U nas każdy jest prorokiem. O Tatarach w Polsce
Bartosz Panek
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2020
Co łączyło Henryka Sienkiewicza, Jana Lechonia i Magdalenę Abakanowicz? Wszyscy byli potomkami Tatarów. Bartosz Panek wykonuje benedyktyńską pracę, żeby przypomnieć, kim są polscy Tatarzy. Jeździ po Polsce, tropi życiorysy, rozmawia z potomkami, przeczesuje archiwa i kolejne tatarskie biogramy nawleka na nić historii Polski. Ma świetny słuch do ludzkich historii. Nie pisze jednak o znanych, ale o postaciach zapomnianych, choć ważnych dla historii, jak Aleksander Sulkiewicz, który Józefowi Piłsudskiemu pomógł w ucieczce z petersburskiego szpitala psychiatrycznego, bracia Szegidewiczowie, rodzina Achmatowiczów, Dżennet Skibniewska czy Stanisław Kryczyński, którego krótkie zapiski stanowią osnowę książki. Albo jak doktor Jakub Szynkiewicz, przedwojenny mufti muzułmański. Polscy Tatarzy chcieli mieć swój meczet w Warszawie, ale do II wojny światowej nie udało im się zebrać funduszy. Szynkiewicz wybrał się więc w podróż z Wenecji do Bombaju, by tam kwestować na warszawski meczet. Nie zebrał nic, za to wydał na podróż prawie 3 tys. zł przyznane przez rząd na budowę świątyni. Resztkę pieniędzy tuż przed wojną przekazał na Fundusz Obrony Narodowej. Co ciekawe, mufti Szynkiewicz w czasie wojny przekonywał nazistów (podobno nawet szkolnego kolegę Josepha Goebbelsa), że Tatarzy wschodnioeuropejscy wywodzą się z Karaimów tureckich i nie mają nic wspólnego z Karaimami semickimi. Dzięki temu polscy Tatarzy uniknęli losu Żydów, ratując także niektórych z nich i zapewniając ochronę innym wschodnim Karaimom. Szynkiewicz jako kolaborant musiał opuścić Polskę, wyjechał do Egiptu, a potem przeniósł się do Kanady. „U nas każdy jest prorokiem” jest udanym debiutem książkowym autora. Byłby jeszcze lepszym, gdyby Panek w pewnym momencie nie uznał, że warto wymyślić tekst nigdy nienagranej przez Szynkiewicza audycji z podsumowaniem życia. Książka bez tego fragmentu wyłącznie by zyskała.
(CP, 12.01.2021)