Martin Stankiewicz odchodzi z YouTube. "Platforma nie wspiera poważnych twórców"
Stankiewicz planuje stworzenie pierwszego w swojej karierze pełnometrażowego filmu inspirowanego filmami Woody'ego Allena i Noaha Baumbacha (fot. materiały prasowe)
Martin Stankiewicz, który prowadził swój kanał na YouTube przez osiem lat, zrezygnował z tworzenia treści na platformie. Filmowiec zapowiadał taki ruch już kilka miesięcy temu, a jako powód wskazywał m.in. mniejszą liczbę wyświetleń swojego kanału.
Stankiewicz poinformował o decyzji na swoim kanale. W rozmowie z "Presserwisem" wyjaśnia, że po prostu wypalił się w tworzeniu krótkich form, a chociaż tworzył treści, które mu się podobały, to miał poczucie, że nie może być w nich w 100 proc. sobą.
- Zawsze łączyłem moje filmy z lokowaniem produktu - podkreśla. Przyznaje, że dla wielu klientów koszt tworzenia przez niego wideo stawał się zbyt wysoki względem wyświetleń, które otrzymywali. Przez pewien czas jednak wręcz zachłysnął się tego typu współpracą, słyszał nawet zarzuty, jakoby się sprzedał. - Z czasem widzowie zaczęli widzieć, że jakość moich produkcji nie traci na tej współpracy - efektem tego były dwie nagrody za branded content, które otrzymałem podczas Grand Video Awards - dodaje. Nawet forma pożegnania z widzami była tworzona z przymrużeniem oka, ponieważ również w tym filmie znalazło się lokowanie produktu.
Od kilku miesięcy Stankiewicz skupia się na projektach kinowych i serialowych. - Myślałem o pełnym metrażu od wielu lat, ale w ostatnich miesiącach wszystko wywróciłem do góry nogami i zacząłem pisać od nowa - opowiada. Zdradza, że scenariusz, nad którym pracuje, ma być w pewnym stopniu biograficzny. Ma nadzieję, że po jego ukończeniu będzie w stanie znaleźć producenta filmu. - Te lata na YouTube pomogły mi w nawiązywaniu kontaktów, ale wiem, że w branży filmowej zaczynam od zera i muszę nabrać pokory - mówi i zastrzega, że nie będzie współpracował z TVP.
YouTube opuszcza bez żalu. - Treści robią się bardziej infantylne, a te poważniejsze trudno jest odnaleźć - wyjaśnia. - To przeradza się w mniej wyświetleń i doprowadza do sytuacji, w której youtuberzy nie zarabiają. Jestem pewien, że coraz więcej osób nie będzie widziało sensu w tworzeniu na tej platformie.
Małgorzata Dumin, beauty directorka w agencji influencer marketingu Indahash, przyznaje, że widać odpływ wartościowych treści z YouTube. Według niej wielu twórców rezygnuje z platformy m.in. przez politykę monetyzacji i ze względu na wprowadzenie algorytmu wyszukującego w filmie treści erotyczne lub gloryfikujące przemoc. - To dobre działanie, ale ponieważ mamy do czynienia z algorytmem, często tracą na tym autorzy, którzy nie powinni.
- Bardzo zmieniła się też konsumpcja wideo - zaznacza Dumin i dodaje, że odbiorcy w dużym stopniu przeszli na TikTok, który jest łatwiejszy i szybszy w odbiorze, podczas gdy YouTube nadal kojarzy się z rozbudowanymi formami. - Martin Stankiewicz tworzył filmy, które każdy oglądał i znał. Był w nich scenariusz, pomysł, wykonanie, profesjonalna ekipa i realizacja - podkreśla ekspertka. Zauważa, że klienci, którzy podchodzili do współpracy z influencerami innowacyjnie, ostatnio wybierają model sprawdzonych działań. - Kiedyś było więcej treści oryginalnych - stwierdza.
(KAP, 13.08.2021)