesię”. Mimo że w serwisie raczej nie daje się tzw. setek, czyli nagranych wypowiedzi – w tym wypadku wydawca robi wyjątek. I pokazuje fragment wystąpienia Korwin-Mikkego. Bo wystąpienie polskiego europosła z 1 marca wzbudziło konsternację i oburzenie wśród eurodeputowanych. Słowa naszego polityka błyskawicznie trafiły do europejskich mediów. – Byłem zdziwiony, że w polskich mediach te słowa przeszły w zasadzie bez echa. Za granicą wywołały burzę. Wypowiedź cytowały największe media, od CNN i BBC, przez „The Guardian” i „The Independent”, po The Huffington Post – mówi Marcin Antosiewicz.

Także w redakcji niemieckiej stacji Deutsche Welle, w której Antosiewicz pracował przez kilkanaście miesięcy, zanim w 2010 roku został korespondentem Telewizji Polskiej w Berlinie. – Nasi wydawcy od razu podjęli decyzję, by zająć się wypowiedzią polskiego polityka – mówi Bartosz Dudek, szef sekcji polskiej Deutsche Welle.

Nie mówię, że Korwin jest idiotą

Na 8 marca Marcin Antosiewicz miał zaplanowany wylot do Brukseli, skąd miał relacjonować wybór szefa Rady Europejskiej. Dzień wcześniej od Piotra Paciorka z telewizji WP odbiera telefon. Antosiewicz wspomina: – Usłyszałem, że jest pomysł nagrania krótkiego materiału przedstawiającego osobę Janusza Korwin-Mikkego. Po angielsku, tak by odbiorcy za granicą dowiedzieli się, kim jest człowiek uważający kobiety za coś gorszego. Zgodziłem się bez wahania. Od siebie dodałem dwa ostatnie akapity – relacjonuje.

Tekst przygotowany po polsku, Antosiewicz tłumaczy na angielski i dokłada informację o tym, że Polska jako pierwsza w Europie miała konstytucję i że kobiety w Polsce już w 1918 roku nabyły prawa wyborcze. Dodaje też nazwiska Polek, które – jego zdaniem – są polską wizytówką. – Nie mówię, że Polska to wspaniały i wyjątkowy kraj. Podałem tylko informacje, które są ważne, gdy zestawimy je z tym, że choćby w Szwajcarii kobiety prawa wyborcze otrzymały dopiero w 1967 roku. A w Niemczech Zachodnich jeszcze pod koniec lat 70. kobieta, jeśli chciała pracować na cały etat, musiała mieć pisemną zgodę męża – tłumaczy Antosiewicz.

Piotr Paciorek, główny wydawca w telewizji WP: – Decyzja o przygotowaniu materiału zapadła na codziennym kolegium portalu. Chodziło o pokazanie pozycji politycznej Korwin-Mikkego w Polsce i tego, jak jego poglądy są tu odbierane. Chcieliśmy podkreślić, że niewielu jest Polaków, którzy tak jak Korwin-Mikke uważają, że kobiety są mniej inteligentne.

Na nagranie materiału Antosiewicz nie miał dużo czasu – kilkanaście minut. Odbyło się w studiu WP. Oglądając materiał, od razu można zauważyć, że nagranie jest profesjonalne. Pojawia się grafika, napisy w języku angielskim, a na końcu logo stacji, w której Antosiewicz obecnie pracuje.

Materiał trafia na portal Wirtualnej Polski i na kanał na Facebooku. Natychmiast wywołuje komentarze. Skrajne. „Pojechałeś, brawo! Ciekawy format”; „Tak się składa, że JKM jest najinteligentniejszym Polskim politykiem, który mówi, jak jest. Co lewaków z WP widać boli bardzo”; „Gonić tego pajaca z europy. Mentalnie pasuje do Białorusi, więc tam go wykopać”; „Nagrody nobla w dziedzinach: fizyka, ekonomia, chemia, medycyna, liczone od 2000 roku: 155 Mężczyźni, 8 Kobiety” [pisownia oryginalna].

