Lwica kłamstw
(screen Youtube.com/politycznipl)
Była twarzą reżimowego „Dziennika telewizyjnego”, do polityki wprowadził ją Józef Oleksy, stała się bohaterką afery Rywina, została trzykrotnie skazana. Dziś Aleksandra Jakubowska jest twarzą prawicowej telewizji internetowej. Jej nowy szef Michał Karnowski zapewnia, że w sprawach fundamentalnych są zgodni.
Sylwetka Aleksandry Jakubowskiej pochodzi z magazynu „Press” (1/2 2021)
Jest końcówka października. W całym kraju trwają protesty po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, według którego przepis zezwalający na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją. Gośćmi wieczornego programu „Gość Wydarzeń” w Polsacie News są prof. Monika Płatek i przedstawiona jako publicystka Aleksandra Jakubowska. „Ten werdykt jest pewnym ciągiem technologicznym pokazującym ogromną pogardę, brak poszanowania dla prawa i traktowanie kobiet w sposób dehumanizujący” – mówi prof. Płatek. „Jeśli chcemy być odpowiedzialne za swoje ciało, powinnyśmy być odpowiedzialne za swoją płodność. Nie może być tak, że aborcja na życzenie stanie się jeszcze jednym środkiem antykoncepcyjnym” – odpowiada Jakubowska, obecnie prowadząca program „Gorące pytania” w telewizji wPolsce.pl.
Jej opinie wywołują liczne komentarze: „Aleksandra Jakubowska – lwica lewicy – broni zakazu aborcji i chwali TK… Nie wierzę w to, co widzę i słyszę...”, „Pani Jakubowska kojarzyła mi się z PRL i później z SLD, a ma całkiem zdrowe prawicowe poglądy” – pisze inny.
NAKAZ BYCIA RADYKALNYM
„Życie nas zmienia” – mówiła Aleksandra Jakubowska w listopadzie 2016 roku w rozmowie z Robertem Mazurkiem dla „Plus Minus”. Przyznała, że kiedyś była kobietą wyzwoloną i walczyła o prawo do aborcji. „Ale to minęło” – stwierdziła. „Dożyliśmy czasów, w których na salonach wstyd jest nie mieć za sobą aborcji. A prawdziwa elita musi mieć tych aborcji kilka. Tak naprawdę to obrzydliwe” – opowiadała Mazurkowi. Zdradziła też, że wartość życia doceniła dopiero wtedy, gdy się okazało, że ma niepełnosprawne dziecko. „Teraz myślę, że każde życie jest czymś najcenniejszym i trzeba robić absolutnie wszystko, by je uratować” – ciągnęła dalej.
– Oto mamy do czynienia z nawróconym grzesznikiem – ocenia dr Mirosław Oczkoś, specjalista ds. wizerunku ze Szkoły Głównej Handlowej. – A jak się przechodzi na stronę przeciwnika, trzeba być bardziej radykalnym. Kiedyś nazywana lwicą lewicy, dziś stała się jej parodią – nie ma wątpliwości Oczkoś.
KIEROWNICZKA W GALERII HANDLOWEJ
„Chciałaby pani wrócić do dziennikarstwa?” – pyta Aleksandrę Jakubowską dziennikarka „Polska the Times” w lutym 2014 roku. „Pewnie, że chciałabym. Ale nie sądzę, aby ktokolwiek był tym zainteresowany. To chyba dla mnie droga zamknięta, zbyt silne są układy” – odpowiada Jakubowska, wówczas pracująca jako… administratorka galerii handlowej w Podkowie Leśnej. „Człowiek musi się przystosować do warunków. Jeśli nie może ich zmienić, to powinien chociaż do tych, które są, w jakiś sposób się dostosować. No to się dostosowałam” – dodaje.
