Temat: programy telewizyjne

Dział: TELEWIZJA

Dodano: Listopad 10, 2016

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

"Termin startu dobry, ale nie został wykorzystany" - ocena debiutu programu "24 godziny" w Nowej TV

"24 godziny" - Nowa TV (screen z programu)

Pierwsze wydanie programu "24 godziny" Nowej TV ocenia Amelia Łukasiak, prowadząca firmę producencką Amacom.tv, była szefowa newsów i publicystyki telewizji Puls, wcześniej zastępca redaktora naczelnego "Rzeczypospolitej".

W środę 9 listopada, zanim wybiła godzina 18.30, program "24 godziny" miał u mnie punkt ze względu na termin startu. Pomyślałam, że trzeba być bardzo ambitnym, aby wystartować w dzień ogłoszenia wyników wyborów prezydenckich w USA.

Niewątpliwie nie ma lepszej daty startu dla programu informacyjnego, niż duże wydarzenie o światowym zasięgu, które daje szansę - jeśli mamy coś do powiedzenia - wryć się w świadomość widza.

Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że wprawdzie pierwszy materiał  dotyczył wyborów prezydenckich, ale był z tych tzw. ponadczasowych, skupiających się na bokach, czyli anonimowych wyborcach. Nie było żadnego łączenia na żywo. To zaskakujące, bo w dobie internetu można to zrobić bezkosztowo. Widz nie dowiedział się, co powiedziała Hillary Clinton w swoim przemówieniu, dlaczego tyle godzin zwlekała, co mówił Trump, jaka atmosfera panuje na ulicach, jak do wygranej Trumpa odnosi się świat, jak zareagowały giełdy. I co najważniejsze, co jego wybór oznacza dla Polski. Tego nie było. Nie dowiedział się niczego, choć reporter zauważył, na koniec, że „ta noc zmieniła Amerykę”.

Zaskoczeniem był też drugi materiał – raport z dróg w Polsce. Reporterzy relacjonowali z kilku miejsc w kraju, jaka jest pogoda, że spadł lekki śnieg i jest mgła. Nie było żadnego newsa, bo to, że w listopadzie zaczyna padać śnieg, raczej nim nie jest.

Kolejne zaskoczenie – reklamówka programu informacyjnego "24 godziny". Nie spotkałam się z tym, aby w programie puszczano materiał reklamujący samych siebie. Nie mówiąc już o tym, że to niesamowicie wytraciło i tak słabe tempo audycji.

Jako następny pokazano materiał wokół katastrofy smoleńskiej, w którym redakcja postawiła tezę, że rodziny popierające ekshumację robią to z chęci wyłudzenia kolejnych odszkodowań od państwa. Przeciwstawiono im matkę żołnierza poległego w Afganistanie, która nie chce odszkodowań i nazywa to pazernością. Newsa też w nim nie było, a redakcja mocno określiła się politycznie.

Potem był materiał typu "Ekspres reporterów" - przejmująca historia chorego na raka wątroby człowieka, któremu odmawia się konkretnego leku. Nie dowiadujemy się jednak, czy jest to przykład jakiegoś szerszego problemu. Jednostkowa historia. Wyciskacz łez.

Kolejny materiał - o psychozie w Radomu. Źle skonstruowany, bo najpierw buduje się u widza poczucie grozy poprzez opowieść kobiety, że ze strachu nie wychodzi z domu, a dopiero pod koniec dowiadujemy się, że sprawcę złapano!

Potem ranking polityków za którymi tęsknimy. Bez omówienia albo analizy – zwykła wyliczanka z wykresem.

Wreszcie znalazł się materiał, któremu należy się dobre słowo. Sprawna relacja reporterska z Berlina - o 27. rocznicy upadku Muru Berlińskiego. Tylko dlaczego pod koniec?

Ostatni materiał – making of z tego, jak się przygotowywali. Widz to lubi, więc i ja się nie czepiam.

Wnioski
Termin startu bardzo dobry, ale kompletnie przez redakcję niewykorzystany, a nawet stracony. Zaskakująco zły dobór tematów, w których większość nie ma nic wspólnego z klasycznymi materiałami informacyjnymi. Widz niewiele dowiaduje się z tego programu - zarówno o świecie, jak i o Polsce.

W tym kontekście nietrafiona nazwa programu sugerująca, że będzie to program prawdziwie informujący o tym co się zdarzyło przez ostatnie 24 godziny.

Zaskakujące, że w programie nie pojawił się element nowych mediów wykorzystywanych powszechnie w komunikacji np. w pracy reporterskiej, chociaż w programie mieliśmy aż dwa materiały pokazujące pracę dziennikarzy od kuchni.

Studio: niebieska scenografia to zachowawcza klasyka. Grafiki nawiązujące do „kosmosu” i konstelacji gwiazd - w kontekście słabego trzymania się programu prawdziwej, newsowej rzeczywistości - zrobił na mnie dość zabawne wrażenie.

Wartością programu jest prowadzenie przez parę prezenterów.
Beata Tadla - jest najtwardszym punktem: świetny głos, dykcja oraz wygląd.

Trzymam kciuki za ten program, ale po starcie widzę, że redakcję czeka dużo pracy, przede wszystkim nad treścią. To o tyle zaskakujące, że jej trzon stanowią znani dziennikarze.

Pierwsze wydanie "24 godzin" można zobaczyć na stronie nowa.tv.

(10.11.2016)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.