– Nie powiedziałem nic, czego musiałbym się wstydzić. Nie powiedziałem, że Janusz Korwin-Mikke jest idiotą. Nie ma tam zdania o tym, co ja myślę o tym polityku. Nie mówię, że on jest niepoważny. Stwierdzam tylko, że na polskiej scenie politycznej jest outsiderem – zastrzega Marcin Antosiewicz. I dodaje: – Ktoś go jednak wybrał do Parlamentu Europejskiego. Nie rozumiem, dlaczego o jednych politykach można mówić, a o innych już nie. Gdybym milczał, wtedy można by być oburzonym. To byłby wybór polityczny. I cenzura – kończy.

– Jeśli jest człowiek, który mówi rzeczy haniebne, a takie są słowa Janusza Korwin-Mikkego, to nie chcę, by ktoś za granicą myślał, że on reprezentuje także mnie – zauważa Beata Tadla, była prowadząca „Wiadomości”, dziś dziennikarka Nowej TV. Tadla pogratulowała na Facebooku Antosiewiczowi wystąpienia. – I z tego powodu rozumiem Marcina. Kto ma przeprowadzać ludzi przez meandry informacji? Tłumaczyć im świat? Może gdyby pani prezydentowa albo pani premier powiedziały, co myślą o takich wystąpieniach Korwin-Mikkego, nie musiałby tego robić dziennikarz. Ale one milczą. A skoro tak, to ktoś odważny bierze na siebie tę odpowiedzialność. I dobrze – tłumaczy.

To nie jesteśmy my

W trwającym dwie minuty i siedem sekund stand-upie dowiadujemy się, że Janusz Korwin-Mikke, mimo że na polskiej scenie politycznej jest niemal od zawsze, tylko raz dostał się do Sejmu, a wejście do europarlamentu jest jego największym osiągnięciem. Nigdy, mimo wielu prób, nie został wybrany na prezydenta kraju. Na grafice widzimy, ile Korwin-Mikke dostawał procent poparcia w poszczególnych wyborach. W podobny sposób zaprezentowano jego aktywność w Parlamencie Europejskim: 141 wystąpień, 9 pytań, 1 rezolucja, 0 raportów i opinii.

Grzegorz Rzeczkowski z „Polityki”: – Rolą dziennikarza jest informować. I tej informacji w wystąpieniu Marcina Antosiewicza jest sporo. Jako dziennikarz, który przez wiele lat mieszkał na zachodzie Europy, ma prawo do wygłaszania opinii. Wolałbym jednak, by nie było to w formie odezwy czy manifestu. Bo to bardziej pasuje do blogerów czy polityków, nie dziennikarzy.

„Kontrowersyjne wystąpienia są znakiem rozpoznawczym Korwin-Mikkego. On traktuje swoją polityczną aktywność jako szansę na promowanie swoich artykułów i książek. Ten polityk ma zero szans, by wejść kiedykolwiek do rządu” – słyszymy w materiale Antosiewicza. – I to jest jedyna moja opinia w tym nagraniu – podkreśla dziennikarz WP.

 

Towarzyszka Pani-nie-tak. O Monice Jaruzelskiej, która nie ma poglądów

 

– Zgadzam się, że wystąpienie Korwin-Mikkego było skandaliczne. Ale Marcin Antosiewicz poszedł krok za daleko. Zwłaszcza gdy mówi, że Korwin-Mikke to outsider i nigdy nie wejdzie do rządu. Nie takie osoby w rządzie były, więc z takimi opiniami byłabym ostrożna – komentuje Joanna Miziołek z „Wprost”.

Podobnie uważa Wojciech Wybranowski z „Tygodnika do Rzeczy”: – Mówić o Korwinie, że ma zerowe szanse? Wprawdzie z korwinizmu się wyrasta, ale jak pokazują sondaże wśród młodych ludzi, on wciąż cieszy się dużym poparciem. Poza tym nastroje w Europie są dość radykalne, więc z przekreślaniem szans Korwina bym nie przesadzał.

