Paweł Fąfara, redaktor naczelny Polska Press Grupy: "GW" kąsa na ślepo jak przetrącony wściekły pies
Po tym jak Wyborcza.pl poinformowała, że Prawo i Sprawiedliwość planuje przejęcie przez państwowe spółki dzienników Polska Press Grupy, ich redaktor naczelny zaapelował do dziennikarzy "Gazety Wyborczej": "spróbujcie czasem powstrzymać się przed drukowaniem tak żałosnej propagandy". W piątkowym wydaniu (21 października br.) "Polski The Times" Paweł Fąfara pisze:
(...) Nic to, że wszyscy zainteresowani dziennikarzom „Wyborczej” powiedzieli, że to informacje nieprawdziwe. „GW” mimo to wie lepiej i w swoim tekście wymyśliła nawet scenariusz tego, co po przejęciu będzie się z gazetami działo dalej. Po co więc w ogóle „Gazeta Wyborcza” taki tekst drukuje?
Jeden powód jest oczywisty i niezmienny - zawsze i wszędzie dyskredytować PiS. No bo jeśli można napisać, że rząd kładzie łapę na niezależnych gazetach, to oczywiście kolejny dramatyczny dowód na wielki zamach na demokrację i wolność słowa w Polsce. Ale nie mniej ciekawy jest powód drugi. Z tekstu „Gazety Wyborczej” można bowiem wyczytać, że dzienniki regionalne są rzekomo na granicy zapaści, a właściciel myśli tylko o tym, jak je sprzedać. Jedna wielka katastrofa.
A jaka jest tymczasem prawda o rynku medialnym? Wielkie problemy są, ale bynajmniej nie w Państwa dziennikach regionalnych, tylko w spółce Agora, która wydaje m.in. „Gazetę Wyborczą”.
Bo właśnie w ostatnich dniach Agora zamknęła swój bezpłatny ogólnopolski dziennik „Metrocafe.pl”, który jeszcze kilka lat temu był najbardziej poczytnym tytułem w kraju. Tymczasem nasze wydawnictwo jak wydawało, tak nadal będzie wydawać w całym kraju bezpłatny dziennik „Nasze Miasto”. Dodatkowo „Gazeta Wyborcza” właśnie zamyka wkładki regionalne z informacjami regionalnymi w większości regionów, w których je wydawała. My nasze dzienniki regionalne wydajemy i nadal będziemy wydawać. A dodatkowo Agora właśnie przeprowadza zwolnienia grupowe, na bruk trafi około 150 osób. W naszej firmie zwolnień grupowych nie ma.
I żeby było jasne, nasza grupa medialna również mierzy się z wyzwaniami i problemami, które mają wszyscy wydawcy i firmy medialne na całym świecie. Bo w Polsce, jak na całym świecie, mocno spada sprzedaż gazet w druku oraz liczba zamieszczanych reklam. Czytelnicy po prostu przenoszą się do internetu i dziś nie mniej ważne jest, aby pozyskiwać ich również tam. Jak więc wygląda sytuacja w internecie?
Prawie na wszystkich rynkach, na których „Gazeta Wyborcza” z nami konkuruje, sromotnie tę walkę przegrywa. Mamy wyższą sprzedaż w druku, w internecie przewaga jest jeszcze większa. Nasza firma jest numerem jeden w całym polskim internecie, jeśli chodzi o kategorię informacja i publicystyka, a „Wyborcza” i Agora są daleko za nami. Widocznie Czytelnicy bardziej cenią obiektywną i rzetelną informację i umiarkowanie niż propagandę i skrajnie nieobiektywne opowiadanie się po jednej tylko stronie politycznego sporu…
I tu dochodzimy do istoty sprawy, więc posłużę się klasykiem: „Tonący brzydko się chwyta”. Agora i „Gazeta Wyborcza” przez lata były w dobrych relacjach z rządzącymi, co owocowało choćby zleceniami reklamowymi ze spółek Skarbu Państwa. Dziś to eldorado się skończyło, musi konkurować na trudnym rynku na takich samych zasadach jak inni gracze. Ma więc wyższe niż rynek spadki sprzedaży egzemplarzowej, ma bardzo duże spadki w sprzedaży reklam. To boli, ale jest uczciwe. Ale - jak widać - niektórzy wciąż woleliby mieć prawo do bezkarnego faulowania. Wolą publikować nierzetelne teksty pełne pomówień i zawierające fałszywe informacje oraz próbować w ten sposób dyskredytować konkurencję. Odwracać uwagę od tego, że sami idą powoli na dno.
Mam dla kolegów z „Gazety Wyborczej” radę: spróbujcie czasem powstrzymać się przed drukowaniem tak żałosnej propagandy. Spróbujcie jak my w dziennikach Polska Press przygotowywać informacje raz lepsze, raz gorsze, gazety raz grubsze, raz chudsze, bardziej i mniej porywające, ale jak najbardziej uczciwe. Spróbujcie przedstawiać na swoich łamach wszystkie opinie i stanowiska, kierować się w pracy rzetelnością dziennikarską, dobrem i interesem Czytelników, Polski i lokalnych społeczności. Być niezależni, a nie być niewolnikami jednej strony politycznego sporu. Czytelnicy to docenią i zauważą, może wtedy nie będziecie musieli w nieuczciwy sposób walczyć z konkurencją.
Czy niezależność boli? Tak, potwierdzam, niezależność boli. Wiemy coś o tym, bo nigdy nie byliśmy beneficjentami żadnej ekipy. Nie zapisaliśmy się jak wiele mediów w Polsce - co z przykrością stwierdzam, że się stało - do jednego lub drugiego obozu politycznego. Nie jesteśmy klakierami ani PiS, ani PO, ani Nowoczesnej, ani Kukiza czy innych partii. (...)
(21.10.2016)