Polityk musi wiedzieć po co idzie do social mediów
Rozmowa z Moniką Czaplicką, CEO agencji Wobuzz
Jak Pani ocenia konto premier Beaty Szydło na SnapChacie?
Pomysł dobry. Co do wykonania mam wątpliwości. Jeśli widzę snapy typu puste schody w kancelarii, to wiem, że osoba obsługująca konto musi się natrudzić, bo albo pani premier zajęta albo nie wierzy w internety, a nie ma się co porywać się na kanały, których nie rozumiemy.
Co zapewni politykowi sukces w social mediach?
Nie ma jednej drogi do sukcesu. Ważna jest autentyczność, otwarcie na ludzi i pomysł na siebie. Oczywiście nie zaszkodzi znajomość tematu, ustalenia co i dla kogo publikować.
Co polityk może zyskać w mediach społecznościowych?
Może tam realizować różne cele. Może zwiększyć swoją rozpoznawalność w jakiejś grupie, zaangażować ludzi wokół swojego programu, dostać feedback od wyborców. To wszystko pozwoli mu pozyskać głosy wyborców.
Ale można też stracić. Wpadki zdarzają się każdemu. Jak z nich wybrnąć?
Tu działa taka sama zasada jak w przypadku profilu prowadzonego np. dla marki jogurtu. Czyli przepraszamy, co świadczy o naszej empatii; przygotowujemy się, czyli używamy mózgu; poprawiamy, aby wzbudzić zaufanie; przyznajemy do błędu – to oznaka profesjonalizmu; łagodzimy sytuację.
Jakie są Pani podstawowe rady dla polityka, który sięga po social media?
Po pierwsze musi wiedzieć co chce tam przekazywać, nie tylko w pięciu pierwszych postach. Po drugie musi poznać grupę docelową: co ją interesuje, kim są tworzący ją ludzie i gdzie w sieci można się na nią natknąć. Po trzecie musi pisać poprawnie po polsku i z głową. Warto się też zastanowić, czy dyskutować o kontrowersyjnych tematach, ale nie można bać się rozmów z ludźmi. Trzeba też mierzyć osiągane efekty, a one nie opierają się tylko na liczbie lajków.
(DR, 16.05.2016)