Choć większość komentarzy internautów dotyczy osoby Korwin-Mikkego, nie brak też uwag pod adresem Antosiewicza: „Pan potwierdza statystykę, do której odwołuje się JKM. Niestety nie potrafi Pan wykorzystać własnej inteligencji, a więc jest Pan mniej mądry od statystycznej kobiety. Ten wniosek nasunął mi się po oglądnięciu Pańskiej przemowy”; „Co za śmieć lewacki, na kogo kręcisz bata? Zmarnowałem dwie minuty.”; „Chłopcze, nie ośmieszaj się takimi »produkcjami«. Po prostu nie rozumiesz, co JKM mówi! Jesteś w większości! Większość niestety jest durna i zawsze była. To elity są w mniejszości”.

– Jestem przekonany, że w normalnej sytuacji Marcin Antosiewicz by czegoś takiego nie powiedział – stwierdza Maciej Czajkowski, dziś pracujący w Wyborcza.pl, wcześniej w „Wiadomościach”, a w latach 2005–2010 dziennikarz BBC News. – Ale sytuacje ekstremalne wywołują zachowania ekstremalne. Dla mnie w tym nagraniu nie ma nic obrażającego. Są tylko fakty. To prawda, że przekazane w sposób emocjonalny, ale w mediach istotny jest przekaz. Dociera tylko ten, który jest wyrazisty – dodaje Czajkowski.

On sam kilka dni po wyborze Tuska na szefa Rady Europejskiej opublikował na swoim facebookowym profilu list otwarty do Jacka Saryusza-Wolskiego: „Chciałbym przypomnieć, że w europarlamencie reprezentuje Pan swoich wyborców, a nie samego siebie. Proszę więc przestać być twitterowym bokserem, tylko w pełni wyjaśnić nam, wyborcom całą sytuację. Myślę, że zasługujemy na więcej niż 140 znaków”.

– Akcja rodzi reakcję – tłumaczy Czajkowski. – Poziom zirytowania mojej rodziny, która na Saryusza-Wolskiego głosowała, był tak duży, że musieliśmy to wyrazić. Podobnie zrobił Marcin Antosiewicz. W Polsce polityków nie obowiązują żadne reguły. A dziennikarz nie może powiedzieć, co myśli?

– W Radiu Zet nikt nie zaakceptowałby takiego nagrania. Lecz Antosiewicz nie zrobił tego przecież wbrew swojej stacji. Samej idei bym więc nie potępiał – to opinia Romana Osicy, reportera Radia Zet. – To nie my jesteśmy adresatami tego wystąpienia, tylko odbiorcy zagraniczni. Marcin mówi do nich: „Zobaczcie, u nas też są skrajności, ale to nie jesteśmy my. Nie patrzcie na nas przez pryzmat jednego szaleńca”.

W obronie naszego honoru

„Polska to nie tylko Janusz Korwin-Mikke” – przekonywał w materiale Marcin Antosiewicz i wymieniał nazwiska ośmiu kobiet: Marii Skłodowskiej-Curie, Poli Negri, Wisławy Szymborskiej, Agnieszki Holland, Wandy Rutkiewicz, Justyny Kowalczyk, Agnieszki Radwańskiej i Róży Luksemburg. To z powodu tej ostatniej Samuel Pereira z TVP na prośbę, by skomentował nagranie Antosiewicza, napisze mi tylko SMS: „Może mnie Pan zacytować. Odechciało mi się komentować, gdy usłyszałem, jak padło nazwisko Róży Luksemburg”.

– Nie wartościuję. Mówię tylko, że te Polki tworzyły historię. I te Polki są znane w Europie. Co do Róży Luksemburg, to, chcemy czy nie, spełnia oba te kryteria – wyjaśnia Antosiewicz.

Według niego problem nie leży w takim czy innym doborze nazwisk czy w języku, którego użył, ale w tym, że wielu ludzi w Polsce uważa dokładnie tak samo jak Korwin-Mikke. – Proszę spojrzeć na komentarze pod moim nagraniem. Dla wielu jest czymś oczywistym, że kobiety nie są równe mężczyznom i że powinny zarabiać mniej. Dla mnie to nie do przyjęcia. I dlatego, że tak uważam, oskarża się mnie o przekroczenie granic w byciu dziennikarzem? – pyta Antosiewicz.

