Emilewicz przeprasza po trzech tygodniach, ale wiarygodności tym nie odzyska
Synowie byłej wicepremier jeździli na stoku w miejscowości Suche 5 stycznia (fot. Jakub Kaminski/East News)
Była wicepremier Jadwiga Emilewicz po trzech tygodniach przeprosiła za to, że jej synowie jeździli na nartach, mimo obowiązujących obostrzeń z powodu pandemii koronawirusa. - Nie odzyska tym wiarygodności – ocenia Wiesław Gałązka, ekspert ds. wizerunku politycznego.
Emilewicz w wywiadzie dla Interii przyznała, że nie powinna była jechać w styczniu z dziećmi na narty. „Z pokorą przyjmuję krytykę internautów, mediów, klubowych kolegów i opozycji. To, co się wydarzyło, nie powinno mieć miejsca” - powiedziała posłanka PiS. Zaznaczyła, że sytuacja była niestosowna. Wciąż jednak twierdzi, że jej wyjazd z dziećmi i ich trening był zgodny z przepisami prawa.
13 stycznia TVN24.pl podał, że synowie byłej wicepremier wzięli udział w zgrupowaniu jak zawodowi sportowcy, mimo braku licencji. Po tym tekście na Jadwigę Emilewicz spadła fala krytyki. „Ja sama, co chyba umknęło uwadze mediów, nie jeździłam na nartach” - podkreśliła w rozmowie z Interią. „Niestety, mama wygrała we mnie z posłanką” - tłumaczyła Emilewicz, zaznaczając, że chciała wynagrodzić dzieciom, że mało czasu spędzała z nimi przez ostatnie pięć lat. „To bardzo surowa lekcja. Najbardziej boli, że konsekwencje spadają nie tylko na mnie, ale i na synów” - dodała.
Zdaniem Wiesława Gałązki, eksperta ds. wizerunku politycznego, przeprosiny byłej wicepremier są spóźnione. – Im wcześniej przepraszamy, tym szybciej sprawa mija, a jeśli ktoś zwleka, tracą one na wartości. Emilewicz o mały włos byłaby z powrotem w rządzie, jednak swoim zachowaniem straciła na wiarygodności – komentuje Wiesław Gałązka. Dodaje, że nawiązanie do matki troszczącej się o dzieci ma jedynie rozmyć sytuację.
(IKO, 27.01.2021)