„Nie dopuszczałam wówczas w ogóle myśli o powrocie do zawodu, wydawało mi się, że jest to dla mnie rozdział zamknięty, bez względu na to, o jakie media by chodziło – czy kojarzone z lewicą, czy prawicą” – mówiła mi w rozmowie dla portalu Newsweek.pl w sierpniu ub.r. Jakubowska.
Ale jak się okazało, rozdział zamknięty nie był. Umiejętności Jakubowskiej wykorzystali bracia Karnowscy. Na ich antenie w telewizji wPolsce.pl do prowadzących program „Wieczór z…” dołącza 21 lutego 2018 roku.
BUNTOWNICZKA ZA MŁODU
Wywodzi się z robotniczej rodziny z Pruszkowa. Dziennikarstwem zajęła się już w latach 70. Zaczynała od „Sztandaru Młodych” i „Przyjaciółki”. Joanna Solska, publicystka tygodnika „Polityka” przypomina sobie, jak w październiku 1981 roku wraz z zespołem „Sztandaru Młodych” protestowały w obronie wolności prasy. – Chodziło o wywiad z Jackiem Kuroniem, przez który jeden z partyjnych dygnitarzy wyzywał nas od awanturników politycznych – wspomina Solska. Po ukazaniu się wywiadu Jacek Nachyła, ówczesny redaktor naczelny „SM”, stracił stanowisko. Dziennikarze gazety przeciwko temu zaprotestowali. Bezskutecznie. – Jakubowska na pewno nie była zwolenniczką wprowadzenia stanu wojennego. Dlatego to, że potem odnalazła się w „Dzienniku telewizyjnym”, było dla nas dużym zaskoczeniem – przyznaje Solska”. – Chodziło o ambicję, żeby znaleźć się na ekranie? – dopytuję. – Ola lubi efektowne pożegnania i powroty. Może rzeczywiście uważała, że w „Przyjaciółce” nie realizuje swoich ambicji, a w „Dzienniku” stanie się przynajmniej znana? Bo o realizacji ambicji w najbardziej znienawidzonym programie telewizyjnym raczej trudno było myśleć – odpowiada Joanna Solska.
WYSZŁA Z TOREBKĄ
Od 1987 roku pracowała w „Dzienniku telewizyjnym”, a po zmianach ustrojowych w nowo powstałych „Wiadomościach”. Prowadziła program, była także sprawozdawczynią parlamentarną. Z TVP rozstała się w 1991 roku, a jej pożegnanie z widzami przeszło do historii nie tylko telewizji. Poszło o torebkę, którą miała ze sobą w studiu, a którą demonstracyjne zabrała ze sobą, wychodząc z niego. Pokazały to na żywo telewizyjne kamery. Był to protest przeciwko zastąpieniu Andrzeja Drawicza na stanowisku szefa Radiokomitetu przez Mariana Terleckiego. Potem pracowała w Radiu Kolor oraz kilku tytułach prasowych. – Do Radia Kolor trafiła chyba dzięki Krzysztofowi Maternie, który razem z Wojciechem Mannem był właścicielem stacji. Prowadziła audycje o kulturze, teatrze, książkach – wspomina jeden z ówczesnych jej współpracowników, który woli jednak pozostać anonimowy, gdyż – jak nam mówi – słyszał o nerwowych reakcjach Jakubowskiej na opinie dotyczące jej przeszłości.
W 1995 roku odeszła z dziennikarstwa, by poświęcić się polityce. – Ola była odkryciem Józia Oleksego. Sprawna organizacyjnie i intelektualnie – wspomina Krzysztof Janik, były przewodniczący SLD. – On ją mocno rekomendował – dodaje. Pytany, czy wówczas Jakubowska zdradzała konserwatywne poglądy, odpowiada: – Nigdy. Jeśli ktoś wykształcony określa się człowiekiem lewicy, to chyba wie, na co się pisze.
Janik stwierdza, że nigdy nie podejrzewał, że Jakubowska może pracować dla prawicy. Katarzyna Piekarska, która razem z Jakubowską była posłanką od 1997 do 2005 roku, nigdy nie zastanawiała się, czy jej partyjna koleżanka wierzy w lewicowe wartości. – Być może Jakubowska nie była skrajnie lewicowa, ale z całą pewnością nie była osobą o konserwatywnych poglądach. Jej spojrzenie na relacje państwo–Kościół, prawo kobiet do aborcji na życzenie czy sprawy gospodarcze były wtedy na pewno lewicowe – uzasadnia Piekarska.
„LUB CZASOPISMA”
Polityczną karierę Aleksandry Jakubowskiej, rzeczniczki rządu Józefa Oleksego i Włodzimierza Cimoszewicza, szefowej gabinetu premiera Leszka Millera oraz wiceminister kultury, przerwała afera Rywina, która doprowadziła do upadku lewicowych rządów w Polsce. Poszło o toczące się w 2002 roku prace nad projektem nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Z ramienia Ministerstwa Kultury nadzorowała je właśnie Jakubowska. W przyjętym przez rząd pierwotnym projekcie ustawy mowa była o zakazie jednoczesnego posiadania telewizji ogólnopolskiej i „ogólnopolskiego dziennika lub czasopisma”. Przepis taki stanowił dla Agory – właściciela „Gazety Wyborczej” – istotny problem, gdyż spółka nosiła się z zamiarem kupna stacji telewizyjnej. Potem jednak – dwa słowa: „lub czasopisma” zostały z projektu ustawy wykreślone, przez co zakaz posiadania telewizji nadal obowiązywałby wydawców dzienników, ale już nie dotyczyłby wydawców tygodników albo innych czasopism. Takie rozwiązanie było korzystne dla konkurentów Agory. Wtedy do Adama Michnika z korupcyjną propozycją przyszedł Lew Rywin, który w zamian za łapówkę proponował zmianę tekstu ustawy tak, by była ona korzystna dla Agory. Prokuratura w toku śledztwa postawiła Aleksandrze Jakubowskiej zarzut wydania polecenia usunięcia słów „lub czasopisma”.
DZIENNIKARKA ZEZNAJE
Zeznania przed komisją śledczą składała wówczas Anna Wojciechowska, ówczesna dziennikarka PAP, która dla agencji relacjonowała prace nad wspomnianą ustawą o radiofonii i telewizji. Sprawę opisywaliśmy w „Press” nr 12/2003 w tekście pt. „Papierowa lwica”. To Anna Wojciechowska zauważyła brak słów „lub czasopisma”. Pytana przez nią Jakubowska odpowiedziała, że taka była „intencja rządu”.
27 marca 2002 roku PAP nadaje depeszę relacjonującą rozmowę. „Następnego dnia Jakubowska mówi już o błędzie technicznym” – czytamy w archiwalnym tekście w „Press”.
Jakubowska nie żądała sprostowania depeszy PAP. Właśnie to zainteresowało komisję śledczą, która wezwała Annę Wojciechowską. „Skoro pani minister tak mówiła, to myślałam, że po prostu tak jest” – tłumaczyła komisji.
Rozmowa z minister Jakubowską szczególnie utkwiła jej w pamięci ze względu na komunikat, który otrzymała następnego dnia z resortu kultury, w którym wyjaśniano, iż wypadnięcie tych słów było błędem technicznym. „Ten komunikat był dla mnie całkowicie niezrozumiały i był dla mnie całkowitym zaskoczeniem” – mówiła przed komisją Wojciechowska. Przesłuchanie to pamięta ówczesny przewodniczący komisji – prof. Tomasz Nałęcz. – Zeznania Wojciechowskiej były ważne i wiarygodne. Ułatwiały pracę komisji. Dawałem im wiarę – przyznaje.
…A MĄŻ DZIENNIKARKI ZATRUDNIA
To, co łączy tamte wydarzenia z obecną pracą Jakubowskiej, to właśnie osoba Anny Wojciechowskiej, która prywatnie jest żoną Michała Karnowskiego, czyli szefa stacji telewizyjnej, w której dziś pracuje Aleksandra Jakubowska.
Anna Wojciechowska nie odpowiedziała na naszą prośbę o rozmowę. Profesor Tomasz Nałęcz podsumowuje: – Oczywiście nie można łączyć tych dwóch faktów, ale utwierdzają mnie w przekonaniu, że ci, którzy wówczas mieli jasno wyrobione zdanie o aferze Rywina, dziś już o tym nie pamiętają – stwierdza Nałęcz.
I przyznaje, że choć jako historyka nic nie powinno go dziwić, to zmiana politycznego frontu przez Jakubowską jest jednak zaskoczeniem. – Zawsze postrzegałem Jakubowską jako osobę pryncypialną, o ukształtowanych poglądach i mało tolerancyjną dla takich metamorfoz – mówi.
Wspomina, jak z Aleksandrą Jakubowską spotkał się w sztabie Aleksandra Kwaśniewskiego przed wyborami prezydenckimi w 2000 roku. – Nie zauważyłem u niej poglądów konserwatywnych. Wydawała mi się osobą otwartą i nowoczesną pod każdym względem – opowiada. Nałęcz aż jedenaście razy przesłuchiwał Aleksandrę Jakubowską przed komisją śledczą wyjaśniającą tzw. aferę Rywina, której był przewodniczącym.
– To był dla mnie szok. Dojście do wniosku, że Aleksandra Jakubowska jest znaczącą postacią w tych wydarzeniach, nie mieściło mi się w głowie – przyznaje.
Czas, kiedy Jakubowska i prof. Nałęcz siedzieli po dwu stronach stołu, poróżnił ich na tyle, że nawet po wielu latach od prac komisji mówiła w programie „Czarno na białym” w TVN 24, że jedyną osobą, której w życiu nie poda ręki, jest właśnie on. Dziś Aleksandra Jakubowska podtrzymuje swoją deklarację o niepodawaniu ręki prof. Nałęczowi. – Ale nie sądzę, by nasze drogi kiedyś się skrzyżowały – dodaje.
ARESZTOWANA
W sumie Jakubowska ma na koncie trzy wyroki. Za aferę Rywina sąd skazał ją na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Ciąży na niej także wyrok za jazdę pod wpływem alkoholu oraz za przyjmowanie łapówek przy ubezpieczeniu Elektrowni Opole. W trakcie tego ostatniego śledztwa Jakubowska, a także jej mąż zostali tymczasowo aresztowani. Jakubowska spędziła za kratkami trzy tygodnie. Wyszła za kaucją.
„Tam wszyscy byli wrobieni i wszyscy niewinni. Telewizora w celi nie miałyśmy. O szóstej kolacja, światło gaszono o 21 i nadchodziła noc. To było najgorsze. Nie mogłam spać. Kopciłam papierosy” – opowiadała Jakubowska Anicie Czupryn w opublikowanej przed czterema laty książce „Lwica na brzegu rzeki”.
Dziś Czupryn nie chce rozmawiać o Jakubowskiej. „Ja o ludziach mówię albo dobrze, albo wcale. Zatem nie będzie pan miał ze mnie pożytku” – pisze mi w esemesie.
Były współpracownik Jakubowskiej słyszał, że Jakubowska miała mieć pretensje do znajomych, że odwrócili się od niej w tym trudnym czasie. – Że ją opuścili ci, którym ona wcześniej pomagała. Nie chciała z nikim utrzymywać kontaktów. To był czas, kiedy Jakubowska przeszła totalną metamorfozę – podkreśla.
FUNDAMENTALNA ZGODA
Do dziennikarstwa wróciła w 2018 roku. „Zaproponowało mi to kierownictwo telewizji wPolsce na warunkach, które są chyba wymarzone dla kogoś, kto chce do zawodu dziennikarskiego wrócić i uczciwie go uprawiać, tzn. bez jakiejkolwiek cenzury, ograniczeń” – mówiła na początku pierwszego prowadzonego przez siebie programu. Zaznaczyła, że audycja jest na żywo i może do niej zaprosić, kogo chce, i mówić, o czym chce. „Myślę, że jest to bardzo luksusowa sytuacja, o której wielu dziennikarzy nie tylko dzisiaj, ale i w przeszłości mogło tylko pomarzyć” – podkreślała. „Pani Aleksandra »Trzy wyroki« Jakubowska znalazła swoje miejsce” – skomentował w mediach społecznościowych Roman Imielski z „Gazety Wyborczej”. „Panie Romanie, to, że afera Rywina wybuchła Wam w rękach i rozwaliła system, to Wasza wina, a nie pani Jakubowskiej. Źle adresujecie swój gniew” – napisał do niego Jacek Karnowski z „Sieci”. Zaś Michał Karnowski zapewnił: „Hejterom Aleksandry Jakubowskiej odpowiadam: 1. To pasmo autorskie, pełna swoboda twórcy. 2. W sprawach fundamentalnych (ochrona życia, Polska) jest zgoda. 3. Jesteśmy na dorobku, płacimy bardzo skromnie.
4. Nie zazdrośćcie świetnego transferu do wPolsce.pl, bo będą kolejne”.
ODEGRAĆ SIĘ
Joanna Solska z tygodnika „Polityka” w jej niezależność nie wierzy. – Jakubowska jest narzędziem w rękach Karnowskich. Jest przez nich traktowana instrumentalnie. Nawet jeśli ma podobne do nich poglądy, co dla mnie jest zdumiewające, to nie powinna tego robić pod ich sztandarem – argumentuje Solska. – Została zatrudniona w prawicowych mediach tylko po to, by przywalić lewicy. I by zagrać na nosie Leszkowi Millerowi – dodaje publicystka „Polityki”.
Doktor Mirosław Oczkoś, specjalista ds. wizerunku ze Szkoły Głównej Handlowej, także nie wierzy w zapewnienia o pełnej niezależności dziennikarskiej Jakubowskiej. – Jeśli naprawdę chciałaby się przekonać, czy wszystko jej wolno, wystarczy, żeby przykładem Rafała Ziemkiewicza zakwestionowała rolę Jarosława Kaczyńskiego. Albo niech spróbuje zaprosić do programu Bronisława Komorowskiego. Wtedy zobaczylibyśmy, ile może i jaką ma swobodę – ironizuje Oczkoś.
GOŚCIE Z JEDNEGO SZEREGU
Prześledziliśmy, jakich gości zapraszano do programów prowadzonych przez Aleksandrę Jakubowską między 15 października a 15 listopada 2020 roku. Prawie sama prawica. W Święto Niepodległości Jakubowska pytała prof. Wiesława Wysockiego, historyka z UKSW o to, jak Polki walczyły o niepodległość, z publicystką Elżbietą Królikowską-Avis i Jakubem Maciejewskim z tygodnika „Sieci” zastanawiała się, czy potrafimy radośnie świętować, zaś z Marią Dłużewską oraz wydawcą i byłym działaczem opozycyjnym Adamem Borowskim rozmawiała o tym, jak uczyć młodzież patriotyzmu. Tego dnia jej gośćmi byli także Dominika ˇCosić, korespondentka TVP w Brukseli, oraz publicysta „Tygodnika do Rzeczy” Karol Gac. Pytanie brzmiało: czego chce dzisiejsza młodzież? Choć rozmówców Jakubowskiej było tego dnia wyjątkowo dużo (najczęściej są to trzy osoby), to dobór był wyjątkowo reprezentatywny.