– Marcin Antosiewicz stanął w obronie naszego honoru i co do jego nagrania nie mam żadnych zastrzeżeń – oświadcza Dominika Wielowieyska z „Gazety Wyborczej”. – To nie jest żadne donoszenie. A to, że Marcin jest dziennikarzem informacyjnym, w niczym nie przeszkadza. Także taki dziennikarz ma prawo do wygłaszania opinii pod warunkiem, że odbiorca widzi, że jest to komentarz. W tym wypadku tak właśnie jest.

Zgadza się z tym Bartosz Dudek z Deutsche Welle: – W każdej niemieckiej stacji natrafimy na ten rodzaj komentarza. Także w wykonaniu dziennikarzy informacyjnych. Jedyne, co można było zrobić więcej, to dodać napis na materiale Marcina Antosiewicza, że jest to komentarz. Wtedy sprawa byłaby bezdyskusyjna.

Maciej Czajkowski, kiedyś BBC News: – W brytyjskich mediach publicznych takie nagranie raczej nie byłoby możliwe. Choć bywają wyjątki. Weźmy przykład Andrew Neila, który w programie „This Week” w BBC News po zamachach w Paryżu w niezwykle emocjonalnym nagraniu zwracał się do zamachowców i wymieniał nazwiska Francuzów, którzy dla całego świata są prawdziwym symbolem. Od Moliera po Zidane’a.

Emocji i komentarzy w relacjach dziennikarskich nie brakowało np. podczas ostatniej kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych. Inga Czerny, do niedawna korespondentka PAP w Waszyngtonie, przypomina, że odbyła się nawet debata o tym, jak media powinny relacjonować kłamliwe bądź powszechnie uważane za obraźliwe wypowiedzi kandydatów. Dziennikarze, ponieważ chcieli być postrzegani jako obiektywni, zapraszali do studia różnych ekspertów i komentatorów. – Czasem dochodziło do absurdalnych sytuacji, gdy silili się na komentarze do wypowiedzi Trumpa, co do których nie było wątpliwości, że mijają się z prawdą. Na przykład gdy insynuował, że bezrobocie w USA sięga 42 procent – opowiada Inga Czerny. – Według mnie dziennikarz nie tylko może, ale ma wręcz obowiązek sprawdzać i informować opinię publiczną, jeśli polityk mówi nieprawdę. Bo jeśli mamy się ograniczać jedynie do przytaczania wypowiedzi, nie jest to dziennikarstwo, tylko stenografia – dodaje.

Co do nagrania Marcina Antosiewicza przyznaje: – Pierwsza część, czyli krytyczna analiza kariery politycznej Korwin-Mikkego, jest jak najbardziej w porządku. Ale w drugiej Marcin wyszedł z roli dziennikarza. W USA takie zaangażowane dziennikarstwo uprawia na przykład Rachel Maddow z MSNBC, często krytykowana za sprzyjanie demokratom.

To nie jest agitacja

Gdzie przebiega więc granica, która określa, kiedy dziennikarz może komentować, a kiedy nie? Joanna Miziołek z „Wprost”, biorąca udział w programach, w których proszona jest o komentarz do wydarzeń politycznych, wyjaśnia, że zawsze stara się tłumaczyć rzeczywistość, ale nigdy nie poucza. – Nie czuję się w obowiązku poprawiać Polskę. Mamy pokazywać, jaki jest świat, ale nie narzucać swojej opinii. Nie jesteśmy specjalistami od PR.

Dominika Wielowieyska z „GW”: – To są trudne czasy dla dziennikarzy. Bo im bardziej radykalna partia dochodzi do władzy, tym bardziej media mają utrudnione zadanie. Nie da się zrobić obiektywnego materiału wokół tezy, że Tusk razem z Putinem zamordowali prezydenta Kaczyńskiego. I nie jest to winą dziennikarzy, ale polityków, którzy przekraczają wszelkie granice.

