„Zimna wojna” walczy o Oscary
Budżet "Zimnej wojny" wyniósł 4,3 mln euro. Promocja filmu w USA mogła kosztować znacznie więcej (fot. materiały prasowe)
Miliony dolarów zainwestowane w promocję „Zimnej wojny” i uznana marka jej twórców przełożyły się na trzy nominacje do Oscara. Eksperci podkreślają, że to nie koniec marketingowej walki o statuetki.
Amerykańska Akademia Filmowa przyznała „Zimnej wojnie” nominacje w kategoriach: najlepszy film nieanglojęzyczny, najlepsze zdjęcia (Łukasz Żal) i najlepszy reżyser (Paweł Pawlikowski). „Ida”, poprzedni film Pawlikowskiego, zdobyła w 2015 roku Oscara dla najlepszej produkcji nieanglojęzycznej, a Łukasz Żal był nominowany za zdjęcia. W tym roku najwięcej nominacji otrzymały: "Roma" Alfonso Cuaróna i "Faworyta" Yorgosa Lanthimosa – po 10.
– To ogromny powód do radości, bo wciąż rzadko się zdarza, by filmy nieanglojęzyczne otrzymywały więcej niż tylko jedną z nominacji – podkreśla krytyk filmowy Piotr Czerkawski. Dodaje, że konkurencja jest silna, a Alfonso Cuarón, który nakręcił w Stanach wiele głośnych filmów, z „Ludzkimi dziećmi” i „Grawitacją” na czele, ma mocniejszą pozycję niż Paweł Pawlikowski.
Zdaniem Anny Kot, odpowiedzialnej za promocję i dystrybucję filmów w Studiu Munka, Amazon Studios, czyli dystrybutor „Zimnej wojny” w USA, postawił sobie za cel powtórzenie sukcesu „Idy”.
– Chcąc wykorzystać sukces „Zimnej wojny” w Europie, zainwestowano bardzo duże pieniądze w promocję. Trudno mi powiedzieć ile dokładnie, ale zdarza się, że to kwoty porównywalne z budżetem filmu. Odbyło się masę pokazów i spotkań Q&A z aktorami oraz twórcami filmu, w prasie pojawiło się mnóstwo materiałów, reklam i pozytywnych recenzji – mówi Anna Kot.
Według danych portalu Imdb.com budżet filmu wyniósł 4,3 mln euro. Z kolei dane serwisu Boxofficemojo.com pokazują, że w samej tylko Polsce „Zimna wojna” zarobiła w kinach 4,8 mln dol. Dwa razy tyle przyniosło wyświetlanie filmu na całym świecie – najwięcej we Francji (2,5 mln dol.), Hiszpanii (1,5 mln dol.), Wielkiej Brytanii (1,4 mln dol.), Włoszech i Holandii (po ok. 1 mln dol.).
Aktywny udział w promocji filmu w USA brała Joanna Kulig, odtwórczyni głównej roli, która na jakiś czas zamieszkała w Kalifornii. Jej nazwisko było wymieniane wśród kandydatek do Oscara za najlepszą rolę żeńską, ale ostatecznie nominacji nie dostała.
– Bariera językowa powoduje, że aktorom i aktorkom nieanglojęzycznym szczególnie trudno przebić się na amerykańskim rynku. Kulig mimo wszystko zdobyła jednak w Stanach spory rozgłos i na pewno przysłużył się on zauważeniu samej „Zimnej wojny" – ocenia Czerkawski.
Zdaniem ekspertów nie tylko kosztowna promocja przyczyniła się do sukcesu „Zimnej wojny”. – Paweł Pawlikowski po „Idzie” stał się reżyserem znanym na całym świecie. To na pewno pomogło jego kolejnemu filmowi. Trzy nominacje do Oscara są efektem nie tylko talentu twórców, ale też ich rozpoznawalności – uważa Anna Kot.
Laureatów Oscarów poznamy 24 lutego. Do tego czasu filmy nadal będą walczyć o uwagę członków Akademii. – Istnieje specjalny regulamin promocji filmów, bardzo zaostrzony w okresie między nominacją a galą. Nadal mogą odbywać się pokazy i spotkania z twórcami, na które mogą być zapraszani członkowie Akademii, jednak nie więcej niż na cztery ze wszystkich organizowanych. Nie mogą też oni brać w nich czynnego udziału, czyli np. ich prowadzić. Liczą się również rankingi przygotowywane przez krytyków w Stanach Zjednoczonych. Nadal trzeba film reklamować, aby dotrzeć do członków Akademii i pozwolić im zapamiętać, w jakich kategoriach „Zimna wojna” jest nominowana. To z pewnością będzie kosztowało kolejnych kilka milionów dolarów – wylicza Anna Kot.
(PAZ, 25.01.2019)