W „Gorących pytaniach” stale goszczą dziennikarze tygodnika „Sieci”: Jakub Maciejewski z Andrzejem Potockim, bywa także naczelny – Jacek Karnowski, oczywiście – Michał Karnowski, także Marcin Wikło czy Wojciech Biedroń z portalu wPolityce.pl. Pojawia się także regularnie publicysta Marek Król oraz Marek Formela z „Gazety Gdańskiej”. Wybory amerykańskie w tym czasie komentowała para Elżbieta Królikowska-Avis z Arturem Wróblewskim, politologiem z Uczelni Łazarskiego. Inna często pojawiająca się w „Gorących pytaniach” para to prof. Kazimierz Kik z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach i dr hab. Bartłomiej Biskup z Uniwersytetu Warszawskiego.
Stałym bywalcem u Jakubowskiej jest także prof. Genowefa Grabowska, prawniczka, ekspertka prawa unijnego i międzynarodowego, z którą 30 października Jakubowska np. rozmawiała o tym, czy Unia ma prawo decydować o aborcji w Polsce. Ciekawe są tytułowe pytania, które reklamują każdą rozmowę. W analizowanym miesiącu Jakubowska pytała m.in. „Czy Bruksela wypowiedziała wojnę Polsce?” „Czy wyrosło pokolenie „wyp…lać”?, „Kto wychował wulgarną i agresywną młodzież?”, „Komu partia Hołowni odbierze wyborców?” i „Czy sejmowa opozycja przegrywa strajk kobiet?”.
Aleksandry Jakubowskiej broni prof. Kazimierz Kik, częsty jej gość, w przeszłości także związany z lewicą. Określa dziennikarkę jako bratnią duszę. – Nic nie wymusza, nic nie uzgadnia. Mogę w jej programach mówić, co chcę – wylicza politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego. Inna sprawa, że mówi to, co Jakubowska i „Wiadomości” – w których też często występuje – chcą usłyszeć.
I komplementuje dziennikarkę: – Nieagresywna, profesjonalna, niestronnicza. Albo… mało stronnicza – dorzuca prof. Kik, którego obecność dziennikarki związanej kiedyś z lewicą w prawicowych mediach w ogóle nie dziwi. – Uważam to wręcz za naturalne. Dziś lewica socjalna nie istnieje. Jej postulaty realizuje PiS. Zresztą dla dziennikarza nie powinno być istotne, czyja to jest telewizja, ale czy może w niej wyrażać swoje poglądy – stwierdza.
– Nie wszystko w działaniach prawicy czy jej postulatach przyjmuję bezkrytycznie – mówi Jakubowska. – Ale na pewno te zmierzające do przywrócenia godności ludziom, pozycji Polski w Europie i na świecie, poczucia dumy z własnej historii i narodowej przynależności, są mi bliskie. Albo zapowiedzi repolonizacji i dekoncentracji mediów – wylicza Jakubowska.
– Nie wiem, na ile w przypadku Aleksandry Jakubowskiej chodzi o zbieżność poglądów, a ile w jej postawie jest koniunkturalizmu. Bez względu na to legitymizuje swoją osobą politykę PiS. I zapewne zdaje sobie z tego sprawę – pointuje prof. Jacek Dąbała z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
BRONI JĘDRASZEWSKIEGO
Jakubowska nie tylko prowadzi program w telewizji wPolsce.pl, przeprowadza także wywiady dla tygodnika „Sieci” oraz pisze komentarze dla portalu wPolityce.pl.
Bywa również gościem w innych mediach. I często wzbudza kontrowersje.
Gdy w Sejmie trwał protest niepełnosprawnych dzieci i ich rodziców, Jakubowska w wypowiedzi dla portalu WP krytykowała protestujące matki. „Zostały podpuszczone przez polityków. Nowoczesna zachowała się w sposób obrzydliwy, wprowadzając je do Sejmu. Martwi mnie to podwójnie, ponieważ nigdy nie naraziłabym swojego dziecka na taki stres” – mówiła Jakubowska.