Roman Osica z Radia Zet: – Jest wielu dziennikarzy, którzy wciąż starają się być obiektywni. Ale pamiętajmy, że media nie są od rozliczania opozycji, lecz przede wszystkim od patrzenia na ręce władzy. Jeśli ktoś ma problem z takim wystąpieniem Marcina Antosiewicza, niech spojrzy na media publiczne. Tam dopiero widać polityczną agitację i opowiadanie się wyłącznie po jednej stronie.

Wojciech Wybranowski z „Do Rzeczy”: – Między polityką a publicystyką różnica jest niewielka, a granica coraz bardziej niewidoczna. Czy jest to złe? Nie wiem. Może to dobrze, by widz czy czytelnik wiedział, jakie wartości reprezentuje dziennikarz. Naszą rolą jest bycie rzetelnym, a nie bezstronnym.

Grzegorz Rzeczkowski z „Polityki”: – Moje granice? Nigdy nikogo nie obrażać, nie posługiwać się emocjami i epitetami i nigdy nie walczyć tą samą metodą co przeciwnik. Z drugiej strony, trudno chować się za barykadą, gdy trwa ostrzał.

Seksistowska świnia

Kilka dni po wystąpieniu w Parlamencie Europejskim Janusz Korwin-Mikke wyjaśniał swoje słowa w popularnym brytyjskim programie telewizji śniadaniowej „Good Morning Britain”. Prowadzący Piers Morgan nie wytrzymał i nazwał europosła „seksistowską świnią”. Korwin-Mikke nie pozostał dłużny, twierdząc, że „jeśli Piers Morgan nie wierzy w naukowe dowody potwierdzające to, że kobiety są mniej inteligentne, to sam jest głupi”.

W tym miejscu warto dodać, że testy na inteligencję przeprowadzane są już od ponad stu lat. Kobiety zwykle osiągały w nich gorszy wynik, ale w 2012 roku prof. James Flynn, autorytet w dziedzinie badań nad ludzką inteligencją, ujawnił, że wyniki testów na inteligencję przeprowadzonych wśród mieszkańców krajów Europy Zachodniej, Stanów Zjednoczonych, Kanady, Nowej Zelandii, Argentyny i Estonii oraz wieloletnie obserwacje zmiennych pokazują, że kobiety wypadają w testach na inteligencję lepiej niż mężczyźni.

Za swoją wypowiedź o kobietach Korwin-Mikke został pozbawiony diet poselskich przez 30 dni i zawieszony w działalności poselskiej przez 10 dni. Ma także zakaz wypowiadania się w imieniu PE przez rok.

Marcin Antosiewicz: – W nagraniu skupiłem się na jednym poglądzie Korwin-Mikkego. Nie oceniam jego pomysłów o zniesieniu podatków czy o tym, że Polska ma być monarchią. Gdybym nagrał podobny materiał o niemieckich obozach śmierci, które nieraz nazywane są polskimi, wtedy byłaby pełna zgoda. A w wypadku równości kobiet i mężczyzn jest dyskusja, czy powinienem. Bo niestety są tacy, którzy z tą wypowiedzią europosła się zgadzają. Tymczasem granica uczciwości dziennikarskiej jest jedna. Jest nią mówienie prawdy.

22 marca w porannym programie „#dzieńdobryWP” Marcin Antosiewicz i Katarzyna Krupa gościli Janusza Korwin-Mikkego. Poza anteną była wspólna fotografia i podanie sobie rąk. W czasie programu Korwin-Mikke ani słowem nie odniósł się do wystąpienia Antosiewicza. Rozmawiano natomiast o wystąpieniu europosła w Parlamencie Europejskim – wszyscy pozostali przy swoich zdaniach. „Pan często mija się z faktami” – stwierdził na koniec Antosiewicz. „Żyjecie w sztucznym świecie” – skwitował Korwin-Mikke.

Grzegorz Sajór

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.