Superstacja: tabloidowo, ale zbyt krzykliwie
Każda godzina trzygodzinnego pasma dzielona jest na cztery bloki (screen: YouTube/ Grupa AT)
Superstacja w nowej formule przypomina tabloid, ale eksperci mają zastrzeżenia co do prezentowania informacji.
Od 30 września Superstacja ma nową formułę. "Jeżeli będzie się nas nazywać telewizją tabloidową, którą my rozumiemy jako telewizję broniącą ludzkich spraw, informującą o problemach i sprawach zwykłego Polaka, a przy tym trzymającą rękę na pulsie w świecie show-biznesu – to tak, będziemy pierwszym polskim telewizyjnym tabloidem" - zapowiadał dyrektor programowy Superstacji Grzegorz Jankowski, były redaktor naczelny "Faktu".
Superstacja emituje premierowy program między godz. 14 a 17. Każda godzina trzygodzinnego pasma dzielona jest na cztery bloki – o pełnej godzinie i w połowie godziny emitowany jest "Supernews", kwadrans po pełnej - "Supernews interwencje", a kwadrans przed pełną - plotkarskie "Supernews gwiazdy". Tematy zapowiadane są takimi hasłami jak "dramat", "masakra", "horror" czy "wow". Pasmo jest kilkukrotnie powtarzane w ciągu dnia.
Gratulujemy https://t.co/SJug4wM48N
— Superstacja (@tvsuperstacja) August 18, 2019
Według Grzegorza Zasępy, redaktora naczelnego ”Super Expressu”, w warstwie graficznej Superstacja bezsprzecznie nawiązuje do ”SE”. - Z kolei tytuły i komentarze prowadzących to dosłownie nagłówki „Faktu", i to sprzed kilkunastu lat. Ale to za mało, by mówić o prawdziwym telewizyjnym tabloidzie - uważa jednak Zasępa.
Z kolei Marek Kacprzak, dziennikarz Wirtualnej Polski, uważa, że zapowiedzi nowego kierownictwa Superstacji udało się wcielić w życie. - Bez wątpienia jest to w najczystszej postaci telewizyjna wersja tabloidu, tyle że z ruszającymi się obrazkami - mówi Kacprzak. - Konsekwencja niemal w każdym calu. Program sformatowany idealnie pod określonego odbiorcę i określone potrzeby. Prostota zarówno jeśli chodzi o dobór tematów, jak i sposób ich podawania. Co prawda wulgaryzmów nie ma, ale język i tak jest niemal rynsztokowy - dodaje dziennikarz WP.
Dla Macieja Grzywaczewskiego, byłego wiceprezesa ATM Grupy i dyrektora TVP 1, propozycja jest ciekawa, ale wymaga dopracowania. - Jest spójna, narracja jest żywa, logiczna w swojej tabloidowości. Jeżeli chodzi o prowadzących - nie trzeba się egzaltować, można podawać informacje ekspresyjnie, ale nie aż tak - uważa Grzywaczewski i dodaje: - Widzom nie będzie przeszkadzać, że nie ma polityki, połowa Polaków nie chodzi na wybory.
(screen: YouTube/Grupa AT)
- Odnoszę wrażenie, że niektórzy prowadzący programy w Superstacji są nieprzekonujący, kiedy recytują leady pełne słów: szok, niedowierzanie i potwory. Na pierwszy rzut oka widać, że ten rodzaj ekspresji został im narzucony i nie czują się dobrze w swojej roli - komentuje Grzegorz Zasępa. Marek Kacprzak zastanawia się: - Nie wiem, czy na dłuższą chwilę nawet najbardziej tabloidowy odbiorca będzie w stanie znieść to, że ktoś z telewizora ciągle na niego krzyczy, a taki styl przyjęto zarówno dla prezenterek, jak i lektorów.
Eksperci zwracają uwagę na tabloidyzację mediów. - Nie jest łatwo prowadzić ten rodzaj narracji w dzisiejszych czasach, bo wszyscy powoli wchodzą w nasze buty - stwierdza Zasępa.
Zdaniem Macieja Grzywaczewskiego Superstacja w obecnej formie celuje w widzów z mniejszych miejscowości. - Pytanie, czy jest duże zapotrzebowanie na taką telewizję - mówi Grzywaczewski, ale zwraca uwagę, że tabloidy są najchętniej czytanymi tytułami na rynku prasowym.
- Sukces lub porażka Superstacji zależy w dużej mierze od rozmachu. Dobry tabloid nie zajmuje się recyklingiem newsów ze stacji informacyjnych opatrzonych krzykliwymi tytułami. Ludzie kochają ten rodzaj przekazu za to, że zawsze angażuje emocje, ale także jako pierwszy ujawnia niewygodne fakty, ma unikalne zdjęcia i materiały wideo. Na tabloidzie nie da się oszczędzać - podsumowuje naczelny ”Super Expressu”.
(KOZ, 18.10.2019)