Od Jakubowskiej dostało się Krystynie Jandzie. W 2018 roku na portalu wPolityce.pl Jakubowska napisała, że „pani Janda choruje na Polskę i od 45 lat ma trudności ze znalezieniem gosposi”. I zacytowała aktorce fragment z „Wesela” Wyspiańskiego. „Tobie się zdaje, że jesteś wyzwolona, bo masz trochę politury na wierzchu…”.
W sierpniu 2019 roku w programie „Jedziemy” na antenie TVP Info Jakubowska broniła abp. Marka Jędraszewskiego. „Atak na abp Jędraszewskiego miał miejsce dlatego, że zawsze celem ataku na Zachodzie był Kościół. Padł Kościół we Francji, Hiszpania się poddała, ostatnio Irlandia. Teraz przyszła pora na polski Kościół, który jest silnym Kościołem” – napisała nieskładnie, za to z emfazą.
Gdy pod koniec sierpnia ub.r. ówczesny minister edukacji Dariusz Piontkowski zdymisjonował łódzkiego kuratora oświaty Grzegorza Wierzchowskiego, który wcześniej wyraził się, że „jesteśmy na etapie wirusa, ale myślę, że ten wirus LGBT, wirus ideologii jest znacznie groźniejszy”, Aleksandra Jakubowska uznała, że „tak oto minister edukacji stanął w jednym szeregu z tymi, którzy chcą nam wmówić, że nie ma czegoś takiego jak ideologia LGBT.
Napisała tekst pt. „Tak się przegrywa wojnę o polskie dzieci. Skandaliczna decyzja ministra edukacji” opublikowany na stronie wPolityce.pl.
Broniła ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego oskarżanego o przekręty: „Siła złego na jednego, czyli kto i dlaczego atakuje ministra zdrowia. Wszelkie chwyty będą wykorzystane z całą bezwzględnością”.
Na początku listopada w tekście, odnosząc się do „strajku feministek” (cytat z jej tekstu), pisała o małych dzieciach ciąganych na te uliczne spędy, które niosą tekturę ze słowem „wypier...lać” oraz o tym, że „uważający się za elitę naukowcy i artyści usiłują nam wmówić, jakie to jest autentyczne, nowe, ekscytujące i godne podziwu”.
„Jest i Jakubowska, wzór cnót wszelakich. W latach 1980–1990 należała do PZPR. Skazana wyrokami za jazdę pod wpływem alko i potrącenie rowerzysty, machlojki przy ubezpieczaniu Elektrowni Opole i zmiany w tekście ustawy o RTV. Wszystko prawomocne. Oleksy w trumnie płacze. Żal” – skomentował pod jednym z jej tekstów internauta „TomaszA”. Niemal każda analiza Jakubowskiej wzbudza duże emocje. „Ola PiSowa… Co za haniebny koniec Lwicy Lewicy. Zwymiotowałam…”, „Co TA Pani tu robi, Leszek Miller już nie dobry? Lgbt też be…, patrzcie, jaka cudowna przemiana!!!”, „Brawo towarzyszko, linia partii jest najważniejsza”.
Ale na Jakubowskiej nie robią one wrażenia. „(Nie)szanowne trolle! Proszę się bardziej postarać! Ataki ad personam spływają po mnie jak woda po kaczce. Turlam się po podłodze ze śmiechu” – odpowiedziała kiedyś na Twitterze, dziękując osobiście za wszystkie słowa poparcia.
Z POPRZEDNIEJ EPOKI
„Czuje się pani lwicą prawicy?” – pytałem przy okazji tekstu pisanego dla „Newsweeka”, bo dla „Press” nie chciała się wypowiedzieć. „Nie. To przydomek z czasów, kiedy byłam politykiem. Od dawna nie jestem politykiem, o nic nie walczę, o nic nie zabiegam. Nie piszę na zlecenie polityków albo po to, by zyskać ich życzliwość. Piszę o tym, co mnie denerwuje, irytuje, czasami śmieszy, staram się obnażać hipokryzję i kłamstwo, które kolportuje się w publicznym obiegu” – wymieniała Jakubowska.
