Prowokacja portalu Energetyka24.com skuteczna, ale kontrowersyjna
W kilka godzin po ujawnieniu prowokacji portal Wnp.pl usunął tekst nieistniejącego autora (screen: Wnp.pl)
Portal Energetyka24.com stworzył fikcyjnego eksperta ds. energii i przez pół roku obserwował, że nikt nie weryfikował jego tweetów. Gdy konkurencyjny portal opublikował tekst "eksperta", prowokację przerwano. Portal twierdzi, że chodziło o walkę z fake newsami, ale dziennikarze zwracają uwagę na granice prowokacji dziennikarskiej.
Piotr Maciążek i Jakub Wiech, dziennikarze portalu Energetyka24.com, stworzyli fikcyjnego eksperta Piotra Niewiechowicza. Założyli mu profil na Twitterze i adres e-mail. Od lutego br. publikowali pod jego nazwiskiem tweety, które miały uwiarygodnić go jako eksperta ds. energii. Nikt nie weryfikował tych wpisów, a kontakt z Niewiechowiczem nawiązała nawet osoba z otoczenia Piotra Naimskiego, sekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Dzięki temu dziennikarze z Energetyka24.com weszli w posiadanie niejawnych informacji na temat Baltic Pipe.
Tekst rzekomego autorstwa Niewiechowicza wysłano m.in. do innego branżowego serwisu Wnp.pl - był to pełen wątpliwych informacji i nieścisłości materiał o ekologach, którzy chcąc chronić morświny, mają rzekomo blokować budowę gazociągu Baltic Pipe. Ukazał się w Wnp.pl w kwietniu.
We wtorek 22 maja autorzy ujawnili całą prowokację, pisząc o niej w Energetyka24.com.
- Naszym celem nie było uderzenie w konkretne podmioty czy osoby, lecz pokazanie problemu i wzbudzenie refleksji. Założyliśmy sobie, że sprawdzimy, czy możliwe jest dotarcie do specjalistów i wpłynięcie na dyskurs dotyczący kluczowego projektu dla gospodarki państwa - wyjaśnia "Presserwisowi" Piotr Maciążek.
W środę w Polskim Radiu 24 Jakub Wiech opowiadał, że każdy, kto chciałby zweryfikować Niewiechowicza, mógł za pomocą wyszukiwarki internetowej w 30 sekund zorientować się, że to fikcyjna postać.
- Obserwuję tę sprawę z niepokojem, bo przecież kilka tygodni temu ABW zatrzymała urzędnika Ministerstwa Energii podejrzewanego o szpiegostwo na rzecz Rosji. Martwi mnie, że choć trwa dyskusja wokół fake newsów, nikomu nie przyszło na myśl zweryfikować postać Piotra Niewiechowicza - komentuje Karolina Baca-Pogorzelska z "Dziennika Gazety Prawnej".
- Zdecydowaliśmy się zakończyć prowokację, bo z jednej strony zaczęliśmy się obawiać, że idzie nam zbyt dobrze; z drugiej, udało nam się zrealizować postawione cele i bardzo możliwe, że za kilka tygodni zaczęłoby się nami interesować ABW - tłumaczy Piotr Maciążek.
Pytany, dlaczego zmyślony tekst Niewiechowicza wysłali akurat do konkurencji, odpowiada: - Nie chcę tego komentować, bo w naszym artykule nie podaliśmy żadnej nazwy (zamieścili jednak screen z portalu Wnp.pl - przyp.red.). Odezwaliśmy się do kilku redakcji, to nie był jeden strzał. W przypadku portalu, który zamieścił nasz tekst, temat był najbardziej zaawansowany. Pozostałe redakcje prosiły na przykład o spotkanie czy możliwość korekty. Ten portal nie dochował żadnych standardów warsztatowych, opublikował podesłany przez nas tekst bez żadnych poprawek i weryfikacji. W innych przypadkach realizacja naszej prowokacji byłaby o wiele trudniejsza - tłumaczy Piotr Maciążek.
Rafał Kerger, redaktor naczelny Wnp.pl, przyznaje, że opublikowanie tekstu autorstwa nieistniejącej osoby było błędem. "Przepraszamy naszych Czytelników, którzy oczekują od nas rzetelności dziennikarskiej" - napisał w odpowiedzi na pytania "Presserwisu". "Zaistniała sytuacja uświadamia nam [...], jak bardzo wszyscy jesteśmy narażeni na celowe wprowadzanie w błąd i oddziaływanie tzw. fake news. Rozpoczęliśmy prace nad udoskonaleniem procedur pozwalających na wychwycenie w porę tego typu manipulacji" - informuje.
Piotr Niewiechowicz – nieistniejący ekspert
Niektórzy komentujący w mediach społecznościowych sprawę dziennikarze chwalili portal Energetyka24.com za udaną akcję. Lecz np. Krzysztof A. Kowalczyk, kierownik działu ekonomicznego "Rzeczpospolitej", skomentował na Twitterze: "Bardzo ciekawa sprawa. Mam jednak wątpliwości. Czy panowie najpierw mieli sygnały o przeciekach, a potem postanowili je sprawdzić? Wtedy OK. Czy też zastawili pułapkę w ciemno? Słowem, czy dziennikarz opisuje rzeczywistość, czy ją tworzy. I jeszcze jedno: podłożenie fałszywki konkurencyjnemu serwisowi internetowemu nie mieści się w moim pojmowaniu misji dziennikarskiej".
Zdaniem Pawła Zielewskiego, redaktora naczelnego "Forbesa", portal Energetyka24.com przekroczył granice prowokacji dziennikarskiej. - Zostały złamane elementarne zasady tego zawodu. Rolą dziennikarza jest zbieranie informacji, a nie tworzenie sztucznych bytów, które mają kogoś skompromitować. Nie zgadzam się na coś takiego, to oszukiwanie czytelników - stwierdza Zielewski.
Piotr Naimski - pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, którego jeden ze współpracowników skontaktował się z fikcyjnym ekspertem - przebywa obecnie w Stanach Zjednoczonych. Nie udało się nam z nim skontaktować.
Z kolei Stanisław Krakowski, dyrektor biura komunikacji Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju, które zajmuje się obsługą prac międzyresortowego zespołu wspierającego budowę gazociągu Baltic Pipe, poinformował, że nasze pytania zostały przekazane do dyrektora biura obsługi pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej - nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
W środę 23 maja wieczorem profil Niewiechowicza nadal był aktywny na Twitterze.
Media zainteresowały się moją skromną osobą. https://t.co/kzE7uJ0KNi
— Piotr Niewiechowicz (@Piotr_Niewie) 22 maja 2018
(PAZ, 24.05.2018)