Sprężyna, bursztyn, smok i spółka
Śledzę losy projektu pt. "Logo dla Polski". Z uwagą czytałem anegdotyczne wręcz wypowiedzi organizatorów na temat twórcy, jego osiągnięć, a także samego projektu, jego wersji i powodów, dla którego szacowne grono ekspertów biorących udział w akcji, lansuje dzieło.
Ponieważ jednak jestem na co dzień odpowiedzialny za kreowanie sposobu rozmowy różnych produktów z ich odbiorcami, z niemniejszą uwagą czytałem także komentarze moich rodaków, którzy przedstawionym projektom, postanowili w naturalny sposób przyporządkować całkiem sporo emocji. Nie jest to niczym dziwnym, bo przecież zostali o to poproszeni. Ten właśnie dysonans pomiędzy jedną a drugą stroną medalu jest dla mnie najważniejszym z powodów do powstania niniejszego komentarza, choć nie jest to proste zważywszy na fakt, że lista organizatorów, uczestników i przyjaciół znaku jest tak długa i poważna, że... aż strach usta otwierać. Niestety muszę.
Co znaczy znaczek?
Odpowiedź na to proste pytanie jest równie prosta. Otóż sam w sobie nie znaczy nic. Wszyscy zajmujący się strategią i komunikacją wiemy to doskonale. Najważniejszą rzeczą w projektowaniu loga, czy logotypu są przecież stojące za nim wartości, które ma ten "znaczek" odzwierciedlać. Przygotowując się do jakiegokolwiek brandingu pierwszym pytaniem, które zadajemy brzmi - "Co mamy obrandować?" i to nie tylko w wymiarze fizycznym, ale i emocjonalnym.
Oto fragment popularnej definicji: "Marka [...] traktowana jest jako rodzaj świadectwa: producent nie wstydzi się swego wyrobu, „podpisując” go, gwarantuje jego jakość. Stąd „marka” jest synonimem opinii.".
W tym przypadku produktem była Polska. Jaka jest dowiedzieliśmy się m.in. właśnie z komentarzy w sprawie loga. Zabita dechami, próżna, pyszna, rozrzutna, bezkarna, bezczelna i taka, na którą nie mamy wpływu. Z wyżebranymi autostradami, które od lat należą nam się jak psu buda i milionami wydawanymi na rzeczy, których nikt nie rozumie. Nie chcemy tego słuchać? Może więc to jest moment, w którym powinniśmy zadać sobie pytanie czy nadal chcemy, aby Polska była traktowana jedynie jako rynek zbytu, hodowla siły nabywczej i roboczej, wylęgarnia głupoty i arena osobistych interesów urzędników i ludzi o całkowitym braku honoru, czy odwagi cywilnej w tym polityków?
Obawiam się, że akurat w tym wyjątkowym przypadku zamiast organizować akcję wyboru tego, czy innego logo powinniśmy najpierw zająć się znajdywaniem w sobie i rozpowszechnianiem wartości odpowiednich dla Polski: życzliwości, tolerancji, odwagi, radości, solidności, godności, uczciwości, pracowitości, wiedzy, uczynności, kultury, tradycji, skromności i niezłomności. Jeśli to nam się uda, każdy projekt loga będzie piękny. Trudne? Jasne, ale jak mówi inny slogan: "Polska. Where the unbelievable happens".
A wszystkim tym, których rozśmieszyły moje słowa i opinie tych, którzy przecież się "nie znają" dedykuję ostatnie słowa Horodniczego z "Rewizora" Mikołaja Gogola. Ale nie zacytuję ich - znajdźcie je sami.
(16.11.2014)