– Poglądy można zmieniać, przechodzić z partii do partii, widzimy przecież w polskiej polityce takich wiecznych tułaczy, którzy mają za sobą aktywną działalność w wielu ugrupowaniach, czasami wręcz o zupełnie przeciwstawnych programach i dzisiaj na to, co kiedyś było dla nich czarne, mówią białe – stwierdza dziennikarka.
Katarzyna Piekarska trzykrotnie gościła w programie byłej koleżanki z poselskich ław. – Rozmawiałyśmy o prawach zwierząt. Tu nasze poglądy są akurat zbieżne – mówi Piekarska, która nie ma wątpliwości, że Aleksandra Jakubowska jest dobrą dziennikarką. – Myślę, że nie poglądy zdecydowały o jej zatrudnieniu przez braci Karnowskich. Wiadomo, że Jakubowska wychowuje niepełnosprawnego syna, więc z tego względu na pewno dobrze, że może pracować – mówi posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Profesora Tomasza Nałęcza niespecjalnie dziwi to, że bracia Karnowscy zatrudnili byłą działaczkę PZPR. – Jak patrzę na drogę Jakubowskiej do czasu afery Rywina, to jest to kariera zdecydowanie bardziej przyzwoita niż choćby prokuratora Piotrowicza. Skoro Jarosławowi Kaczyńskiemu ktoś taki nie przeszkadza, to niby dlaczego braciom Karnowskim miałaby przeszkadzać Jakubowska.
Bardziej zaskakujące jest jednak – zdaniem prof. Tomasza Nałęcza – to, że w mediach Karnowskich pracuje osoba obciążona aferą Rywina. Tym bardziej że doskonale pamięta, jak Michał Karnowski bardzo dokładnie śledził obrady kierowanej przez niego komisji. – Nie mam wątpliwości, że Karnowski wie, jaką rolę odegrała Aleksandra Jakubowska w tej aferze. Ale widocznie jest im po drodze.
Z kolei dr Mirosław Oczkoś, specjalista ds. wizerunku z SGH, nie przeceniałby wartości tego ruchu pod względem piarowym. – Jakubowska jest jednak osobą z poprzedniej epoki. Nie jest też żadną ikoną dziennikarstwa. Na początku może ruch ten wzbudził sensację, ale na dłuższą metę nie ma większego znaczenia – uzasadnia. Nieco innego zdania jest prof. Jacek Dąbała, medioznawca związany z KUL, który uważa, że w sensie medialnym zatrudnienie Jakubowskiej było inteligentnym posunięciem. – Jakubowska jest osobą znaną, mającą swój elektorat, który ją pamięta z dawnych lat. Poza tym kojarzy się z lewicą, więc pod względem marketingowym na pewno telewizji wPolsce.pl nie zaszkodzi. Prof. Dąbała zwraca uwagę, że jeszcze do niedawna ktoś, kto był politykiem, nie miał prawa wrócić do zawodu dziennikarskiego. – Każdy dziennikarz chcący uchodzić za bezstronnego powinien jak ognia unikać prywatnych kontaktów z politykami. Bo w ten sposób zyskuje na wiarygodności. U nas dziennikarze nie tylko są z politykami na ty, ale dochodzi do absolutnie niedopuszczalnych sytuacji, gdy polityk staje się dziennikarzem – mówi medioznawca.
– A to jest dziennikarstwo? – pyta mnie Joanna Solska o to, co robi Aleksandra Jakubowska. – Ola nie jest dziennikarką. Nadal tkwi w polityce. Tyle że z gracza stała się pionkiem – dodaje publicystka tygodnika „Polityka”.
Grzegorz Sajór