Lew Ponomariow i troje dziennikarzy uznani w Rosji za "zagranicznych agentów"
Lew Ponomariow od lat walczy w Rosji o przestrzeganie praw człowieka (fot. Wikimedia Commons/VOA)
Rosyjskie Ministerstwo Sprawiedliwości na listę "zagranicznych agentów" po raz pierwszy wciągnęło osoby fizyczne. Obok Radia Swoboda czy Głosu Ameryki do rejestru trafiło pięć osób, w tym weteran ruchu obrony praw człowieka, 79-letni Lew Ponomariow.
Na listę trafili też: Ludmiła Sawicka i Siergiej Markiełow, którzy są pracownikami Radia Swoboda - rosyjskiej redakcji Radia Wolna Europa/Radia Swoboda. Denis Kamalagin jest redaktorem gazety "Pskowskaja Gubernija", która w 2014 roku jako pierwsza podała, że w Donbasie giną żołnierze stacjonującej pod Pskowem 76. Gwardyjskiej Dywizji Powietrznodesantowej. Daria Apachonczicz to artystka i aktywistka społeczna z Petersburga. Ponomariow oświadczył, że nie jest dziennikarzem, a jedynie czasem pisze nieodpłatnie felietony dla niezależnego radia Echo Moskwy i nie wie, dlaczego znalazł się na liście. Wcześniej miano "zagranicznego agenta" przyznano kierowanemu przez niego, założonemu w 1997 roku Ruchowi Praw Człowieka.
Obowiązująca w Rosji od 2012 roku ustawa zobowiązuje organizacje pozarządowe do rejestrowania się jako "pełniące funkcje zagranicznego agenta", jeżeli korzystają z zagranicznego wsparcia finansowego i uczestniczą w życiu politycznym Rosji. Ponadto Ministerstwo Sprawiedliwości może samodzielnie wpisywać organizacje na listę "zagranicznych agentów", od decyzji przysługuje odwołanie. Za niepodporządkowanie się grożą wysokie kary pieniężne, a nawet więzienie. Od 2017 roku ustawa została rozszerzona na organizacje medialne. Pod koniec 2019 przygotowano ustawę dotyczącą osób fizycznych współpracujących z takimi mediami i otrzymujących pomoc finansową z zagranicy. Do tej pory jednak tej ustawy nie stosowano.
(MAC, 30.12.2020)