Szok w marketingu
Rozmowa z Piotrem Alchimowiczem, dyrektorem kreatywnym OgilvyOne i Ogilvy Interactive, jurorem Międzynarodowego Festiwalu Reklamy w Cannes w kategorii marketingu bezpośredniego
Jak ocenia pan poziom zgłoszonych prac?
Zaskakująco średni. Spośród około tysiąca zgłoszeń wartych zapamiętania, przynajmniej dla mnie, było zaledwie pięć, sześć. Szczerze mówiąc spodziewałem się czegoś lepszego. Ale przyznaję, że praca belgijskiej agencji I do, nagrodzona Grand Prix Lion Direct, była moim faworytem. Ulotki, które agencja przygotowała dla gazety „De Taid”, były popisem inteligencji, przy jednoczesnym zaangażowaniu bardzo podstawowych środków. Zdecydowanie wyróżniało się na tle innych prac. (Przeczytaj o kampanii reklamowej belgijskiej agencji I do)
Z czego wynika ten średni poziom?
Jest wiele przyczyn. Dziedzina marketingu bezpośredniego przeżywa szok. Co rusz pojawiają się nowe rozwiązania technologiczne, socjologiczne, które ułatwiają działania na tym polu. Coraz częściej agencje wyspecjalizowane w marketingu bezpośrednim oddają pola agencjom reklamowym. Trzeba nauczyć się funkcjonować w tej zmieniającej się rzeczywistości.
Najwięcej wśród nagrodzonych i nominowanych stanowiły prace agencji niemieckich. Czy lepiej od innych znają się marketingu bezpośrednim?
Nie sądzę, by tak było. Ale na Niemców, podobnie jak w piłce nożnej, można zawsze liczyć. Ich projekty, nawet jeżeli nie należą do zachwycających, zawsze są solidnie dopracowane.
Rozmawiał: Bartosz Soja
(BS, 20.06.2006)