PiS nie chce niezależnych od państwa mediów, dlatego Orlen kupuje Polska Press
Część dziennikarzy i redaktorów Polska Press spodziewa się, że dostanie wypowiedzenia (fot. Piotr Molecki/East News)
Tytuły Polska Press przejęte przez PKN Orlen staną się kolejną tubą propagandową władzy, a w redakcjach należących do grupy można spodziewać się szybkiej wymiany redaktorów naczelnych.
- Przejęcie Polska Press przez Orlen jest próbą rekonstrukcji molocha na wzór RSW Prasa-Książka-Ruch - komentuje Jerzy Sosnowski, zwolniony z radiowej Trójki po przejęciu władzy przez PiS. - To jest przygotowanie do kolejnego ataku propagandowego, po tzw. mediach publicznych - dodaje Sosnowski.
- Wchodzenie państwa na obszar prywatnych niezależnych mediów jest ogromnym niebezpieczeństwem dla wolności słowa - ostrzega Jerzy Baczyński, prezes Polityki i redaktor naczelny tygodnika "Polityka". - To jest medialno-polityczne przygotowanie pod następne wybory, także samorządowe, oraz umocnienie coraz większego imperium propagandy - dodaje Baczyński.
- To fatalna wiadomość dla polskich mediów, prasy regionalnej, samorządów i dziennikarzy gazet Polska Press - komentuje Tomasz Lis, redaktor naczelny "Newsweek Polska". - Dzienniki często z wielką tradycją zostaną zaprzęgnięte do rydwanu propagandy PiS. Więcej propagandy, mniej wolności słowa, mniej dziennikarstwa - dodaje.
- Część zdaje sobie sprawę, że będzie u nas tak samo, jak było w telewizji. Sprawdzanie Facebooka, Twittera, co kto tam pisał. Część dziennikarzy spodziewa się, że dostanie wypowiedzenia - mówi redaktor naczelny jednego z tytułów należących do Polska Press, chcący pozostać anonimowym.
- To może być albo proces dość gwałtownego przekształcania przejętych tytułów w to, co widzimy w mediach narodowych, czyli bezwstydne tuby propagandowe, albo będzie stosowana taktyka miękka: łagodne sprzyjanie władzy i próba utrzymania dotychczasowych czytelników, których część zrezygnuje z lektury przy dramatycznym zwrocie politycznym redakcji. Obecna władza pokazała, że na ogół działa na rympał, więc nie wykluczam, że będziemy obserwowali szybką wymianę naczelnych - analizuje Baczyński.
- Repolonizacja ważnego segmentu rynku właśnie się dokonała. Czy jako polskie media na tym zyskamy, to zależy od rozumu, rozsądku i profesjonalizmu nowego właściciela. W interesie rynku jest zachowanie tego segmentu prasy jako mediów silnych, niezależnych i kształtujących lokalną opinię publiczną – mówi Bogusław Chrabota, prezes Izby Wydawców Prasy i redaktor naczelny "Rzeczpospolitej".
Roman Imielski, wicenaczelny "Gazety Wyborczej", przypomina, że Prawo i Sprawiedliwość ma już doświadczenia, jak wpływa się na linię redakcyjną kontrolowanych dzienników. - Gdy PiS objął władzę w 2005 roku, nacisnął na ówczesnego współwłaściciela "Rzeczpospolitej", czyli norweską Orklę, żeby gazeta stała się bardziej prorządowa i tak się też stało. Przyszła tam wówczas ekipa Pawła Lisickiego - mówi Imielski. - Przejęcie Polska Press to potwierdzenie, że PiS nie chce mieć z praworządnością nic wspólnego, bo elementem praworządności są niezależne od władzy media. To jest pójście drogą Viktora Orbána, o czym Jarosław Kaczyński i jego współpracownicy marzyli – dodaje Imielski.
- Rząd, fundacje rządowe, fundusze celowe, spółki skarbu państwa czy nawet samorządy powinny mieć konstytucyjny zakaz posiadania jakichkolwiek mediów, bo te media stają się instrumentem walki politycznej za każdej ekipy rządzącej, a za PiS ten mechanizm osiągnął niebotyczną skalę porównywalną z rosyjską czy węgierską - komentuje Jakub Bierzyński, prezes agencji OMD.
– Na szczęście w Polsce mamy ciągle silną opozycję, świadome, energiczne i walczące społeczeństwo obywatelskie, silne niezależne media prywatne. Mam nadzieję, że do takiej sytuacji jak na Węgrzech nie dojdzie i nawet jakby PiS miał rządzić do 2023 roku, to nie zdoła uciszyć wolnych mediów na wzór węgierski - ma nadzieję Imielski.
(BAE, JSX, KOZ, 08.12.2020)