22-procentowy wyrok śmierci
26.01.2004, 11:01
Rozmowa z Dominique Lesage, dyrektorem Canal+ ds. instytucjonalnych i europejskich
Co Pana bardziej denerwuje: to, że być może będziecie musieli płacić 22 procentowy VAT, czy to, że Wasi konkurenci będą mieli niższą - 7-procentową - stawkę?Martwię się głównie tym, że dodatkowe koszty spadną na abonentów. Robiliśmy specjalne badania i okazało się, że 40 procent naszych klientów może zrezygnować z dekodera.
Jeśli VAT będzie siedmioprocentowy, część z nich też nie odejdzie?
Nie, bo wtedy nie podniesiemy ceny. Weźmiemy te dodatkowe obciążenia finansowe na siebie.
A więc w przypadku wyższej stawki Wasi abonenci zapłacą realnie tylko o 15-procent więcej?
Być może, ale według badań taka podwyżka też spowodowałaby masowy odpływ odbiorców.
Wasza stacja miała w przyszłym roku przestać przynosić straty...
...ale przy 22-procentowym VAT ten moment opóźni się o jakieś 12 - 13 lat.
A przy siedmioprocentowym?
To zupełnie co innego. Dzięki różnym oszczędnościom jakoś byśmy tę stawkę przeżyli. Może tylko o rok, dwa przesunąłby się termin osiągania zysków.
Dlaczego posłom miałoby zależeć na tym, by Wasza stacja szybciej zaczęła osiągać zyski?
Stawka 22 proc. to sabotaż tego biznesu. My przecież wspieramy ważne branże: sport i kinematografię. Domagamy się równości w traktowaniu podmiotów gospodarczych. Chodzi o bilety na imprezy sportowe i do kina, które obłożone są siedmioprocentową stawką. A my jesteśmy dla wielu osób „kinem domowym”. Platformy cyfrowe wyświetlają 2000 filmów rocznie. Wszystkie kina w Polsce razem wzięte tyle nie pokazują. Dlaczego ten sam film w kinie ma mieć 7 proc. VAT, a u nas 22 proc.?
Parlament Europejski w listopadzie 2003 opowiedział się za przyjmowaniem zredukowanych stawek w naszej branży, uznając, że są to „rynki wschodzące” i należy stać w ich obronie.
O niższa stawkę VAT walczycie reklamami w prasie. To skuteczniejsza metoda niż lobbing wśród polityków?
Lobbing ma dzisiaj specyficzny kontekst. Dlatego wszystko staramy się robić w sposób jawny. Prowadzimy kampanię reklamową, by dotrzeć z naszymi racjami do opinii publicznej i polityków. Z posłami też się kontaktujemy, ale wszystko jest dokładnie odnotowywane.
Popierają Was sportowcy i filmowcy. Jak ich zachęciliście do wzięcia udziału w akcji?
Wykonałem po jednym telefonie. – Jeśli Wam to zagraża, to popieramy protest – usłyszałem.
Czy Pan ma przygotowany jakiś scenariusz awaryjny?
Nie chce mi się wierzyć, że ktoś jest w stanie podjąć decyzję, która wygląda jak wyrok śmierci dla nas.
Gdyby tak się jednak stało, bylibyśmy jedynym krajem, gdzie od razu wprowadzono tak wysoką stawkę, a jednocześnie mielibyśmy najdroższy abonament w Europie w stosunku do zarobków obywateli.
Wówczas zredukowalibyście wypłaty dla Ligi Polskiej?
Zastanawiamy się, gdzie szukać oszczędności. Obciąć wynagrodzenia dyrekcji generalnej? Możemy, ale to tylko kropla w morzu potrzeb. Obniżyć koszty transponderów satelitarnych? Trudno je renegocjować, bo ceny są już dawno ustalone. Zmniejszyć koszty zakupu dekoderów? Ciężko, produkują je firmy na Zachodzie, które nie przejmują się tym, że w Polsce mamy problem z VAT.
Nasze największe koszty to programy, zakup licencji sportowych oraz filmowych i nasze wydatki na kinematografię. Tu trzeba by szukać oszczędności.
Nie obawiacie się, że ludzie zrezygnują z Waszej oferty, gdy zaczniecie nadawać mniej sportu i gorsze filmy?
Dlatego badamy, co jeszcze moglibyśmy zrobić, gdyby 22-procentowy VAT stał się faktem.
Rozmawiał
Tomasz Jastrzębowski
(26.01.2004)
* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter