Protasiewicz pod przymusem na konferencji prasowej białoruskich służb
Protasiewicz twierdził, że nie został pobity po zatrzymaniu (screen: YouTube/in time Ukraine)
Roman Protasiewicz, były opozycjonista i dziennikarz kanału Nexta, wziął udział w konferencji prasowej białoruskich służb ws. przymusowego lądowania samolotu w Mińsku, po którym go zatrzymano. Zdaniem korespondenta BBC na spotkaniu był pod przymusem.
Konferencja dotyczyła wydarzeń z 23 maja, kiedy na lotnisku w Mińsku przymusowo lądował samolot linii Ryanair z Aten do Wilna. Maszynę sprowadziły na ziemię białoruskie służby po rzekomym e-mailu o bombie na pokładzie. Po wylądowaniu zatrzymano Romana Protasiewicza, opozycjonistę i dziennikarza kanału Nexta na Telegramie oraz jego dziewczynę Sofię Sapiegę (ma rosyjski paszport). Aresztowanie potępiło większość państw europejskich i organizacji międzynarodowych. Nałożono również unijne sankcje na zarejestrowane na Białorusi samoloty.
Państwowi urzędnicy na konferencji zapewniali, że maszyna została sprowadzona na ziemię zgodnie z procedurami. Na spotkaniu pojawił się Protasiewicz. Mówił, że czuje się dobrze i nie został pobity. Dodał, że wyrządził szkody Białorusi i teraz chce naprawić tę sytuację.
Jak relacjonuje "Rzeczpospolita", Protasiewicz opozycyjnych dziennikarzy, z którymi współpracował w Wilnie i w Warszawie, nazwał "byłymi kolegami". "To nie jest konferencja prasowa, ale scena z Kafki lub Orwella" - skomentował na Twitterze Franciszek Wiaczorka, doradca liderki białoruskiej opozycji Swiatłany Cichanouskiej.
Podczas konferencji dziennikarka Tacciana Karawiankowa powiedziała Protasiewiczowi, że nie wierzy w jego słowa i mu współczuje.
Moja bohaterka dnia - reporterka T. Karawiankowa, kt. jako jedyna z kilkudziesięciu osób w czasie konferencji z Pratasiewiczem mówiła, że nie wierzy w jego słowa: Szczerze panu współczuję i nie wierzę, że mówi pan szczerze. Wyobrażam sobie, co mogli z panem zrobić (cyt. za PAP) pic.twitter.com/nhVg4EkxyX
— Piotr Pogorzelski (@PogorzelskiP) June 14, 2021
W ocenie korespondenta BBC Jonaha Fishera, który brał udział w spotkaniu dla mediów, Protasiewicz odpowiadał pod przymusem. "Właśnie wyszliśmy. Nie bierzemy udziału (w konferencji - przyp. red.), gdy jest wyraźnie pod przymusem" - napisał Fisher na Twitterze. A w serwisie Bbc.com poinformował, że niedługo potem kilku zagranicznych dyplomatów poszło w ślady ekipy BBC.
Protasiewicz po raz pierwszy pojawił się publicznie od momentu zatrzymania przez reżimowe służby. 3 czerwca białoruska telewizja państwowa ONT opublikowała półtoragodzinną rozmowę z nim. Skrytykował w niej opozycję na emigracji i kanał Nexta, z którym dotychczas współpracował, wskazywał, że m.in. Polska płaci na rzecz białoruskiej opozycji. W momencie kiedy Protasiewicz zakrywał zapłakaną twarz dłońmi, widać było zerwany paznokieć u jednego z palców oraz poranione nadgarstki. Rodzina opozycjonisty podejrzewa, że po zatrzymaniu był torturowany.
(PTD, KOZ, 15.06.2021)